- Cholera, to były czasy. - rzucił Andy kiedy muzyka z lapków przeszła na słuchawki - Budynek jest piekielnie rozległy. Weźmy zabezpieczmy główny hol, na wszelki wypadek. Nigdy nie wiadomo co może się tutaj czaić. Zgarnięcie śmieci na barykadę powinno wystarczyć, a potem pozwiedzamy.
Głos Andy'ego był chrapliwy i nieprzyjemny. Czego z resztą się spodziewać po podstarzałym już Łowcy, który doskonale pamiętał czasy z przed wojny? Spojrzał po pozostałych i pociągnął nosem. Andy Wierzbowsky, był typem człowieka, który wolał się skupiać na tym co jest, niż na tym co było i co stracił. Nie lubił też dzielić się swoimi głębszymi przemyśleniami, a gadkę o egzystencji jaką wiedzie Ludzkość pozostawiał innym. Wiadomo było tylko, że jak na starego wygę, nieźle się trzymał, chociaż miał gorsze i słabsze dni w swojej postapokaliptycznej karierze.
Był ubrany jak na Łowcę przystało w porządny strój taki trochę paramilitarny z masą kieszeni, sprzączek i takich tam. Miał ze sobą charakterystyczny wielki plecak (piekielnie bajerancki plecak), a w gorących sytuacjach polegał na niezawodnym rewolwerze i saperce. |