| - "Ach, wystarczyło przecież poprosić mnie o pomoc... "- nie, to by brzmiało zbyt jednoznacznie. Jeszcze by się zapłonił.
- "A może mniej byście tego na sobie nosili?" - też niedobrze, to by uraziło jego ego. Znowu.
- "Rozumiem, to musi sporo czasu zabierać.." - wspierająco, ale pewnie by wziął za drwinę.
Nie uczyniła więc żadnego komentarza w odpowiedzi na jego tłumaczenie odnośnie spóźnienia. - Nie szkodzi - mruknęła. - Lubię chwilę posiedzieć przed śniadaniem.
Zjadła tylko trochę sera, czekając, aż rycerz się posili. - Nad rzekę, gdzież indziej chcielibyście iść? - odpowiedziała, zdziwiona. - Mamy śledzić jakąś potencjalną ofiarę, więc trzeba by znaleźć kogoś, kto idzie nad rzekę. - Mówił, pałaszując duże ilości jajecznicy. - Nad rzeką już spędziłem sporo czasu i nic nie znalazłem. Więc to niby oczywiste, ale czy da to jakiś efekt... - Zamyślił się, po czym dobrał sobie kolejną porcję i jadł, czekając na odpowiedź Clary. - Rejmarze - zaczęła powoli, nie chcąc ponownie go urazić. - Jak rozpoznasz potencjalną ofiarę? Każda osoba przechadzająca się nad rzeką staje się potencjalną ofiarą. Możemy pójść i poczekać, aż ktoś się pojawi. Albo... - pozwoliła skrystalizować się myśli, która nagle się pojawiała. - Ja będę się przechadzać, wabiąc bestie, a ty poczekasz w ukryciu, żeby zaatakować w odpowiedniej chwili. Ufam, że zdążysz.
- Niedawno mówiłaś, że życiem nie chcesz ryzykować. A my nie wiemy, z jaką bestią mamy do czynienia, więc choć moje umiejętności pozwalałyby mi zdążenie na pokonanie większości z nich, to zawsze istnieje ryzyko, że nieznany potwór może być strasznie szybki. Poza tym, ja sam nie mam zamiaru ryzykować twojego życia, bo to nie jest szlachetny sposób na walkę z potworem. - Odpowiedział, wreszcie kończąc swe śniadanie. - Zwykle rano odwagi mi przybywa - wyjaśniła Clara, uśmiechając się. - Szczególnie po nocy w przyzwoitych warunkach spędzonej. To raz. Dwa - chyba nie myślicie, że świadomie bym życie narażała? Ja też wyczuwam niebezpieczeństwo. Nie urodziłam się wczoraj i od dawna sobie radzę sama. - Ugryzła kęs jabłka i dodała - Na argument o waszym honorze kontrargumentu nie mam. Więc pewnie przyjdzie nam po prostu udać się nad rzekę i porozglądać za potencjalnymi ofiarami. Ale też chętnie bym okolicę obejrzała. Zorientowała się. Może coś zauważymy?
- Więc niech i tak będzie. Udamy się nad rzekę i zobaczymy, co się uda tam znaleźć. - Powiedział, po czym zapłacił za śniadanie i ruszył w stronę wyjścia, by tam przytrzymać drzwi, przez które miała wyjść Clara.
Ruszyli niespiesznie, na szczęście było bardzo wcześnie, dziewczyna miała dość wyobraźni, aby przewidzieć, jak w takiej eleganckiej zbroi musi być w gorące popołudnie… jak w nagrzanej łaźni. Łaźnie – jako takie – były dość przyjemnymi miejscami, zdaniem Clary, ale pod warunkiem, że człowiek mógł decydować, kiedy chce je opuścić. Generalnie Clara lubiła móc decydować o sobie. Nie znosiła przymusu i ograniczeń. A z nimi właśnie – wcale nie z honorem, czy odwagą, jak się Rajmarowi zdawało – kojarzyła się jej taka zbroja, lśniąca na kilometr i wabiąca wszelkich mozlwych opryszków.
- "Hej, jestem tu!" – zdawał się wołać. – "Mam lśniącą zbroję i pewnie mnóstwo pieniędzy w sakiewce! Chodźcie i bierzcie!"
Skarciła się za tak niestosowne myśli. Wszak opłacał jej izbę i pożywienie, nie prosząc o nic specjalnego w zamian. Z jej doświadczeń wynikało, ze jeśli mężczyzna proponował kobiecie łóżko i posiłek, to zwykle oczekiwał konkretnej wdzięczności. A nie tylko spaceru nad rzekę w celu wabienia – nie, nawet nie wabienia, obserwacji? – potworów.
Rjemar był tak szlachetny, ze aż robiło się jej mdło. To jakby zjeść zbyt dużo melasy na raz.
Rozglądała się dookoła, szukając śladów bytności bestyi. Albo zawirowań magii w powietrzu. Czegoś, co by odbiegało od normalności ciepłego poranka.
__________________ A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić. |