Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-08-2013, 20:00   #292
Gettor
 
Gettor's Avatar
 
Reputacja: 1 Gettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputację
Tarin prześliznął się bez problemów obok tresera dziwnych bestii, miejsca było wszak na środku jeszcze gdzieś na trzy metry... gorzej jednak było już z Wulframem. Mimo syków i ogólnego hałasu wywoływanego przez dziwaczne stwory, mimo klnięcia Duergara, by jego stworki się uspokoiły, Wulfram i tak za mocno skrzypiał. No cóż, kto w końcu umie się bezszelestnie skradać w pełnej płytówce.

Duergar podejrzliwym wzrokiem omiótł jaskinię, po czym podszedł do jednego z boksów z potworami. Stamtąd wziął włócznię, po czym znów zaczął się rozglądać... i kogoś nawoływać!.

Gabriel zareagował niemal natychmiastowo, pełna płytówka była zdecydowanie kiepskim pomysłem w próbie pokonania kompleksu jaskiń duergarów cichaczem. Inna rzecz, połechtała go myśl że właśnie ratuje tyłek jednookiemu gadule. Pozostając niewidzialnym wyszeptał pod nosem formułkę zaklęcia, które skoncentrował gdzieś na zagrodach insektów.

Nagle z jednej zagród wydobył się głośny odgłos ocierania się o siebie metalowych elementów, wystarczająco głośny żeby nadzorca mógł go usłyszeć i zwalić winę na nerwowo biegające po zagrodach ankhegi. Elf mając nadzieję, że jego plan wypali chociaż w kilku procentach poszedł po rozum do głowy. Gdzieś, ktoś, kiedyś opowiadał mu o purpurowych robalach rozmiarów małej wioski które z pod ziemi wyczuwały drgania wszystkich istot dotykających jej. W sumie robal to robal, a Gabriel nie posądzał insektowate o ostrość zmysłów dorównującą smoczym, więc założył podobny system wykrywania intruzów. Pstryknął palcami uruchamiając niewidzialne skrzydła przytroczone do również niewidzialnych w chwili obecnej butów, i przeleciał przez pomieszczenie w ślad za Tarinem.

Treser dziwacznych bestii został zaintrygowany dziwnymi odgłosami dobiegającymi z jednej z zagród, kierując w tamtą stronę włócznię. Warknął coś znowu do swego towarzysza, a ten... pognał w nieznanym niewidzialnemu towarzystwu kierunku, o mało w pewnym momencie nieświadomie na nich wpadając.

Nagle też, owy Duergar stracił nagle łeb. I to dosłownie. Głowa tresera została odrąbana jednym cięciem, a reszcie awanturników ukazał się już widzialny Wulfram z zakrwawionym mieczem.
- Działał mi już na nerwy - Burknął mężczyzna, po czym i odcięty łeb, i ciało wrzucił do jednej z zagród, gdzie jeden ze stworów, wciąż mając kaganiec na pysku, próbował pożreć łysego brodacza.

Pozostali na moment w jaskini sami, ze sporych rozmiarów plamą krwi na posadzce, widzialnym Wulframem, i mocno szalejącymi stworami w zagrodach...

- Nie miała baba kłopotu... - mruknął Tarin. Płeć co prawda się zgadzała, ale reszta... - Za nudno nam było. Niech go szlag.
Życzenie mogło się wnet spełnić, bowiem zamieszanie zrobiło się niezłe, a Wulfram - nie da się ukryć - rzucał się w oczy.
Na razie jednak Tarin nie miał zamiaru nic robić. Bo i co mógłby zdziałać? Pozostawało tylko czekać.
- Pozostańcie w ukryciu, jeśli natkniemy się na przeciwników pamiętajcie że mamy misję do spełnienia. Nie warto ryzykować dla jednostki. - przez chwilę zastanawiał się czy jego słowa zgadzają się z tym co naprawdę myśli o zaistniałej sytuacji. Wojna o Silverymoon stała się jego wojną. Stawał się za stary na profesjonalizm. - Naprzód - rzucił tylko, odkładając na później wszelkie przemyślenia.

- Ciężka cholera, wyluzuj dopóki stąd nie wyjdziemy, ja naprawdę nie szastam zaklęciami na lewo i prawo - powiedział do Wulframa niewidzialny elf podlatując do niego i z powrotem usuwając z linii wzroku ewentualnych gapiów.
- Wulfram, cholero jedna! - Wycedził cicho przez zęby Zaklinacz. - Niewolników to nie ratujemy, bo szkoda zachodu, a teraz spontanicznie rąbiesz wszystko?! Gabriel, pospiesz się i zmywajmy się stąd.
- No to idziemy, idziemy - Ponagliła ich niewidzialna Krasnoludka. Ruszyli więc dalej, znów również ze skrytym magią Wulframem, opuszczając czym prędzej jaskinię z zagrodami.

Po kolejnych dwóch korytarzach, i jakimś pustym pomieszczeniu mieszkalnym, towarzystwo znalazło się na… arenie?? Albo w jakiejś prymitywnej świątyni? Pewni zastosowania owego pomieszczenia nie byli, co ważniejsze jednak, znajdowali się tu bez żadnych Duergarów, dalej zaś prowadziły kolejne dwie odnogi… jak nic błądzili.


- Chodźmy w lewo - zaproponował Tarin. - Chyba że wolicie rzucać monetą.
W normalnych okolicznościach obejrzałby dokładnie całe pomieszczenie, ale to z pewnością nie były normalne okoliczności i zdecydowanie lepiej dla nich byłoby wynieść się stąd jak najszybciej.
- Daritosie, jesteś w stanie sprawdzić te korytarze swoim zaklęciem? Głupio pobłądzić i tracić czas, a niewidzialność nie jest wieczna - zwrócił się Gabriel do siwego maga.
Zaklinacz kiwnął głową, co po chwili potwierdził też słownie, bo przypomniał sobie że nikt jego kiwnięcia nie dostrzegł z oczywistych powodów.
Rzucił czym prędzej zaklęcie magicznego oczka i skierował swoje cudeńko w kierunku prawego korytarza. Przez jakieś dziesięć minut, koncentrując się na swym czujniku, Zaklinacz poznawał teren biegnący prawym korytarzem, i niestety, ale nie wyglądało to wszystko zbyt obiecująco. Tunele, tunele ciągnące się bez końca, i naprawdę sporadyczne, niewielkie i opuszczone pomieszczenia, a wszystko zaś zdawało się schodzić coraz niżej i niżej w głąb ziemi, sam Daritos miał zaś dziwne wrażenie, jakby owe korytarze ciągnęły się do samego Podmroku. Może i właśnie tak było, wziąwszy pod uwagę iż tu panowały Duergary… oni z kolei mieli się z owej góry wydostać, a nie zagłębiać się coraz bardziej pod powierzchnię! Czyżby więc Tarin miał nosa, proponując lewy korytarz?

- Dobra, moi państwo. - Powiedział w końcu Daritos po kilku minutach skupienia. Zaklinacz potarł czoło dłonią. - Trochę to trwało, ale musiałem się upewnić i wejść trochę głębiej w korytarz. Prawa odnoga zdecydowanie nie jest dla nas, wchodzi głębiej w dół, a nie ku powierzchni i było tam już tak ciemno, jakby prowadził do samego Podmroku. Idziemy lewym.
- Masz jeszcze parę tych oczek? - spytał Tarin.
- Możliwe, a do czego? - Spytał prewencyjnie Zaklinacz. - Jeśli mają iść przed nami to będzie potrzeba kogoś, kto będzie mnie niósł, albo chociaż za rękę prowadził, bo muszę się absolutnie skupić na kontrolowaniu oczka.
- Poniosę Cię, sprawdzaj teren przed nami swoją magią - stwierdził krótko Wulfram.
- Tylko powiedz mi gdzie jesteś… - dodał.
 

Ostatnio edytowane przez Gettor : 31-08-2013 o 21:01.
Gettor jest offline