Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-08-2013, 21:11   #108
Eleanor
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Jazda wierzchem nie zaliczała się do ulubionych sposobów podróżowania panny Brehm. Owszem nogi bolały mniej, ale tyłek i mięśnie między udami maiła utłuczone niczym mięso na kotlety schabowe. Irmina była pewna, że będzie maiła solidne siniaki. Jej ciało zupełnie odwykło od końskiego siodła, przecież przez ostatnie dwa lata nie przemieszczała się w taki sposób, a i wcześniej nie nadużywała tego środka transportu. Do tego jeszcze siodło, które wraz z koniem z pożyczyła z Czerwonej strzały było wyjątkowo twarde i niewygodne.
Jeszcze mury Averheim nie zdążyły zniknąć im z oczu, a ona już miała spore wątpliwości czy wyruszenie w tę wyprawę było dobrym pomysłem. Popatrzyła na Hansa, który z cierpiętniczą miną jechał na srokatym wałachu obok niej. Wyglądało na to, ze mężczyźnie jeszcze bardziej niż jej nie podobał się taki sposób podróżowania. Rozumiała go doskonale.
Kiedy Ekhart zaproponował jej naukę jazdy konnej popatrzyła na niego zaskoczona. Ponieważ mówił dużo i szybko nie była w stanie ustosunkować się do jego propozycji. Przynajmniej nie od razu.
- Lubię konie, bo to piękne zwierzęta, szkoda tylko, że mają takie niewygodne grzbiety – Przy tych słowach dziewczyna skrzywiła się boleśnie. - Może byłoby lepiej gdyby siodło było bardziej wygodne, a podróżować wole raczej wozem lub rzeką. To o wiele bardziej komfortowe. W sumie lubię wygodę. – Zakończyła panna Brehm zabawnie zadzierając w górę swoją brodę.

***


Poza tym przerywnikiem podróż przebiegała nudno i spokojnie mimo ich obaw i podejrzeń, że pakują się w zasadzkę. Nikt podejrzany nie jechał za nimi, albo przynajmniej nikogo takiego nie byli w stanie dostrzec. Po kilku godzinach jazdy, gdy prawie byli już, w wyczekiwanej z utęsknieniem przez młodą czarodziejkę gospodzie, pan Rigel zatrzymał ich wskazując na ślady, które dostrzegł w miękkiej ziemi. Może trochę wstyd było przyznać, ale córa rodu Altvimsdorf, słynącego z kilku świetnych myśliwych, zupełnie nie znała się na tropieniu, nie była więc w stanie nic powiedzieć w tym temacie. Skoro trzej mężczyźni, którzy wiedzieli jak to się robi, mieli podobne zdanie, prawdopodobnie natknęli się na ślad porwanego wozu. Kto inny bowiem, niż złodzieje, zjeżdżał by ze szlaku na takie niewygodne pustkowie?

Irmina popatrzyła na wskazane przez Ekharta ślady wozu, a potem na trudny teren, który rozpościerał się przed nimi. Widać było, że nie bardzo uśmiecha jej się wędrówka na piechotę, a konno miała raczej zbyt małe umiejętności by sobie poradzić bez narażania na skręcenie karku. No i do tego jej koń nie zaliczał się zdecydowanie do rączych kozic skaczących po skałach.
- Może ktoś pojedzie na zwiady i sprawdzi co się stało? - Zapytała niepewnie spoglądając to na Almosa, to na Neumana, to na Ekhartha, którzy najwyraźniej wyróżniali się zarówno umiejętnościami z zakresu jazdy konnej jak i tropienia śladów. - Pozostali poczekają tutaj, albo może pojedziemy do gospody i dowiemy się co mają tam to powiedzenia?
Reszta towarzyszy miała jednak inny pogląd na tę sprawę więc po krótkiej na razie Almos i Ekhart ruszyli konno jako czujka, a reszta za nimi prowadząc wierzchowce za uzdy.

Nie uszli daleko gdy zaczęły się kłopoty. Ponieważ jednak w sumie wszyscy spodziewali się właśnie takiego zakończenia nikt nie był specjalnie zaskoczony. Strzał z broni palnej był słyszalnym dowodem, że trafili na tych, którzy porwali wóz, a jeśli nawet nie to na pewno na kogoś, kto sprowokował Ekharta do walki.
Nie było jednak wiele czasu na rozważanie kto i dlaczego zaatakował. Ważny był fakt, że toczyła się walka i należało wspomóc towarzyszy. Pomoc Irminy nie przybrała jednak tak ekstremalnej formy jak działania Thomasa. Owszem, dziewczyna wsiadła na konia i ruszyła do przodu nieco szybciej, Nie miała jednak zamiaru szarżować. Gdy odległość od przeciwników wydała jej się już odpowiednia,ale nadal całkiem bezpieczna, zatrzymała konia i zsiadła z niego. Wolała nie siedzieć prawie dwa metry od ziemi, gdyby coś poszło nie tak, albo zwierzę przestraszyło się efektów jej działań.
Pierwszy raz miała zamiar użyć tego czaru przeciw żywej istocie. Był trudny jak na poziom jej umiejętności, ale i tak nie potrafiła inaczej walczyć. Jeśli chciała na coś się przydać. Mogła to zrobić jedynie za pomocą magii. Wysupłała z zawieszonej u pasa sakiewki małą ostro zakończoną strzałkę. Dzięki niej miała większe szanse na to, że splatanie czaru zakończy się powodzeniem. Skupiła całą swą uwagę na błękitnych smugach snujących się w pobliżu. Wiedziała, że tylko ona jest w stanie je dostrzec i jej dziwne ruchy wykonywane w powietrzu wyglądają jak taniec mima. To nie miało znaczenia. Moc zaczynała powoli koncentrować się wokół jej postaci, wciągając młoda czarodziejkę w swą oszałamiającą głębię.
 

Ostatnio edytowane przez Eleanor : 14-08-2013 o 21:22.
Eleanor jest offline