Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-08-2013, 09:24   #10
Caleb
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Borys zbliżył się do Alexandra i po cichu zdał szybki raport. Szeryf pokiwał głową z zainteresowaniem, gdyż wieści były istotnie intrygujące. No tak, Amoryci. Kolejna, niepokojąca część pustynnej układanki. I jeszcze humanoidalny mech wielkości molochów z Lucid. Tak wiekowe maszyny musiały oznaczać jedno. Pochodziły z Ziemi, więc zwiastowało to kłopoty. Sytuacja w nowym świetle zmusiła Crow'a do przystania na propozycję, jaką wyłożył Ross. Nie zamierzał co prawda zmieniać planów i nadal od razu kierować się bezpośrednio do Abrahama. Tym samym polecił reszcie zaczekać, a sam zmierzył ku swojemu domowi.
Alexander mieszkał w kolejnej z przybudówek do ratusza. Wspiął się na szeroką werandę, a fotokomórka w drzwiach natychmiast zaskoczyła i metalowy właz rozsunął się na bok. Szeryf wszedł do średniego wielkością pomieszczenia, które łączyło pozostałe. W kuchni krzątała się Gabriela.
- Witaj kochanie. Będę się streszczał. Muszę wyruszyć jednak jeszcze dzisiaj. Sprawa priorytetowa. Musisz zrozumieć - wypalił prosto z mostu, a sam wyjął na stolik swoje rewolwery, aby je przeczyścić.
Z drugiego pomieszczenia żona posłała mu gniewne spojrzenie. Wygląda na niezadowoloną, że zostawia ją tutaj ze wszystkimi sprawami miasta na głowie. I właśnie za takie rzeczy ją kochał. Była niezależna i zapalczywa, krótko mówiąc - odznaczała się charakterem. Dlatego też ludzie szanowali ją w mieście, które w przeciwieństwie do wielu wolnych społeczności, nie posiadało patriarchalnego charakteru. Gdy Alexander musiał opuścić Gersville, Gabriela skutecznie go zastępowała; z resztą miała więcej ,,jaj" niż niejeden facet w tych stronach.
- Mam nadzieję, że nie pakujesz się w żadne kłopoty. Masz wrócić w jednym kawałku - podeszła do mężczyzny i ucałowała go w policzek, a właściwe skórzaną maskę.
Alexander sprawdził stan pocisków, zmienił strój i kapsuły w podajnikach surowicy, która stale była wtłaczana do jego organizmu. Z powrotem nałożył głęboko na głowę swój kapelusz i wyciągnął rękę, aby kruk mógł spocząć. Spojrzał na siebie w lustrze, jeszcze raz analizując plan. Prosto do Cain'a. Wytłumaczyć mu, że są po tej samej stronie, ale nie jako bezwładne pionki. Potem zapyta o Organ Khan, mianowicie co tamten wie o sytuacji i z której strony ją ewentualne ugryźć. Wszakże wkrótce może być z tego chryja. Kiedy polecą łby, nie będzie czasu na pertraktacje i wyrabiane sobie sprzymierzeńców.
Alexander pożegnał się z żoną, dając jej ostatnie wskazówki, co do opierki nad miastem. Ruszył na placyk, gdzie umówił się z resztą kamratów. Kilku mieszkańców minęło go po drodze, rzucając zdawkowe pozdrowienia. Cenili sobie szeryfa, w końcu sami go wybrali. Z drugiej strony ciągle odnosił wrażenie, że czują w jego obecności skrywaną trwogę. Trudno było im się dziwić.
- No jesteś. Czy ty wszędzie musisz targać tego kruka? Nie podoba mi się sposób, w jaki na mnie zerka - rzekł pastor - Łypie niczym jakiś demon.
- Nie jęcz. Po prostu się zbierajmy.
 

Ostatnio edytowane przez Caleb : 23-08-2013 o 09:42. Powód: kosmetyka
Caleb jest offline