Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-08-2013, 11:00   #5
Caleb
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Chociaż ratusz Gersville był najbardziej reprezentatywnym budynkiem, to pomieszczenia na tyłach utrzymane były w surowych, prostych warunkach. Czwórka mężczyzn siedziała przy nierównym, drewnianym stole, otoczonym przez owinięte sznurkiem paczki oraz zbutwiałe skrzynie. W powietrzu unosił się gryzący zapach tytoniu. Zdawało się to nie przeszkadzać wielkiemu, czarnemu ptaszysku, które siedziało na ramieniu gospodarza.
Alexander dorzucił swoją pulę i jeszcze raz spojrzał na karty. Trzymał fula, ale Josh'owi także dopisywało dzisiaj szczęście i nie zdziwiłby się gdyby ten stary wyga miał i teraz dobrą rękę. Oczywiście facet rżnął głupa i permanentnie blefował, choć Crow zaczął go powoli rozgryzać. Sam miał ułatwione zadanie w maskowaniu emocji. Jego twarz skrywała bowiem maska z rurkowatymi przyłączami. Zdradzić mógł go jedynie język ciała.
Rozmowa szybko przeszła na właściwy temat, czyli lokalną politykę. Alexander zawsze trzymał się reguły, według to której najpierw pozwalał się wygadać gościom. To, że dysputa będzie oscylować wokół Almanów stanowiło oczywistość. Grupa Cain'a coraz bardziej liczyła się na pustyni. Tymczasem rozmowa przybierała na sile i przerwał ją wreszcie pastor:
- To po to nas dzisiaj zaprosiłeś? Chcesz o tym porozmawiać?
- Masz jakiś plan? - dodał szeryf Gottav, po czym nerwowo zerknął na swoje karty.
Mam cię bratku - pomyślał Alexander. Następnie odłożył karty na bok i oparł się o blat na ramieniu.
- Znacie mnie dostatecznie długo, aby wiedzieć, jak bardzo cenię sobie wolność moich ludzi. Każdy z nas kieruje małą autonomią i powinniśmy być z tego faktu dumni. Z drugiej strony głupotą jest ignorować nowe siły, które pojawiają się na polu walki z korpo. Podbijam - Crow dorzucił nieco do stawki.
- Korrrrporacja... to zła racja! - zaskrzeczał kruk.
- Dobrze powiedziane. Do czego natomiast dążę. Mike wspominał o zajęciu Dortmund. To prawda, że przejęto je siłą, ale czy ktokolwiek pertraktował wcześniej z Cain'em? Stawiali mu jakieś warunki? Tamtejsi schowali głowy piasek, licząc że dam im spokój. Facet z taką władzą nie może kierować się sentymentami. Jak poczuje, że ktoś jest słaby, to narzuca mu swoją wolę. Właśnie z tym związane jest nasze dzisiejsze spotkanie. Wezmę paru chłopaków i już za dwa dni mam zamiar wyruszyć do stolicy tych całych Almanów, gdzie zażądam audiencji u Cain'a. Wróg mojego wroga jest przyjacielem, więc nie widzę przeszkód, aby z nim nie współpracować. Zaproponuję tedy sojusz, ale na moich zasadach. Pozostaniemy autonomiczni, jednak lojalni wspólnej sprawie. Jak tego Cain nie zrozumie, to macie moje słowo, że woli miasta Gersville będę bronić do ostatniej kropli krwi bez względu, czy podniesie na nią rękę Lucid czy Almanowie. Chciałem, aby sprawa była jasna, toteż jeśli ktoś dzieli moje wnioski, może zabrać się ze mną.
Kończąc perorę, Crow odsłonił swoje karty, jakby podkreślając metaforę.
- U mnie ful panowie.
 
Caleb jest offline