"Kurwa!" - zaklął w myślach.
Zagryzając wargi zastanawiał się nad wyborem. Sprzedać Młodego w zamian za kasę, zatarcie śladów o jego udziale w akcji i wygodne życie realizując zlecenia korporacji, czy dalej ryzykować głowę w tej spierdolonej od początku akcji? Młody, a nie wątpił, że będzie potrafił go odnaleźć, czy drastycznie, z sekundy na sekundę malejące szanse przeżycia.
Łeb Młodego, czy swój własny?
Kasa i życie na liście płac korporacji, czy kula w łeb?
Pies na korporacyjnym łańcuchu... czy wolność i życie na krawędzi?
Znał odpowiedź. - Wal się. Kurwa. - dwie połączone cieniutkimi przewodami igły wbiły się w kark korpa. Pięćdziesiąt tysięcy Volt przemknęło pomiędzy dwiema elektrodami. Dla pewności Spock nacisnął spust ponownie, dublując ładunek. - Nigdy nie ufaj korporacjom, dupku... - mruknął pod adresem nieprzytomnego, przestępując nad leżącym ciałem. Szarpnął za pierwszą z brzegu walizę, z żalem rozstając się z jej bliźniaczą siostrą. Przystanął jeszcze, żeby rzucić dym w kierunku przystani.
Przypomniał sobie o czymś.
Sięgnął po kontroler zdalnie sterowanego helikoptera. Wyposażona w śmiercionośny ładunek zabawka wciąż wisiała na wysokości kilkunastu metrów nad terenem mariny. Skierował helikopter w miejsce, gdzie powinien znajdować się droid - przy odrobinie szczęścia rozpruty odłamkami granatu. Dojrzał w kłębach dymu jakąś sylwetkę, zwolnił zaczepy granatów i odrzucił na bok kontroler. Granat zapalający z ładunkiem białego fosforu i wybuchowy ściągane grawitacją pomknęły w dół, a helikopter-zabawka z zawleczkami granatów przymocowanymi do sterowanych radiowo mechanizmów zwalniających ładunek kontynuował swój koszący lot prosto w burtę AVki.
Eksplozje obu ładunków zlały się w jedno a za furgonetką pojaśniało od błyskawicznie spalającego się fosforu. Spock miał nadzieję, że pojazd mimo ograniczonego pola rażenia granatów nie ucierpiał zbytnio. Potrzebował tej fury.
Wrzucił walizę na siedzenie obok pasażera i sam zajął miejsce za kierownicą. Przekręcił kluczyk w stacyjce, a rozrusznik zatrząsł ramą auta. - Dawaj... no dawaj!
Miał nadzieję, że silnik nie odmówi posłuszeństwa i na wstecznym biegu furgonetka dotrze do nadbrzeża. Wtedy razem z walizką zapakuje swoje cztery litery na skuter i wyskakując z pochylni na pace ucieknie wodą.
Jeśli podziurawiony przez droida pojazd nie ruszy, wtedy będzie zmuszony do ucieczki pieszo. Oczywiście z walizką - szkoda, że tylko jedną.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |