Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-08-2013, 08:01   #290
Sierak
 
Sierak's Avatar
 
Reputacja: 1 Sierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłość
Zaklinacz miał w sobie mieszankę różnych emocji. Z jednej strony skupiony i napięty, żeby krasnoludy przeszły obok nich bez żadnych podejrzeń, a z drugiej strony mocno zaskoczony drgnął nagle, kiedy czyjaś dłoń zaczęła mu się ślizgać po spodniach.
To były najdłuższe sekundy jego życia.
Kiedy jednak szaroskórzy przeszli obok, Zaklinacz mocno chwycił dłoń Meggy za nadgarstek i wolnym, zdecydowanym ruchem odciągnął ją od swoich spodni. Przez cały czas pilnował się, żeby nie wydać najmniejszego dźwięku.

Druidka była świadoma, że Gabriel i Tarin nie zatrzymali się nawet, ale liczyła na to, że poradzą sobie przez chwilę sami. Niby nietoperz nic dziwnego w jaskini, ale nie było rozsądnym zwracać na siebie więcej uwagi niż trzeba. Zatem Virmien wisiała spokojnie pod sufitem, czekając na reakcję duergarów. Była przygotowana, by w każdej chwili po prostu wylądować na ziemi, przekształcając się w coś bardziej bojowego jeszcze w locie. Na szczęście nie było takiej potrzeby. Pokurcze wyminęły ich i poszły dalej, a towarzystwo powoli zaczęło zbierać się do dalszej wędrówki... Druidka zatrzepotała skrzydełkami pod sufitem i pofrunęła dalej.

Dla nietoperza świat był szary, ale słowo “SMOK” wyraźnie rzuciło się w jego oczy. Zwierzątko zawisło więc pod sufitem, czekając aż pozostali zauważą to samo. Virmien - stesy, niestety - lubiła smoki. Niestety nie wszystkie smoki podzielały to uczucie. Zaraz wspomniała sobie Shaco. Brakowało jej i smoczycy, i Shury. Szybko jednak wróciła myślami do “tu i teraz”, czekając na resztę.

Gdy towarzystwo skryte pod niewidzialnością, znalazło się również w przestronnej sali, i ujrzało małą grupkę Duergarów, jakiegoś czarnego Smoka i dwa worki z klejnotami, Zaklinacz poczuł nagle, jak ktoś o niskim wzroście ciągnie go za szaty na torsie nieco w dół. Gdy zaś się pochylił, usłyszał bardzo cichy szept Krasnoludki prosto do jego ucha:
- Co robimy, którędy idziemy? - Spytała Liri.
- A skąd ja mam wiedzieć? - Odparł w pierwszym odruchu Daritos. Smok, krasnoludy, klejnoty. I jeszcze niedawny problemik z Meggy wciąż dudnił mu w głowie. Zaklinacz nie miał głowy do tego wszystkiego, musiał sobie ułożyć myśli.
Przede wszystkim: nie dla smoka. Zaklinacz starał się przyjrzeć dokładniej ścianom pomieszczenia, szukając jakiegoś innego wyjścia.
Łatwo zauważył, że z wielkiej sali prowadzą jeszcze cztery korytarze, tak że ilość dróg do wyboru była nie najgorsza.
- Wybierz sobie któryś z korytarzy - szepnął Tarin. - Bo chyba nie chcesz walczyć teraz ze smokiem?
- W prawo. - Zadecydował szybko Daritos w myśl starej zasady, żeby w nieznanych korytarzach zawsze trzymać się prawej strony, aby uniknąć zgubienia się. - Idźmy prawym korytarzem.
Virmien obniżyła lot, kołując niespokojnie nad niewidzialnym towarzystwem i trzymając się raczej z tyłu. Z maleńkiego gardła nietoperza wydobył się szept druidki:
- Pamiętajcie, że smoki mogą wyczuć obecność niewidzialnych istot. - rzuciła krótko, nie ryzykując dłuższego wywodu, po czym znowu wzbiła się wyżej, by nie przyciągać niepotrzebnej uwagi.
- Jeśli nie chcemy wracać - stwierdził Tarin - to musimy zaryzykować. W ostateczności będziemy walczyć.
- Naprzód - szepnął nerwowo Wulfram. Marnie oceniał szanse starcia z potężnym jaszczurem. - Zachować ciszę - dodał

….

Po krótkiej - i miejmy nadzieję - cichej rozmowie, towarzystwo ruszyło w dalszą drogę, wybierając korytarz po swej prawej stronie. Opuścili więc czym prędzej dużą salę ze smokiem, ruszając na dalsze poszukiwania ewentualnego przejścia przez górę.

Przeszli ledwie jakieś trzydzieści kroków korytarzem, gdy ujrzeli nagle w jakiejś bocznej jaskini czterech ludzkich mężczyzn i półelfa w podartych łachach, bosych i dosyć wychudzonych, przenoszących jakieś skrzynie z jednego kąta w drugi. Pobrzdękujących łańcuchami pilnowało z kolei trzech Duergarów, od czasu do czasu ponaglając ich szturchnięciem włóczni. Jak nic owi nieszczęśnicy byli niewolnikami łysych kurdupli...

 
__________________
- Alas, that won't be POSSIBLE. My father is DEAD.
- Oh... Sorry about that...
- I killed HIM :3!
Sierak jest offline