Borys zbliżył się do Alexandra i po cichu zdał szybki raport. Szeryf pokiwał głową z zainteresowaniem, gdyż wieści były istotnie intrygujące. No tak, Amoryci. Kolejna, niepokojąca część pustynnej układanki. I jeszcze humanoidalny mech wielkości molochów z Lucid. Tak wiekowe maszyny musiały oznaczać jedno. Pochodziły z Ziemi, więc zwiastowało to kłopoty. Sytuacja w nowym świetle zmusiła Crow'a do przystania na propozycję, jaką wyłożył Ross. Nie zamierzał co prawda zmieniać planów i nadal od razu kierować się bezpośrednio do Abrahama. Tym samym polecił reszcie zaczekać, a sam zmierzył ku swojemu domowi.
Alexander mieszkał w kolejnej z przybudówek do ratusza. Wspiął się na szeroką werandę, a fotokomórka w drzwiach natychmiast zaskoczyła i metalowy właz rozsunął się na bok. Szeryf wszedł do średniego wielkością pomieszczenia, które łączyło pozostałe. W kuchni krzątała się Gabriela. - Witaj kochanie. Będę się streszczał. Muszę wyruszyć jednak jeszcze dzisiaj. Sprawa priorytetowa. Musisz zrozumieć - wypalił prosto z mostu, a sam wyjął na stolik swoje rewolwery, aby je przeczyścić.
Z drugiego pomieszczenia żona posłała mu gniewne spojrzenie. Wygląda na niezadowoloną, że zostawia ją tutaj ze wszystkimi sprawami miasta na głowie. I właśnie za takie rzeczy ją kochał. Była niezależna i zapalczywa, krótko mówiąc - odznaczała się charakterem. Dlatego też ludzie szanowali ją w mieście, które w przeciwieństwie do wielu wolnych społeczności, nie posiadało patriarchalnego charakteru. Gdy Alexander musiał opuścić Gersville, Gabriela skutecznie go zastępowała; z resztą miała więcej ,,jaj" niż niejeden facet w tych stronach. - Mam nadzieję, że nie pakujesz się w żadne kłopoty. Masz wrócić w jednym kawałku - podeszła do mężczyzny i ucałowała go w policzek, a właściwe skórzaną maskę.
Alexander sprawdził stan pocisków, zmienił strój i kapsuły w podajnikach surowicy, która stale była wtłaczana do jego organizmu. Z powrotem nałożył głęboko na głowę swój kapelusz i wyciągnął rękę, aby kruk mógł spocząć. Spojrzał na siebie w lustrze, jeszcze raz analizując plan. Prosto do Cain'a. Wytłumaczyć mu, że są po tej samej stronie, ale nie jako bezwładne pionki. Potem zapyta o Organ Khan, mianowicie co tamten wie o sytuacji i z której strony ją ewentualne ugryźć. Wszakże wkrótce może być z tego chryja. Kiedy polecą łby, nie będzie czasu na pertraktacje i wyrabiane sobie sprzymierzeńców.
Alexander pożegnał się z żoną, dając jej ostatnie wskazówki, co do opierki nad miastem. Ruszył na placyk, gdzie umówił się z resztą kamratów. Kilku mieszkańców minęło go po drodze, rzucając zdawkowe pozdrowienia. Cenili sobie szeryfa, w końcu sami go wybrali. Z drugiej strony ciągle odnosił wrażenie, że czują w jego obecności skrywaną trwogę. Trudno było im się dziwić. - No jesteś. Czy ty wszędzie musisz targać tego kruka? Nie podoba mi się sposób, w jaki na mnie zerka - rzekł pastor - Łypie niczym jakiś demon. - Nie jęcz. Po prostu się zbierajmy.
Ostatnio edytowane przez Caleb : 23-08-2013 o 09:42.
Powód: kosmetyka
|