Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-08-2013, 09:25   #51
Pinhead
 
Pinhead's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputację
Massul
Pirat chwycił mocniej za broń i po wydaniu komendy towarzyszowi ruszył do wyjścia. Puste i ciemne korytarze stacji budziły złe skojarzenia. Krzyk kobiety ucichł, ale jego echo wciąż niosło się po stacji. Ben’Thar ruszył w kierunku skąd najprawdopodobniej dochodził krzyk. Szedł wolno, starając się cicho stawiać kroki. Nie było to łatwe zadanie zarówno przez wszechobecną ciszę, jak i skafander, który miał na sobie.
Poruszał się wzdłuż ściany wypatrując każdego możliwego zagrożenia.
Nagle coś mu mignęło w świetle latarki. To coś z dużą prędkością przecięło najbliższe skrzyżowanie i zniknęło w jednej z odnóg. Ułamek sekundy jaką miał Massul, aby przyjrzeć się zagrożenie nie wystarczyła na to, aby je zidentyfikować. Prawdopodobnie był to jakiś obcy, ale nie można było mieć pewności.
Krzyk kobiety już się nie powtórzył, a to raczej nie wróżyło nic dobrego. Massul ostrożnie zbliżył się do rozwidlenia i wyjrzał w kierunku, gdzie zniknęło tajemnicze coś.
Ledwo wyjrzał w momencie się cofnął. Kilkanaście metrów od niego stał wysoki, szczupły obcy o blado szarej skórze i przenikliwych, czarnych oczach. Massul już wiedział z kim mają do czynienia. To t’skanghazi, psioniczna rasa, kosmicznych drapieżników. Z zasady byli niegroźni dopóki nie wchodziło się na teren ich gniazd.
Czyżby opuszczona stacja została przez nich zaadoptowana na gniazdo?
Byłoby to o tyle dziwne, że t’skanghazi można było spotkać przeważnie na pustynnych planetach i to głęboko pod ziemią. To było ich naturalne środowisko i raczej niezwykle rzadko wyruszali oni w jakieś podróże, a tym bardziej w podboje. Najbliższą taką planetą był Arlan, ale i on leżał na tyle daleko, że trudno podejrzewać aby t’skanghazi sami z własnej woli tutaj przybyli.
Sprawa się mocno komplikowała, gdyż zagrożeni t’skanghazi byli bardzo niebezpieczni.
A na dodatek, na ziemi tuż przed obcym leżała młoda kobieta. Czołgała się tyłem, próbując uciec przed t’skanghazim. Ten szedł powoli w jej stronę, warcząc cicho.
Massul miał go, co prawda jak na widelcu i wystarczyła jedna seria, aby kobieta została ocalona. Jednak zabicie tego osobnika natychmiast zaalarmuje inne osobniki w tej kolonii, gdyż mieszkańców gniazda łączyła telepatyczna więź.

Troy Barrett
Troy stał na czatach i obserwował, jak Massul znika za rogiem. Wokół panowała niepokojąca i przerażająca cisza. Jakby na stacji śmierć roztoczyła swoje panowanie. Barrett co kilka chwil oglądał się za siebie, aby sprawdzić jak idzie doktorkowi.
Cały czas przeszukiwał bazy danych i co kilka chwil kopiował jakieś pliki. Najwyraźniej doskonale wiedział, czego szuka i chyba to znalazł sądząc po uśmiechu zadowolenia, jaki zagościł na jego twarzy.
Nagle Troy usłyszał czyjeś kroki, a po chwili stłumione głosy. Przezornie schował się za drzwi i nasłuchiwał.
- Mówię ci, że to tu.
- To samo mówiłeś na tamtym poziomie.
- Zmylił mnie kolor podłogi. Teraz to na pewno tutaj. Z resztą na tym poziomie wylądował nasz doktorek.
- Mam nadzieję, że zdążymy przed nim i będziemy mogli go zaskoczyć.
- Spokojnieeeeeeeee
Zduszony krzyk i przerwane w połowie zdanie świadczyło, że niedoszli zamachowcy sami zostali zaatakowani.
Tylko przez kogo, pozostawało pytaniem bez odpowiedzi.
 
__________________
"Shake hands, we shall never be friends, all’s over"
A. E. Housman
Pinhead jest offline