Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-07-2013, 13:56   #10
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
Boże, jak wiele się zmieniło…

Szejtan, Voland, Urian. Mefisto, Lucyfer, Iblis. Istniało wiele imion na określenie tego samego. Mary korzystała z "Sascha Vykos". Ashford używał "diabeł".

To właśnie on stał przed Brujahem. Miano Szatana było szczególnie prawdziwe nie tylko ze względów czysto fizycznych - choć i to by wystarczyło. Mimika, sposób wypowiadania słów, odruchy… Nawet gdy stąpał po podłodze, uwidaczniał się nieludzki charakter. JD nie potrafiłby dokładnie scharakteryzować, w czym tkwił problem. Być może stopy zginały się pod dziwacznym kątem, lub chrząstki - jakby gumowe - dodatkowo amortyzowały kroki. Jednak Ashford nie zastanawiał się. Nie odwracał wzroku od diabła, wręcz przeciwnie - spoglądał mu prosto w oczy. A raczej ślepia - przepełnione nienawiścią, ironią i czystym, wydestylowanym… złem.

JD żałował. Jednak nie tego, że odłączył się od Matki - tak powinien postąpić. Żałował, że dwa tygodnie temu powiedział jej "sakramentalne tak". Wiele wtedy stracił. Zdecydowanie więcej, niż zyskał.

Bo zyskał ból. Wspomnienie kuli na klatce piersiowej wciąż pozostawało świeże, jednak czyhało gdzieś poniżej, przytłoczone przez bezlik teraźniejszych doznań. Gwoździe były bezlitosne. A odczucie, które wywoływały - tak czysto ludzkie. Gdyby tylko JD mógł przytępić zmysły, oszukać receptory… Lub inaczej - zmusić zardzewiały metal do zaniechania tortur. Cokolwiek, by wykreślić własne imię z posępnego martyrologium.

- Eli, Eli, lama sabachthani? - szepnął. Cztery bolesne słowa - cztery okazje, by język rytmicznie dotknął podniebienia, a uczucie paraliżującego głodu wybiło się na powierzchnię.

Pragnienie zalało umysł Ashforda, a on mógł jedynie biernie przyglądać się własnym odczuciom tymi bezgranicznie wytrzeszczonymi oczami. Szarą materię, białą materię - zalała krew i wszystko porwała.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=RigIpVXm2xA[/MEDIA]

A jednak JD odnalazł się w tym całym zamęcie. Powiedział "nie". Dokonał niemożliwego. To jedno słowo dodało mu sił i pobłogosławiło trud, mękę oraz Krzyż, na którym zawisnął. Diabeł jednak nie próżnował - przyszła kolej na następny atak. Lecz teraz Ashford czuł, że jest silniejszy. Jeśli cały czas nie przestanie odmawiać i nie zegnie się - bez względu na to, co Vykos nie zrobi - wtedy zwycięży. Może umrzeć, a jego ciało zostać zbezczeszczone w najbardziej bluźnierczy ze sposobów. Może utracić każdą kończynę, a na końcu głowę, lecz jeżeli nie zagubi samego siebie - odniesie zwycięstwo. Rozgromi diabła. Pokona wroga.

- Mówisz o potencji, mówisz o kastracji. Erotyzm musi mieć dla ciebie ogromne znaczenie - skwitował Ashford. - Czyń, co masz czynić, ja nic nie stracę. Dzieci i tak nie spłodzę, przyjemności nie zaznam. Jedynie pozbędę się symbolu nieczystości. Więc czyń, co masz czynić. Wyświadczysz mi ból… jak każdy inny.

JD wierzył w swoje słowa. Z pożądania wzięło się zło. Zło proboszcza Reevesa, przekleństwo Cassie, szaleństwo brata. Gdyby z Matką z takim zapałem nie odgrywali wzajemnego zaangażowania - być może któreś z nich zauważyłoby niebezpieczeństwo. Jeżeli Vykos chciał pozbawić go męskości… i tak nie stanowiła ona tego, co Ashford miał najcenniejsze. Cenił wiarę, niezłomność i odwagę. I właśnie nimi zamierzał się wykazać.

Potwór znów się roześmiał. Podszedł bliżej i patrząc JD prosto w oczy, przyłożył mu ostrze do przyrodzenia.

- Naprawdę zaczynasz mi sie podobać, świętobliwy chłopcze. Cóż, wyłóżmy kolejną kartę...

Vykos odsunął się odrobinę, cofając przy okazji nóż. Palcami drugiej ręki pstryknął tak, by zarejestrowała to kamera. Po chwili drzwi ponownie skrzypnęły, a do pomieszczenia weszła... Matka!

Krwawa Mary jednak nie poświęciła swojemu potomkowi jednego spojrzenia, kierując się prosto w objęcia potwora. Jej twarz była pozbawiona emocji. Sascha złożył na jej szyi zmysłowy pocałunek - nie zrobiła nic, by go odtrącić. Wampir spojrzał znów na młodego Brujaha.

- Jest zauroczona - wyjaśnił. - Teraz... powiesz mi kim jesteście? Kim ona jest? Jeśli nie jest nikim ważnym, oderwę jej łeb na Twoich oczach. Jeśli zaś przekonasz mnie, że może się do czegoś przydać... - język potwora prześlizgnął się po policzku Mary - wtedy Ci ją zwrócę. Ja, jestem łaskawy dla miłości, jeżeli będziesz chciał, to może jeszcze przez jakiś czas pozostać w transie, abyś mógł zrobić z nią, co tylko zechcesz... Co Ty na to, mój młody przyjacielu?

- Skoro jest zauroczona, to dlaczego sama ci wszystkiego nie powie? - odparł Ashford.

Przybycie Mary było szokiem. Na początku JD poczuł irracjonalny wstyd nagości - nie chciał, by kobieta przyglądała się jego obnażonemu ciału. Później poczuł się… zdradzony. Doszedł do wniosku, że złapana Matka postanowiła go wydać, by się ratować. Tkwiło w tym mało sensu, Ashford nie mógł być już bardziej "wydany". Jednakże, gdy usłyszał, że jest zauroczona, odetchnął z ulgą. Jechali na tym samym wózku. Mary nie zmieniła stron, nie był w tym całkiem sam.

A jednak - był w tym całkiem sam. Gdyby na Matkę nie rzucono złego uroku, mógłby do ostatniej chwili żywić nadzieję, że jej zachowanie to jeden wielki fortel prowadzący do efektywnego wyratowania ich dwojga. Jakąś boską mocą. Bo - jak się zdawało - tylko to było w stanie ujarzmić Vykosa.

- To ja zadaję pytania, chłopcze.

Kreatura stanęła za plecami Mary, obracając ją przodem do potomka - aby musiał patrzeć na jej twarz. Vykos powoli odsunął włosy z lewego ramienia kobiety, po czym brutalnym, szybkim szarpnięciem odgiął jej szyję w bok, naprężając do granic możliwości ciała. Oblicze Matki nie wyrażało nic, tylko jej oczy... patrzyły teraz prosto na JD.


Ashford zawahał się. Było o wiele łatwiej, gdy ponosił odpowiedzialność jedynie za siebie samego. Teraz, gdy jego decyzje dotyczyły też Mary… musiał targować się z potworem.

A może nie miał przed sobą Matki?

JD nie wiedział, co Vykos potrafił. Jeżeli tak prędko umiał się poruszać - co zademonstrował, łapiąc to biedne stworzenie, którego krew zmieszała się z uryną byka - to być może potrafił tworzyć też iluzje. Cholernie realistyczne wizje. JD nie miał pojęcia, czy w ogóle leżało to w granicach możliwości Kainitów. Nie potrafił też zastanawiać się - nie, gdy stalowe gwoździe pozostawały wbite w jego kończyny, a jedynie krok dzielił Mary od Ostatecznej Śmierci. Wystarczył pojedynczy ruch nadgarstka. Zachcianka Vykosa. JD mógł sobie tłumaczyć, że ma przed sobą iluzję, lecz mózg i tak wierzył oczom.

To nie jest kobieta, z którą rozmawiałem. Wygląda tak samo, lecz to nie jest ona. Widocznie schwytaliście kogoś, kto się pod nią podszył - tak chciał zablefować Ashford. Jednak powstrzymał się. Musiał być sprytniejszy. Już w pierwszej chwili - gdy ją zobaczył - powinien zareagować sztucznym wybuchem emocji. Przekonującym, że…

JD wciąż nad tym pracował.

- To moja Matka… - zaczął zgodnie z prawdą. Dreszcze przebiegły przez jego zmaltretowane ciało. - Chcieliśmy osiedlić się w Wenecji. Ją zawsze tu ciągnęło, kochała to miasto, odkąd… To miało coś wspólnego z jej przeszłością, nie mówiła mi o tym. Ja także byłem za. Tyle tu ludzi, tyle Bydła… Nie, jak w miejscu, w którym mieszkaliśmy…

Ashford nie przestawał wpatrywać się w zimne ślepia. Nie potrafił z nich wyczytać, czy Vykos mu wierzy, czy nie.

- Sue szukała Księcia tego miasta. Podobno nie można po prostu zamieszkać tam, gdzie się chce. Trzeba powiadomić… władze. Sue coś ustaliła i wtedy spotkaliśmy się w tej restauracji, gdzie twoi ludzie nas znaleźli. Zakładam więc, że to ty jesteś Księciem Wenecji, i… nie chcesz nas tutaj. Po prostu pozwól nam odejść, proszę. Nie chcieliśmy niczego złego.

Oddałbym wszystko, by Kainici byli mniej terytorialnymi stworzeniami - przekazywała jego mina. A w każdym razie JD miał nadzieję, że diabeł właśnie tak ją odczyta.
 

Ostatnio edytowane przez Ombrose : 19-07-2013 o 14:01.
Ombrose jest offline