Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-08-2013, 19:56   #111
Plomiennoluski
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
- Kto tu kurwa pozakładał ładunki wybuchowe?! - Ryknął Shroud do wszystkich na ogólnym kanale. Zastanawiał się czy da radę rozbroić to cholerstwo lub je zneutralizować. Najpierw trzeba jednak było opóźnić start, przy przeciążeniu raczej ciężko by było to rozbrajać, a tak miałby kilka minut na neutralizację, oczywiście o ile otworzenie drzwi nie aktywowałoby bomby.

- Do wszystkich! Musimy bezwzględnie zatrzymać ten statek! Shroud, Kerensky gdzie jesteście? – W słuchawce rozległ się głos Massimo.
- Niedaleko maszynowni, chyba! - Odkrzyknął technik. Shroud nie mając lepszego pomysłu, ściągnął bombę z drzwi, i wsadził ją do przenośnego zestawu z narzędziami. Kilkadziesiąt sekund wygrywało z jedenastoma minutami. W takim czasie, równie dobrze mógłby wyrzucić ją za okręt, pozwalając na w miarę bezpieczną eksplozję poza ścianami Harvestera. Był gotów stawić czoła czemukolwiek, co by na nich czekało, jeśli wkrętarko wystrzeliwarka by nie starczyła, miał teraz w kieszeni bombę. Ignorował celowo fakt że była żywa, tykająca i miała zamiar wybuchnąć niezależnie od zamiarów Oliviera. Gdyby tych szczegółów nie ignorował, zapewne by się znowu rozkleił jak w kabinie skanera.


- Massimo…? Stevenson...? - zaczęła po chwili bardzo chwiejnym i niepewnym głosem w interkomie. Usłyszeli nagle głos Nicko w interkomie.
- Jeszcze żyjemy! - odpowiedziała Melisa.
- My też, tylko ciemno tu. - Rzucił na ogólnej częstotliwości Olivier. Włączył latarkę skafandra i ruszył do maszynowni, ocenić co i jak. Miał nadzieję że nie natknie się na jeszcze bardziej przykre niespodzianki.

- Silniki zamilkły, wszyscy do pomieszczeń z maszynami do podtrzymywania życia, nie widziałem tam niczego podejrzanego a byłem niedawno, trzeba się przegrupować i zebrać w jedną grupę! - Krzyknął do mikrofonu, miał nadzieję że wiadomość dotrze do wszystkich. - Bennet, wszystko z tobą w porządku? Rusz no się, zbieramy się z powrotem do maszyn Anioła. - Starał się być w miarę spokojny mówiąc do nawigatora, ale było mu ciężko, nerwy miał napięte jak postronki. Ruszył z powrotem do drzwi, którymi tutaj dotarli, sprawdzić czy w ogóle działają mimo braku zasilania, jeśli nie, zostawały mu włazy techniczne.
Tutaj macie czas na ostatnie działania i wpisy potem - patrz TURA 5.


Olivier miał zamiar dojść do włazów technicznych, największym minusem zamków w tych drzwiach, był fakt że zatrzaskiwały się na dobre. Procedury bezpieczeństwa przeciwko dekompresji, przy okazji całkiem niezła pułapka. To były ostatnie świadome myśli Shrouda. Po sekundzie jego uszy zaczęły boleć od szumu, który je wypełnił, nie był to chyba nawet dźwięk w słuchawkach, a samych uszach i głowie. Prawie tak jak na Dragonie. Przed oczami zaczęły mu migać kształty i plamy, całkiem jakby ktoś odpalił stroboskop prosto w jego nieprzygotowane źrenice. Nie był pewien czy jeszcze w ogóle ma oczy. Nie był już pewien czy widzi światła, czy coś innego.



Zdawało mu się, że jego eks wrzuca coś do blendera, kurczaka, nie, to było dziecko... Dźwięki ponownie przeszyły jego uszy i już nie wiedział czy w blenderze wylądowało dziecko, czy jego własny mózg. Nie chciał nic wiedzieć ani czuć. Blender... blender zniknął, zamiast niego stała przed nim jego była żona, wręczająca mu drinka, jej zakrwawiony uśmiech był dość upiorny, ale przyjął szklankę jak zwykle. Dopiero po chwili zorientował się że coś jest nie tak, nie chodziło nawet o rozrzynający bębenki i czaszkę szum z piskiem, w gardle coś mu utknęło, kostka, wykrztusił ją i ponownie spojrzał na drinka. Próbował wypuścić z dłoni krwawą mieszankę, jaka się w niej znajdowała, ale nie był w stanie. Nie wiedział już nawet co jest prawdą, co halucynacją, czy on sam naprawdę istnieje i czy faktycznie właśnie wypił swoje zmiksowane dziecko, które nigdy się nie urodziło. Może jednak się urodziło? Może urządzili sobie z żoną ucztę Hanibala? Cały świat dookoła wirował, pisk w uszach w końcu przekroczył próg, który Olivier był w stanie w jakikolwiek sposób znieść.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline