Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-07-2013, 12:55   #3
Nemo
 
Nemo's Avatar
 
Reputacja: 1 Nemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumny
“In wine there is wisdom, in beer there is Freedom, in water there is bacteria.”
~ojciec Patrycji

Patricia rozejrzała się po pokoju, krzywiąc się z lekka. Los jej sprzyjał - jak zawsze - i podsunął ładny, zgrabny pokój za psie pieniądze. Oczywiście, w tym pięknym obrazku ukryte były brzydkie pęknięcia. Jeśli jej zdolności kojarzenia były słuszne, to...
To nic dziwnego ze nikt intuicyjnie nie chciał tu mieszkać, nawet jakby mieli mu za to płacić. Ale hej, doszła do wniosku rzucając swój bagaż w kąt i sięgając po piersiówkę - gorsze rzeczy widziała. Prawdę mówiąc, mogła wykorzystać tą całą złowrogą, wisielcza atmosferę dla własnych celów.
Rozsiadła się na podłodze, przygotowała wszystko z należytą czcią - chociaż zawsze miała wrażenie, ze popełnia niesamowita zbrodnie przeciwko dobremu wychowaniu podsuwając sobie przy tym popielniczkę - i zaczęła ciągnąć karty.
Jeszcze ze trzy lata temu wyśmiałaby kogokolwiek, kto ze śmiertelna powaga traktowałby tarota jako narzędzie pracy - szczególnie takiej pracy! - ale od kiedy zmieniła się jej perspektywa na życie...
Wystarczy powiedzieć, ze nie było jeszcze dziesiątej, a ona zdążyła skończyć paczkę fajek i obunkrować się ścianą wielkich i małych arkan, która dla wielu tarotystów nie miałaby najmniejszego sensu.
Wynik tego wszystkiego był taki, ze zerknęła na swój - miejscami zdeformowany i osmolony, ale wciąż działający! - zegarek, w zadumie wypaliła ostatniego papierosa, po czym posprzątała ten cały burdel z podłogi.
Miała jeszcze czas.


Wyszła z pokoju, zamykając drzwi na klucz. Przez nieumiejętnie zasłonięte żaluzje recepcji nadal przebijał się blask telewizyjnego ekranu, co zdradzało, że Ed wciąż nie napatrzył się na seriale stworzone dla mało rozgarniętych nastolatków, jakieś trzy dekady wstecz. Teraz chyba leciał temat dźwiękowy The Brady Bunch. Parking zajazdu był pusty, z wyjątkiem pojedynczego błękitnego semi, którego kierowca wyraźnie się zgubił. Bo ciężarowcy nie mieli czego szukać w Glory... chyba, że zawarli jakieś układy z tutejszą firmą przewozową zajmującą się transportem mięsa i warzyw. A może ten trucker wprowadził się gdzieś niedaleko i zwyczajnie zostawiał tu swój środek transportu? Meh, w sumie nie było to aż tak istotne...
Patty spojrzała ku górze, błękitne niebo naznaczono pojedynczymi chmurkami, jakby artysta zbyt energicznie zamachnął się nad płótnem. Było ciepło, wiał lekki wiatr. Gorąc nie dawał się jeszcze we znaki, ale za kilka godzin usmażenie jajka na czyjejś karoserii stanie się realną opcją. W umyśle dziewczyny niechęć walczyła z ciekawością. Mimo nieprzyjemnych wspomnień utworzonych podczas rozstania z rodziną, intrygowało ją czy mieścina choć trochę się zmieniła przez te kilka lat.
Ojciec, póki z nią rozmawiał, zawsze porównywał ja do kota. Nie dlatego, ze lubił te zwierzaki - wręcz przeciwnie. Był fanem psów, a koty były brudne, nielojalne, głupie i ciekawskie. A Patricia zawsze pchała nos tam gdzie nie trzeba. Dlatego obróciła sie na piecie i wróciła do recepcji, przyglądając się wieszakowi na klucze i reorganizując w głowie wszystkie informacje jakie zebrała na temat tajemniczego trucka. A potem zrobiła to, co robią wszyscy odpowiedzialni dorośli podejmując decyzje życiowe - sięgnęła po karty!

Na ekranie, Tom Brady właśnie ganił swoich synów za pastwienie się nad trzema córeczkami jego nowej żony. Mimo znikomej dawki humoru w tej scenie, odgłos śmiejącej się widowni był dobrze słyszalny. Był też trochę irytujący, nawet dla niezwykle wyrozumiałego Eda, który zaczął przewracać oczami. Jedno z nich napotkało przypadkiem wieszak na klucze i recepcjonista przypomniał sobie o czymś ważnym. Wstał i narzekając na bolące plecy, zauważył Patrycję, stojącą przy wejściu.
- Tja? Czego panienka potrzebuje? Jeśli chodzi o zażalenia odnośnie pokoju, to nie chcę nawet tego słuchać! Do stu diabłów, gdzie ja położyłem te fajki. Aha! Tu się cholery schowały!
Wydobył pudełko z pod starej gazety i schował je do kieszeni swoich ogrodniczek, razem z zapalniczką. Przekrwione białka jego oczu wróciły z powrotem do postaci w garniturze.
- No? Słucham? Byle szybko, bo miałem obudzić innego gościa piętnaście minut temu.
Karta która wyskoczyła dla niej z talii obiecywała jej, według wszystkiego co ja nauczono (z...pewna domiesza improwizacji), szczęście radość i darmowy alkohol. A ten dupek nie podzielił się nawet fajkami! Najwyraźniej uniwersum było przekonane, ze zwrócić na siebie uwagę Eda to był wielki zaszczyt.
-Nie, spokojnie, pokój pierwsza klasa. - nie było sensu owijać w bawełnę. Do oszukiwania, kłamania i socjalnego manewrowania, potrzebowała inspiracji, najlepiej pod postacią dobrej wróżby lub poł litra wódki. -Zastanawiałam się tylko, czy właściciel tego trucka nie podrzuciłby mnie do miasta. Jakoś nie mam ochoty na spacery.


Jedno oko starszego mężczyzny stało się nieproporcjonalnie większe względem drugiego. Praktycznie wyskoczyło z czaszki. Na łysej głowie zaczęła pulsować żyłka w kształcie literki “Y”. Splunął do kosza stojącego przy biurku i pokręcił głową, chowając sękate ręce do kieszeni. Był wyraźnie rozdrażniony z jakiegoś znacznie mniej wyraźnego dla Patrycji powodu.
- Jakbym wiedział, że kobiety tak lecą na semi, to już dawno sprzedałbym tą przerośniętą ruderę na zadupiu i kupił własną ciężarówkę! Najpierw ta luksusowa piczka z wielkiego miasta, teraz panienka businesswoman! Facet praktycznie nie może się od was odgonić, co? Podwózki pani chcesz? To może sama go zapytaj, ja mam ważniejsze rzeczy na głowie. Facet jest w pokoju numer siedem. Tym, gdzie farba odchodzi z drzwi, nie można nie trafić.
Rozsiadł się z powrotem na krzesełku i zaczął regulować odbiornik. Najwyraźniej zwęszył możliwość wyręczenia się kimś innym przy swoich obowiązkach.
-Dzięki, panie Ed. Z nieba mi pan spadł. A...i te porządne kobiety lecą bardziej na nieruchomości.
Może to poprawi dziadowi humor. Nie czekała na jego odpowiedz, bo myśląc o luksusowej piczce, nagle wyobraziła sobie Dudleya uciekającego przed ojcem w spódnicy...
Nie powinna byla pić z rana. Udławiła cala zbędną wesołość, zrobiła się poważna jak śmierć i zapukała do drzwi pokoju numer siedem.




Zza drzwi odpowiedział jej nieskładny bełkot osoby nieuleczalnie zaspanej oraz odgłosy przerzucania losowych klamotów w poszukiwaniu spodni. Wydawało jej się, że ktoś skacze także na jednej nodze, próżno starając się dotrzeć do podstarzałej warstwy drewna. Drzwi otwarły się momentalnie i stanął w nich niższy od Patty mężczyzna, z sylwetką świadczącą o zamiłowaniu do fast foodów i złotego trunku. Jego twarz z podwójnym podbródkiem zdobiła gęsta, ruda broda. Na głowie gościła czapeczka baseballowa a trucker właśnie starał się uporać z niesfornymi żółtymi szelkami swoich spodni. Dopiero kiedy jego paciorkowate oczka dostrzegły, że odwiedził go nie Ed a jakaś nieznajoma, facet wyprostował się i stanął jak wryty.
- Tak? O co chodzi? Pani jest moim zamówionym budzeniem? Trochę późno...
Uśmiechnął się półgębkiem, starając się rozładować niepewność spotkania.
-Ha. Ha. Lepiej teraz niż wcale.
Oparła się o framugę drzwi, wsunęła ręce w kieszenie spodni i spojrzała na grubaska z góry. Szkoda, ze nie miała gumy do żucia, czuła nieprzyzwoitą ochotę zrobić wielkiego balona.
-Ja jestem Patty, Ty masz ciężarówkę, może mnie podwieziesz?
 
__________________
A true gamer should do his best to create the most powerful character possible! And to that end you need to find the most gamebreaking combination of skills, feats, weapons and armors! All of that for the ultimate purpose of making you character stronger and stronger!
That's the true essence of the RPG games!

Ostatnio edytowane przez Nemo : 29-07-2013 o 13:18.
Nemo jest offline