Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-08-2013, 08:08   #291
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Oh, elf doskonale wiedział, że w przypadku odwrotnych pozycji (czyt. gdyby elf był w kajdanach), człowiek nawet by się nie zawahał i poszedł dalej. Gabriel jednak widocznie był zbyt miękki i nie potrafił zignorować czyjegoś ubezwłasnowolnienia, bez względu na rasę i klasę społeczną. Pytanie tylko co on mógł zrobić, żeby nie rozproszyć swojej niewidzialności i nie zwrócić na siebie dodatkowej uwagi (tym bardziej smoka)?
Daritos spojrzał pobierznie na zakutych w kajdany ludzi (i półelfa) po czym wzruszył niewidzialnymi ramionami i ruszył dalej, biorąc za pewnik że pozostali ruszą za nim.
Nie jego sprawa, nie jego problem...
Kiedy nagle zaświecił mu w głowie pomysł. Niewolnicy z pewnością znają drogę, mogą się przydać. A przynajmniej jeden z nich, reszta może sobie gnić dalej. No ale jak już przeprowadzać akcję ratunkową to chyba hurtem. Tylko jak? Przydałoby się porządne zaklęcie wyciszające i Wulfram, który pod osłoną ciszy pozbyłby się szarych.
Zachowując wszystkie środki (cichej) ostrożności, Zaklinacz podzielił się swoimi spostrzeżeniami z pozostałymi.

Początkowo Virmien nie widziała sensu w uwalnianiu kogokolwiek. W zasadzie był to tylko zbędny balast i osoby, na które trzeba będzie jako tako uważać, a które z dużym prawdopodobieństwem wpędzą ich w dalsze kłopoty. Jednak argumenty przedstawione przez Daritosa sprawiły, że zaczęła rozważać taką ewentualność... Zapewne Gabriel w walce o dobro i sprawiedliwość ucieszy się z takiego obrotu spraw, a co niektórzy będą mogli wyładować nadmiar testosteronu na duergarach.
- I wilk syty, i owca cała. Ktoś dysponuje zaklęciem? - szepnął nietoperz po gamie wewnętrznych przemyśleń, trzepocząc skrzydłami nad niewidzialnymi głowami towarzyszy.
- Żadnych walk, idziemy dalej - szybko rozwiał wątpliwości Wulfram. Los niewolników był mu całkowicie obojętny, zaś możliwe profity z ich uwolnienia zbyt nędzne by ryzykować własną skórę. Nie był typem rycerzyka na białym koniu, naiwnie pomagającym wszystkim wokoło.
- Nie mam takiego zaklęcia - stwierdził Tarin. - Nie załatwimy tego po cichu. Nie możemy im pomóc.
Gdyby nietoperz miał jako takie ramiona, to pewnie by nimi wzruszył. Virmien poleciała przodem z zamiarem robienia cichego zwiadu i powrotu do pozostałych, jeśli znów trafią na smoka albo i gorsze stworzenia.
Daritos nie zamierzał protestować. Pokręcił tylko głową i stuknął dwa razy osobę przed sobą, dając do zrozumienia że można kontynuować wędrówkę, zostawiając niewolników samym sobie.
Gabriel nie posiadał zaklęć mogących od tak unieszkodliwić dwóch krasnoludów po cichu, szczególnie że jego magia opierała się na muzyce tkanej na jego specyficznej harfie. Mimo wszystko... Nie, być może wróci po nich później. Teraz sami i tak nie mieli szans uciec z siedziby pełnej duergarów...

Po krótkiej naradzie awanturnicy postanowili jednak nie mieszać się w nie swoje sprawy, i pozostawić niewolników ich własnemu losowi. Może wydawało się to dosyć brutalnym podejściem, jednak było naprawdę wiele “przeciw”, mogących ostro namieszać w planach wyjścia żywcem z siedziby Duergarów. Ruszyli więc dalej, nieco może z ciężkim sercem, jeden czy drugi obiecał sobie jednak tu kiedyś wrócić, i dopilnować uwolnienia zakutych w kajdany.

Przekradając się więc kolejnym korytarzem, po kilku chwilach trafili do jaskini, przez którą musieli przejść, nie było bowiem żadnej innej drogi. Problem jednak polegał na tym, iż owa jaskinia była jakby... stajnią, dla dosyć dziwacznych stworów przesiadujących w drewnianych boksach.


Uwięzione na łańcuchach, z pyskami i żuwaczkami unieruchomionymi kagańcami, wyczuły jednak niewidzialne towarzystwo, zachowując się dosyć szybko agresywnie. Pięć stworów zaczęło z siebie wydawać głośne niby to cykanie, kłapanie i jakby stukające mlaski, co oczywiście zwróciło uwagę pobliskiego Duergara, który darł japę na stwory, jednocześnie i podejrzliwie rozglądając się w koło, szukając zapewne przyczyny takiego zachowania...

Tarin nawet przez moment się nie zastanawiał, co robić dalej. Korytarz między boksami był dosyć szeroki, by wędrowcy mogli wyminąć samotnego dozorcę przemiłych stworzonek i ruszać dalej, bowiem kłopoty zdecydowanie nie były nikomu potrzebne.
Mag poczekał chwilę, a gdy duergar obrócił się w stronę jednego z boksów Tarin przemknął się za jego plecami, po czym poszedł w stronę drugiego wyjścia.
Wulfram również nie miał zamiaru szukać przygód w takim miejscu, starając się być jak najdalej od potwora prześliznął się korytarzem mając na oku jej lub jego potężne haczykowate kończyny. Serce biło mu niczym oszalałe, rozbudzona wyobraźnia ukazywała łatwość z jaką ostre chitynowe szpony rozrywały ciało i pancerz jednako. Wzrok poskramiacza bestii palił równie dobrze co dzikie ognie magów prześlizgując się po okolicy. Mimo przeciętnej temperatury ciało wojownika pokryło się zimnym potem spływając po plecach. Ciche działanie nie było jego domeną... jakże teraz pragnął z milczącym zacięciem wbić ostrze po samą rękojeść w trzewia bestii. Wszak tylko takie czyny mogły zapewnić mu nieśmiertelność w bajaniach bardów.
 
Kerm jest offline