Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-08-2013, 23:55   #87
kanna
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Medyczka znieruchomiała na moment, oczy jej pociemniały. Po chwili zacisnęła palce lewej dłoni na skraju muru, mocno, bardzo mocno. Czuła, jak nierówności powierzchni odbijają się na opuszkach, zostawiając wklęsły wzorek. Nie czuła się specjalnie zżyta z byłą więźniarką ani nie poruszała jej śmierć jako taka – widziała w życiu dużo trupów. Odebrała jednak zamach na Marthę bardzo osobiście, jak policzek – ktoś podniósł rękę na jej dzieło. Na jej pracę. Zniszczył to, czego udało się jej dokonać. Sprawa robiła się.. osobista. Choć zabójca Marthy najprawdopodobniej nie miał pojęcia o istnieniu Kesy, to właśnie stal się jej wrogiem. A może miał? W końcu znała jedną osobę, dla której dojścia Marthy do zdrowych zmysłów było bardzo niefortunne.

Choć z drugiej strony… Przeniosła spojrzenie na strażników.
- Powiedzieliście „zabójcy’? Ktoś jeszcze zginął? Został zaatakowany? – dopytała.
- Na całe szczęście nie. Widocznie Martha spłoszyła… ale widzicie, to już nie pierwszy zamach. Sama przecież panienka była świadkiem poprzedniego i panience von Szant życie uratowała.
- Taak.. - Kesa zmyśliła się. - Pewność macie, ze to panienka była celem? Przecież jej pokoje w zupełnie innej części są niż te, które Martha zajmowała. Chcę zobaczyć jej ciało. Zaprowadźcie mnie.

Dziewczyna leżała w kałuży krwi na korytarzu, na piętrze. Przed wejściem do swojego pokoju. Nad ciałem nachylał się nieznany jej człowiek. Obok stał von Szant. Zdenerwowany przygryzał dolną wargę. Widząc wchodzącą Kesę podszedł do niej.
- Przykro mi - powiedział. - Dwa ciosy nożem zadane od tyłu. Jeden przebił serce. Nie cierpiała długo.
- Przyślę chłopaków, żeby zabrali trupa
- odezwał się mężczyzna kończąc oględziny. - Lepiej będzie jeśli przez najbliższy czas podwoi pan ochronę panience, panie radco.

- Pozwólcie mi spojrzeć
- powiedziała Kesa podchodząc do ciała.
- A proszę bardzo - mężczyzna zrobił jej miejsce.
Przyklękła na podłodze.
- Tak leżała, czy ruszaliście ją? - zapytała nieznajomego.
- Obróciłem ją na plecy - odparł schylając się i obracając trupa twarzą do podłogi. - Leżała jakoś tak.

Oglądała ciało przesuwając po nim dłońmi, powoli i dokładnie, centymetr po centymetrze
Nóż wszedł w ciało pod żebrami na plecach, po lewej stronie kręgosłupa. Z dołu do góry. Dwie rany obok siebie. Ostrze rzeczywiście musiało sięgnąć serca. Ktoś zaszedł ją od tyłu, kiedy wychodziła z komnaty. Dlaczego wyszła? Czego szukała?
Po skończonych oględzinach - przy pomocy mężczyzny – Kesa obróciła ciało na powrót na plecy. Zamknęła Marcie oczy, zmówiła krótką modlitwę, a potem poleciła przynieść płótno, żeby ją przykryć.
- Możemy porozmawiać, na osobności? - zapytała von Szanta.
- Tak, oczywiście. Przejdźmy do mojego gabinetu - wskazał ręką.

Poszła przodem, potem poczekała, aż rajca otworzy drzwi i usiadła na wskazanym miejscu.
- To wszystko nie pasuje do siebie… - zaczęła powoli. - Matrha była przerażona, roztrzęsiona, na pewno nie ryzykowałaby starcia z nikim. Chyba, ze napastnik wszedłby przez okno jej pokoju – ale wtedy skuliłaby się w kącie, na posłaniu nie miała na tyle sił ani determinacji, żeby uciekać.
Rajca usiadł także i słuchał jej w skupieniu.
- Została zaatakowana od tyłu - kontynuowała Kesa. - Ktoś zaszedł ją i wbił nóż, dwa raz, oba ciosy precyzyjne, oba potencjalnie śmiertelne. To nie był atak zaskoczonego napastnika. Nie stanowiła żadnego zagrożenia, wystarczyło by ją ogłuszyć.
- Może widziała napastnika a ten nie chciał, żeby go rozpoznano?
- poddał w wątpliwość jej tok rozumowania.
Pokręciła głową, zastanawiając się.
- Ktoś z lochów? Była jak obłąkana przez ostatnie lata... Nie powinna wiele pamiętać. Może ktoś z przeszłości. Mąż?
Westchnęła, pocierając kark, zesztywniały ciągle nieco po nocy w niewygodnej pozycji.
- Dziwi mnie też, że sama wyszła z komnaty – nie zrobiła by tego z własnej woli. Ktoś ją wywabił, albo powołując się na mnie, albo był to ktoś, kogo znała. Komu ufała, sądziła że może ufać. - potrząsnęła głową, jakby odganiając od siebie to, co oczywiste. - Nie wiem, może szła do kuchni poprosić o jedzenie? Mozę głód ją wywabił?
- Tego niestety nie dowiemy się już nigdy.

Spojrzała na mężczyznę.
- Czy ktoś widział napastnika? Wiadomo, którędy wszedł, jak wyszedł? I druga sprawa: czy poznaliście jakieś okoliczności napadu na waszą córkę, tam w lesie? Kogoś podejrzewacie? Kogoś ujęto?
Westchnął. Spojrzał na nią przenikliwie jakby szacując ile może jej powiedzieć.
- Niewiele wiemy. Nikt go nie widział. Nie wiemy jak dostał się do domu. Kilka okien było uchylonych, pewnie jednym z nich. Drzwi od służby też nie były zamknięte na klucz. Frontowe zresztą podobnie ale tam by go zauważono. Jeśli zaś pytacie o Marinę... - zawiesił głos. - Może byłoby bezpieczniej dla was, gdybyście nie wiedzieli. Nie chciałbym was wprowadzić w jakieś kłopoty ani zaprzątać głowy moimi problemami.

Kesa spojrzała na rozmówcę uważnie i pochyliła się nieco w jego stronę.
- Sama się wprosiłam do waszego życia, ratując Marinę. Zwykle nie bywam tak.. popędliwa w niesieniu pomocy, ale los dał mi drugą szanse i postanowiłam z niej skorzystać. Uratowanie waszej córki było spłatą długu, który zaciągnęłam. Jestem więc wplątana w wasze kłopoty, czy tego chcecie czy nie. Poza wszystkim - uśmiechnęła się lekko - mogliście mnie przecież zostawić w lesie, prawda?
- Mówcie. Należy mi się szczerość. A o moje bezpieczeństwo się nie martwcie, przywykłam dbać o sobie.


W głosie Kesy był spokój i determinacja. Rajca zaczął mówić.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline