Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-08-2013, 21:42   #9
Famir
 
Famir's Avatar
 
Reputacja: 1 Famir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znany
Poczynając od rzeczy wielkich poznawać należy rzeczy małe.
~Miyamoto Musashi. Księga pięciu kręgów.

Za kwadrans dziesiąta rozległ się kojący dźwięk dzwonka. Kojący głównie dla uczniów liceum, bo większość z nich uważała przedmioty ścisłe za nieludzkie tortury, niezależnie od charyzmy nauczyciela. Nie to żeby Pan McGee nie był charyzmatyczny, rzecz jasna. Sztuczki, które zwykł wyczyniać z kredą pozwalały mu utrzymać uwagę pupili przez większość zajęć. Dlatego też będące pod jego opieką dzieciaki zezwalały mu nawet samemu ogłosić zakończenie wywoływanego przez wzory i regułki cierpienia, choć szesnaście par błagalnie patrzących oczu jednocześnie zdawało się doradzać mu aby nie nadużywał ich wyrozumiałości.



Zresztą dzwonek zadziałał na wykładowcę podobnie jak na uczniów. Przerwał wypisywanie na tablicy wzoru w połowie nie mając zamiaru gnębić klasy. Wiedział, że fizyka dla większości była po prostu “przedmiotem do zdania” a póki co miał z dzieciakami jako tako dobre stosunki i nie chciał ich sobie psuć przez nadgorliwość w kształceniu przyszłości tego narodu. Ruchem ręki powstrzymał wszystkich przed wybiegnięciem z klasy. Miał tzw. ogłoszenia parafialne.
-Klasa nie macie dzisiaj nic zadane, ale chciałbym zająć wam dwie minuty przerwy. Jeśli ktoś chce może oczywiście iść, ale ci co zostaną nie będą mieli jutro też nic do domu. - co jak co ale transakcja polegająca na chwili dłuższego siedzenia w klasie w zamian za dużo więcej czasu do opierdalania się... nie była według niego taka zła. Rozłożył ręce w geście “wybierajcie”. Ciekawe czy młodzież myślała podobnie czy też różnica pokoleniowa była pomiędzy nimi zbyt duża.

Czternaście osób przedsięwzięło teatralne miny polegające na zaciśnięciu powiek i przygryzieniu warg. Takie, które bardziej pasowały do gabinetu dentystycznego niż do lekcji fizyki. Odłożyli swoje książki i plecaki na blaty ławek. Tylko jeden uczeń okazał się na tyle odważny żeby zacząć spożywać drugie śniadanie. Była też dwójka szkolnych sportowców, którzy nie zamierzali spóźnić się na trening, toteż (z ciężkim sercem!) wyszli z klasy.

Jack czekał, aż dryblasy zamknął za sobą drzwi po czym skierował do zebranych swój perłowo biały uśmiech. Cóż... Einsteinami nie będą, ale mają dość oleju w głowie by wybrać korzystną alternatywę. Zaczął obracać niewielkim kawałkiem kredy między palcami. Szybko... i cały czas przyspieszał aż ta była ledwie zauważalną smugą bieli. Zupełnie jakby był magikiem wykonującym jakąś sztuczkę.
- Zamierzam w szkole otworzyć klub kendo. Dla tych co nie wiedzą, to japońska odmiana szermierki. Chciałem się po prostu rozeznać czy ktoś z was byłby zainteresowany czymś takim? - pytająco nutka świadczyła dobitne, że oczekuje jakiejś odpowiedzi. Nawet jeśli ta miałaby być negatywna. Jakąś odpowiedź faktycznie dostał, ale niektórzy nie byli w stanie zrozumieć, że nie odpowiada się pytaniem na pytanie. Ot, wiejskie wychowanie. Zagwozdka nadleciała ze strony osoby, która przez większość jego zajęć pozostawała cicho, nie chcąc zwrócić na siebie uwagi. Z wyglądu i zachowania określiłoby się ją jako humanistkę z tendencjami plastycznymi. Nadawali chyba na zupełnie innych częstotliwościach. Dziewczyna miała proste czarne włosy sięgające za kark, jasną karnację i przyjemny, acz nieśmiały uśmiech. Do tego ołówek przy uchu, lawendowy sweterek z jakimś amuletem, granatowe dżinsy i zgodne z przepisami szkolnymi trzewiczki. Saber nie spamiętał jeszcze do końca imion wszystkich uczniów (osiem klas to nie mało), ale wydawało mu się, że nazywa się... Gwen?
- Panie McGee, a co jest nie tak z europejską formą szermierki? Czy taką nie byłoby... łatwiej przyswoić zainteresowanym? No i chyba cieszyłaby się większą popularnością. Znaczy, ja w sumie nie znam się ani na jednej, ani na drugiej... ale wie pan jak to jest z ludźmi na południu.
Oczywiście chodziło jej o rasizm. Nie bez powodu w szkole znajdowało się nie więcej jak dziesięciu czarnoskórych Amerykanów. Azjaty nie uświadczył ani jednego, odkąd zaczął tu nauczać. Jeśli jakikolwiek chłopak zapisałby się do takiego klubu, pewnie nosiłby swoje przyrodzenie w torebce dziesięć sekund po tym, jak dopadłaby go drużyna sportowców.


-W europejskiej szermierce nie ma oczywiście nic złego... - zajrzał do dziennika próbując się upewnić, że dobrze skojarzył imię -... Gwen. Po prostu nie mogę nikogo nauczyć tego czego sam nie potrafię. Tylko tyle i aż tyle. Wiele podróżowałem po świecie i spędziłem kilka lat na bliskim wschodzie gdzie nauczyłem się tej sztuki. Gdybym spędził ten czas w Europie pewnie proponowałbym wam dzisiaj szermierkę. - postawił sprawę, prosto i klarownie ale po chwili postanowił dodać coś co mogło trafić w jej humanistyczne gusta. Należało w końcu nagradzać aktywność.
-Jeśli miałbym podać główną różnicę dla mnie między szermierką a kendo byłaby to z całą pewnością mistyczna otoczka tego drugiego. Bushido. Tłumacząc na nasze droga wojownika. Styl życia będący zarazem filozofią jak i kodeksem etycznym gdyż sztuka ta wychodzi z założenia że umysł musi być równie sprawny jak ciało. - w tym momencie wolną ręką wskazał swoją głowę chcąc gestem podkreślić znacznie słów.

- Te żółtki miały najbardziej sprawne ciała i umysły kiedy spuściliśmy na nich atomówkę! - rzucił jakiś nieziemsko odważny osobnik, stojący z tyłu grupy. Tak, że nie dało się dokładnie ustalić jego tożsamości. Odpowiedział mu chórek podśmiewek z ust pozostałych. Oczywiście wywołany pewnie się przyzna, chcąc zaszpanować przed kolegami swoją “odwagą”. Z drugiej strony dobrze było wiedzieć, że przynajmniej coś w tych pustych łepetynach ostało się z lekcji historii. Gwen spojrzała przepraszająco na swojego nauczyciela, było jej mocno wstyd z powodu zachowania kolegów. Dwie z dziewcząt wyraziły tylko nieśmiałym pomrukiem swój brak zainteresowania i zaczęły kierować się w stronę wyjścia. Pula osób zmniejszyła się do dwunastu, a pan McGee poczuł, że trafił na wyjątkowo nieprzychylną grupkę.

- Ja tam mógłbym spróbować.- odezwał się chłopak siedzący na ławce, powodując tym samym całkowitą ciszę. Tommy? Teddy? Chyba Teddy. Był dosyć postawny jak na swój wiek, nosił dżinsy przetarte w kolanach, koszulkę Glory High i flanelową koszulę. Na lekcjach nie słynął z bystrości, ale przynajmniej na nie przychodził, a większość pop quizów zdawał za pierwszym podejściem. Fakt, że nosił dłuższe włosy uchodził mu płazem chyba tylko z powodu barczystości i przynależności do szkolnej drużyny.
- Najpierw ta pedalska grzywka, a teraz machanie chińskim nożykiem? Niedługo będziesz biegał w różowej mini i dawał truckerom, Ted!
Kolejna salwa śmiechu. Chłopak tylko przewrócił oczami.


W tym momencie kawałek kredy, którym do tej pory nauczyciel się bawił z taką precyzyjną kontrolą zniknął mu z dłoni. Z prędkością pocisku przeleciał przez całą klasę waląc żartownisia dokładnie między oczy. Impet był na tyle duży, że ryży hultaj zawył głośno łapiąc się za głowę.
-Wybacz. Tej sztuczki z kredą nauczyłem się od żółtków. Widać faktycznie nie znają się na niczym skoro nawet nie potrafią kogoś nauczyć utrzymania kredy w dłoni. - z teatralnym zdziwieniem popatrzył na swoją dłoń jakby był zupełnie zaskoczony tym co się właśnie stało.

Klasa praktycznie pokładała się ze śmiechu, tylko, że teraz zmienił się punkt zogniskowania. Nawet Gwen zachichotała i zakryła usta dłonią, kiedy ryży piegowaty drągal rozmasowywał czoło, patrząc na swojego pana od fizyki z ekspresją całkowitej nienawiści. Oraz sporego zdziwienia. Gdyby mógł, rzuciłby się na niego tu i teraz, ale nie był chyba dostatecznie głupi by tak szybko zapracować na zawieszenie. Mruczał tylko coś niewyraźnie pod nosem i nie dogryzał nikomu więcej. Ale trzeba było uważać, takie typki bywały dosyć pamiętliwe, a prosta złośliwość ludzi z tego stanu potrafiła dość szybko zaleźć człowiekowi za skórę.
- No, to dwójkę chętnych pan już ma. Prawda, Gwen? - Teddy zeskoczył z ławki i poklepał blondynkę po jej chudziutkim barku. Ta aż podskoczyła z zaskoczenia, a on cicho zachichotał.
- Ja... nie wiem, może. Zobaczę najpierw jak to wygląda...
- To ja też przyjdę!
- Też się piszę.

Dołączyło się jeszcze dwóch chłopaków. Reszta, idąc za przykładem ryżego wyrostka wyszła z klasy. Zapowiadało się całkiem nieźle. Nie kryjąc uśmiechu spojrzał na zegarek. To był dobry moment by skończyć zwłaszcza, że minęła prawie połowa przerwy. I tak poszło z tą klasą lepiej niż przypuszczał, chociaż gdy pomyślał że dzisiaj będzie miał jeszcze cztery podobne rozmowy... cóż... trzeba zasiać zboże by potem zbierać plony a nikt nie mówił, że będzie łatwo.

-Spotkanie organizacyjne połączone z małą prezentacją będzie jutro, po ostatniej lekcji w sali gimnastycznej. Będziecie tam mogli zobaczyć jak to wygląda w praktyce. - tonem dał do zrozumienia, że to wszystko na dzisiaj. Pozostała czwórka podekscytowana wyszła z sali.
-Chyba jednak polubię tę robotę. - mruknął do siebie zmazując gąbką niedokończony wzór z tablicy. Pukanie. Bez czekania na przyzwolenie, do środka wkroczyła niska kobieta z kręconymi siwymi włosami. Poprawiła okulary, zamrugała kilkakrotnie, upewniając się, że trafiła do właściwego pomieszczenia. Dopiero wtedy sekretarka kiwnęła głową w stronę Sabera.
- Panie McGee, jest do pana telefon w pokoju nauczycielskim.
Zanim zdążył zapytać co i jak, wyszła i trzasnęła drzwiami.
 
__________________
"The good people sleep much better at night than the bad people. Of course, the bad people enjoy the waking hours much more."
-Woody Allen

Ostatnio edytowane przez Famir : 02-08-2013 o 23:08.
Famir jest offline