Krasnolud zacisnal zeby ... ale nawet nie syknal . Niedbale spojrzal na ramie , pod skorzanym kubrakiem rana nie dawala o sobie zapomniec ... Lekie uderzenie spowodowao ze na powierzchi kurtki pojawila sie niewielka wilgotna plama ...
- Nu , trza bystro zalytwic sprywe tu i jak nyjszybciej uwylnic sie od tego ylfa ... - Spojrza na EsQuero . - Takie ylfy jak un lubiom wsadzic noz w plecy ... jak tylko wyczuja piniadz ... - trza najsc sultysa - poiwedzial wstajac - idysz ? - spopjrza na Lane pytajaco ...
Byl krasnoludem , nawykym do tego by obok siebie miec towarzysza ktoremu mozna zaufac ... Dziewczyna wydawaa sie najbardziej godna , by obdarzyc ja zaufaniem ... oczywiscie nie bya krasnoludem ... |