Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-07-2013, 14:49   #3
Irrlicht
 
Irrlicht's Avatar
 
Reputacja: 1 Irrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znany
Obok wozu, na gniadym koniu powoziła czerwonowłosa kobieta. Płaszcz miała czarny - miała - w miarę podróży wypłowiał on do jakiegoś odcienia szarości, choć na szczęście nie wyglądał jak siedem nieszczęść lub też jak kawał szmaty. Przy pasie miecz. Ostatecznie, nic specjalnego; w taki sam sposób mógł wyglądać każdy pierwszy lepszy trep, którego spotykało się na szlaku. Tak w każdym razie widziała siebie Alethe; trakty były pełne ludzi, którzy i tak pewnie mieli nazajutrz zginąć z ręki zwierzoludzi, fanatyków czy po prostu z powodu spróchniałego zęba. Takie czasy.
Podczas drogi przez szlak do Penzfin Alethe dała się poznać jako solidny towarzysz. Choć od czasu opuszczenia swojego rodowego zamku dużo się wydarzyło, to jednak gdzieś biła w niej jakaś struna, która kazała być dwornym, obojętnie, jak absurdalne by to nie było w tej sytuacji. Dlatego też chętnie rozmawiała z każdym, kto tylko użyczył uszy; żmudna droga i poczucie niebezpieczeństwa łatwiej mijały przy rozmowie, toteż zdołała zawrzeć znajomość przez te dwa tygodnie z tymi, którzy znajomości zawierać chcieli. Schwarzknauen wyrażała się dosyć pokrętnym Staroświatowym, a jednak dzieliła się z kompanami opowieściami, które przeżyła i które zasłyszała na szlaku.
Krótkie starcie z mutantami, na które natknęli się na szlaku, pozostawiło ją znudzoną. Ostatecznie, biedni głupcy nie mieli nawet szansy, by się obronić; a jednak to Alethe zebrała podczas starcia parę siniaków na poczet innych.
Cóż, pomyślała Schwarzknauen, zapewne podczas podróży do zamku nie będziemy narzekać na nudy. To sobie powetujemy.
Zsiadła z konia i rozejrzała się po osadzie. Po prawdzie nie było najlepiej, ale tez i mogło być znacznie, znacznie gorzej.
Kiedy zabójca wyszedł do karczmy, skinęła głową, nie mówiąc nic. Odezwała się za to do Marcusa:
- Panie Flint - jej głos był niski jak na kobietę - opowiadaliście coś o kluczu podczas naszej podróży. A że z nami do Roezfels nie chcecie jechać, to pytam: macie ten klucz? Bo jeśli macie, to ja będę go miała w swojej pieczy, bom ufna swojemu mieczowi. O ile pamiętam, skarbiec bez klucza nie otworzy się, prawda?
Odebrawszy klucz do skarbca od Flinta, rzekła do reszty swoich kompanów:
- Zorgrim ma rację, czym prędzej się zbierzemy, tym lepiej dla nas. Im prędzej się zbierzemy ze wsi, tym lepiej dla nas. Według mnie, czas, który dał nam Flint, to nie tak znowu dużo. Płatnerza tylko poszukam i zaraz do karczmy wrócę na popas. Stamtąd wyruszymy.
 
Irrlicht jest offline