Odgrzewane kotlety swoją drogą trzymają się całkiem dobrze...
Wielokrotne przesmażanie robi z mięsa co prawda podeszwę, ale biedne bakterie i chemia nie wytrzymują konkurencji temperatury...
Ogólnie - jak zauważył mój przedmówca, z którym się zgadzam (spadać jestem po konferencji naukowej i jeszcze mi dryg został
) im bardziej chemicznie skomplikowana żywność tym krócej się trzyma.
Dzisiejsze "mięso" ma z mięsem niewiele wspólnego - nawet "goły schabowy" jest napakowany chemią, bo bydło dostaje "wzbogacane pasze"; musi przetrwać kilka tygodni transportu od rzeźni do marketu (a pamiętajcie o centralnych magazynach) i jeszcze ładnie wyglądać (ta piękna różowiutka barwa)...
Po apokalipsie ten problem odpadnie co prawda (bo mięso trzeba będzie upolować, a nie kupić), ale wszystkie przedapokaliptyczne puszki wylecą w powietrze (dosłownie)...
A książkę kucharską bym napisał. Może się przydać w każdych warunkach - nawet na kempingu... Kiedyś byliśmy tak napruci, że "misja sklep" była poza naszym zasięgiem, a zupa z pokrzyw była dobra nawet na całkiem trzeźwo...