Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-07-2013, 10:02   #136
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Jakimś dziwnym trafem informacja o tym, ze dzielna drużyna poszukiwaczy przygód znana jest wszystkim w całym mieście jako wybawiciele obu młodych de Seis, senior rodu zdecydował się na kontynuację współpracy.
Czemu? Trudno ocenić. Wierzył w moc przebrania? A może liczył na to, że ktoś z "tamtej" strony zechce przekabacić kogoś z nich? Przekupstwo jest dość popularnym sposobem na pozyskiwanie sojuszników, a - jak powiadają - każdy ma swoją cenę. Pozorna zgoda na zdradę mogła przynieść jakieś korzyści. Ale, w tej materii, chyba, najlepsza by była Drakonia. Jack mógłby się założyć, że Drakonia bez problemów poradziłaby sobie z taką sprawą. Albo i Xendra. Z jej ‘twarzy’ trudno było cokolwiek przeczytać.
On sam z kolei z pewnością by się nie sprawdził. Już parę osób mu powiedziało, że jest zbyt uczciwy.
Istniała równiez możliwość, że cała ich misja była najzwyklejszą zmyłką, mającą na celu odwrócenie uwagi ich przeciwników od tych, co naprawdę mieli wyjaśnić sprawę zaginionego agenta.
Kto wie, co było powodem, że Kirstenhelm nie dość, że nie zrezygnował ze współpracy, to jeszcze załatwił im nauczyciela dobrych manier.
Raczej zabójcy, sądząc z imienia. Ale skoro Kirstenhelm uważał, że się nada...

***

Pierścionek - przepustka do ‘wyższych sfer - był (według Jacka przynajmniej) mało gustowny i wielce rzucający się w oczy. Na dodatek niebezpieczny dla otoczenia. Wystarczyłoby kogoś pogłaskać po twarzy, odpowiednią stroną dłoni, i można komuś zepsuć urodę na dobrych kilka dni. Ale skoro nie było innego wyjścia...

***

Szkoła dobrych manier.
Byłoby to całkiem zabawne gdyby nie to, że było męczące. Nad wyraz męczące. I nudne.
- Pani! - Jack skłonił się uprzejmie przed Lou. - Zechce pani łaskawie...
I tak dalej, i tak dalej, i tak dalej.
Kto ma jaką pozycję.
Kto z kim jest w sojuszu.
Kto...
Można było oszaleć za szczęścia.
Na dodatek w perspektywie mieli kolejny dzień żmudnych ćwiczeń.
I wieczór, którego charakter był całkowitą niewiadomą.

***

- Idziemy do Damy, czy masz jeszcze jakieś plany? - Jack zwrócił się do Lou.
 
Kerm jest offline