Ryan ze zrezygnowaniem spojrzał na postać stojącą po drugiej stronie ulicy.
- No nie! Znowu on? - Niemal krzyknął do towarzyszy.
Powoli zdawał sobie sprawę z tego, że znaleźli się w pułapce. To wszystko co się wydarzyło. Poświęcenie Kameny, ucieczka Kameny, wtopienie się w tłum, a ten facet nadal stał i obserwował ich jak gdyby nigdy nic!
- To jest beznadziejne... - Powiedział do siebie.
Najdziwniejsze było to, iż wszyscy wkoło wydawali się ich ignorować.
'Być może...' Nasunęła mu się myśl.
- Panowie, wydaje mi się, że ten złamas w jakiś sposób nas kontroluje... Nie sądzę, iż ma tyle mocy, że może dowolnie zaginać czasoprzestrzeń. Musimy się jakoś uwolnić spod jego wpływu... - Rzekł do reszty, siląc się przy tym na zachowanie spokoju. - Jakieś pomysły?
__________________ "Przybywamy tu na rzeź,
Tu grabieży wiedzie droga.
I nim Dzień dopełni się,
W oczach będziem mieli Boga." |