Cathil wybudzała się z otumanienia powoli, aż wreszcie zorientowała się, że jest uwięziona, zakuta w kajdany, w zimnej celi, na łasce obcego mężczyzny. Nie mogła powstrzymać ogarniającej ją paniki. Jej oddech i serce pzyspieszyły nienaturalnie. Chciała się wyrwać. Kajdany zagrzechotały, napinając się pod jej naporem.
- De la cooo… ooo…? - zająkał żałośnie
Orin czując rozsadzający czaszkę ból. Wisiał bezwładnie w łańcuchach i nie wyglądał najlepiej.
- Przypomnij mu! - powiedział blondyn a z cienia wyszedł mężczyzna. Był dobrze zbudowany a z oczu nie patrzało mu dobrze.
Cios w brzuch sprawił, że niziołkowi zaparło dech i przez dłuższą chwilę nie mógł złapać powietrza.
- No i jak? Pamięć wraca?
Cathil nie przestawała się wyrywać.
- Zostaw go - warknęła.
[MEDIA]http://31.media.tumblr.com/tumblr_m9fd4w8dLa1rwdd3po1_500.gif[/MEDIA]
- Przepraszam panią pani… - podszedł do łuczniczki zawieszając głos.
Cathil wiedziała czego się spodziewać. W milczeniu przygotowywała się na ból.
- Zapomniałem na samym początku wyjaśnić wam zasady. Otóż pytania zadaję JA. Wy na nie odpowiadacie. Jeśli nie otrzymuję odpowiedzi, bądź odpowiedź mnie nie satysfakcjonuję, bądź też - tutaj zrobił małą przerwę - odzywacie się nie pytani, to wtedy do akcji wkracza mój przyjaciel. - Skinął ręką. - Lekko, ostrzegawczo.
Osiłek podszedł do Cathil i bez ostrzeżenia uderzył w twarz otwartą dłonią. Mimo, że miarkował cios, głowa odskoczyła w bok a z przeciętej wargi popłynęła krew.
Von Gass ponownie podszedł do niziołka.
- No więc? Gdzie obrazy?
Łuczniczka uśmiechnęła się, a płynąca z rany krew zabarwiłą jej zęby na czerwono. Splunęła mężczyźnie na lśniące buty, obiecując sobie że następnym razem będzie celowała w prawe oko.
- Zaraz… - Orin zakasłał mocno - Moment… Nie wiem o co panu chodzi panie Von Gass… Nie znam żadnego Piczy, przysięgam! A mój kuzyn - zrozpaczony niziołek zawahał się na chwilę… - On tak na prawdę nie jest moim kuzynem! Ja w ogóle go nie znam!
- Sorley… ty mnie uważasz za kretyna, czy co?
- Kre… Kret… Cooo? - Orin wybałuszył oczy - N… Nnn... Nie! - zaskrzeczał żałośnie, jego twarz przedstawiała skrajną rozpacz a oczy się zaszkliły - M… Mmmyślałem, że podobał się panu występ…
- Czy ja się ciebie chędożony w pytę kurduplu pytam o jakieś pierdolone występy? Hę? - nachylił się do niziołka tak, że ich oczy były na jednym poziomie. - Pytam się po raz kolejny, i tym razem radzę dać mi bardziej zadowalającą odpowiedź, gdzie są moje obrazy?!
- J… J, ja nie wiem… - odpowiedział Orin lecz szybko zorientował się, że taka odpowiedź nie zadowoli jego rozmówcy - Znaczy się kogo w końcu te obrazy, de la Piczy czy pańskie? - zapyta niemal płacząc bo znów popełnił gafę - zadał pytanie. Przymrużył szybko oczy niemal pewien, że ich oprawca mu przyłoży.
Cathil słuchała wykrętów Orina z rosnącym przerażeniem. W co on się wpakował? I do tego prawie kpił z mężczyzny, który trzymał jego życie w ręce. Niziołek nie był stworzony do znoszenia bólu.
- Co, lubisz bić kurduple? Pewnie aż ci się jaja kurczą na samą myśl? - spróbowała sprowokować okrutnika i ściągnąć na siebie jego gniew.
Blondas skinął na mięśniaka. Ten podszedł do niziołka i wymierzył mu kolejny cios w brzuch, po którym bard zgiął się w pół, na tyle na ile pozwalały mu kajdany, oglądając przez chwilę sprzączkę w swoim pasie. Ból był tak okropny, że przez chwilę spodziewał się zobaczyć przez dziurę w swoim brzuchu ścianę, lecz wszystko było na swoim miejscu. Zdawało mu się, że następny cios może uszkodzić mu wątrobę, jeśli jeszcze jest cała.
W czasie kiedy niziołek cierpiał von Gass podszedł do łowczyni.
- Coś się bardzo wyrywasz gołąbeczko. Zajmę się tobą za chwilę, obiecuję a teraz zamknij swoją słodką buźkę.
W Cathil buzowała wybuchowa mieszanina strachu i gniewu. Łowczyni spojrzała na mężczyznę, jak na zwierzynę, wyszczerzyła dziko zęby i rzuciła się w kajdanach, próbując go dosięgnąć.
[MEDIA]http://24.media.tumblr.com/tumblr_m4eau9iuFS1rwdd3po1_500.gif[/MEDIA]