Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-09-2013, 14:13   #113
Plomiennoluski
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
- Bennett?! - Wychrypiał w niedowierzaniu Olivier, ale najwyraźniej to, co próbowało rozwalić mu skafander i czaszkę już nie było nawigatorem Space Dragona. Starał się obrócić, tak żeby mieć jakąkolwiek szanse zareagować na nadchodzące ciosy. Coś musiał zrobić, ale nie bardzo miał co. Wypuścił wiązkę wkrętów w kierunku byłego współpracownika, miał nadzieję że to go chociaz spowolni i będzie miał szansę się zastanowić chociaż na sekundę.

Pociski poszybowały w stronę celu przebijając skafander na klatce piersiowej. Kerensky zachwiał się, ale opuścił pręt, znów pudłując.

- Petrenko nie żyje. Sterówka jest opanowana przez żywe trupy, nie ma do niej dostępu. Czy ktoś mnie jeszcze słyszy? Czy są tu jeszcze inni żywi załoganci? - odezwała się Melisa przez interkom.

- Jeszcze nie zginęłam - przecisnęła ostro przez zęby Nicko. Musiało skręcać ją z bolów, co było słychać w jej glosie.

- Kto .. tam .. jest? - usłyszała niespodziewanie drżący, kobiecy głos. Rozdygotany i zachrypnięty. - To wy? Ze sterówki? To wy wyłączyliście całe zasilanie?

- Nicko! Co z tobą? Gdzie jesteś? A Kerensky i Shroud? - dało się znowu słyszeć głos Melisy - Kim jesteś? To wy kontaktowaliście się z nami?

- Tak. To był Denis. Ale on ... on ... już go nie ma. - odpowiedziała nieznajoma kobieta.

- Czy jest z tobą ktoś jeszcze? Czy ktoś jeszcze przeżył? Kim jesteś? - ponownie odezwała się Melisa.

- Tylko ja. Już teraz tylko ja. Czy potraficie przywrócić zasilanie? Za siedem minut nie powinno nas tutaj być.

- Dlaczego nie powinno nas tu być akurat za siedem minut? - i znowu Melisa.

- Bo założyliśmy ładunki wybuchowe przy silniku. I za siedem minut wybuchną.

- To wy jesteście tym drugim statkiem. Gdzie on - ratowniczka przerwała na chwile odkasłując mocno - Gdzie on jest?!

- Pod poszyciem Harvestera podczepiony do włazu towarowego. Ale przejście jest zablokowane. Brak zasilania. Próbuję się przedostać ale nie mam narzędzi. Zostały przy Danielu. A on ... on .. ma broń i jest ... nie jest już sobą. To czetorosobowa jednostka wojskowa z systemami maskowania i rakietami. Jesteśmy grupą specjalną korporacji VITELL. A raczej byliśmy bo przeżyłam tylko ja.

- Numer pomieszczenia w którym jestes?

- Korytarz między ładownią pierwszą i drugą. Oznaczony jako A-4. Jakieś dwadzieścia metrów od maszynowni. Ale na jedynej drodze jest Daniel. I ma ten jebany karabin.

Shroud próbował się przeturlać i wstać, byle dalej od Benneta. Posłał mu przy tym jeszcze jedną wiązkę i rozglądał się za przecinarką, którą niósł wcześniej nawigator. Włączył latarkę i szukał jak cukrzyk insuliny. Miło było usłyszeć głos kogoś żywego, ale miał problemy na głowie.

- Mam tą pieprzoną bombę w kieszeni. Bennet też już nie jest sobą i próbuje mnie zabić, jestem zaraz przy maszynowni. - Miał nadzieję że próby nawigatora okażą się bezskuteczne i da radę się go pozbyć. Powinien był go zostawić w kosmosie, nie miałby teraz problemów.

Znalazł przecinarkę kawałek dalej. Leżała pod ścianą. Kerensky powoli odwracał się w stronę Shrouda kontynuując swój marsz.

Olivier rzucił się po przecinarkę, która okazała się najlepszym narzędziem do usuwania czegoś, co nie chce umrzeć jakie do tej pory wykoncypował i miał dostępne. Obrócił się szybko odpalając jednocześnie płomień i zamachnął się na nogi Benneta. Miał zamiar najpierw zwalić go z nóg, a potem upewnić się, ze nie będzie mógł mu już zagrozić, mimo problemów z umieraniem. Ogniste ostrze przecięło powietrze i ramię łydki nawigatora. Następnie przyszła kolej na ręce i głowę. Nie przestawał ciąć aż był pewien, że nawet kawałki, gdyby się nagle ożywiły, nie były mu w stanie zagrozić. Mimo że robota była paskudna, nie skapnęła na niego ani jedna kropla krwi, tego by już chyba nie zdzierżył. Małe błogosławieństwo gorącego płomienia, który od razu zamykał wszelkie otwory, którymi jucha mogłaby się wydostać. Bennet, który pomógł mu się wydostać z Dragona, którego sam potem ciągnął przez kosmos na Harvestera, był martwy. Przyglądał się chwilę resztkom ciała, dopóki z letargu nie wyrwał go znajomy głos.

- Nie ruszaj się i siedź cicho - wydusiła z siebie - Melisa... Do windy... - kończyła co raz słabszym głosem, który w końcu ucichł.

- Melisa? Gdzie jesteś? Kto wie jak przestawić licznik na tej przeklętej bombie? Jak się sam za to zabiorę, to będzie źle. - Rzucił zduszonym głosem do mikrofonu.

- Jestem przy włazie technicznym, prowadzącym na korytarz, niedaleko sterówki.

- To nie do końca tam gdzie ja, wie ktoś jak rozbroić tą bombę? Jeśli nikt mi nie powie przez pół minuty, zacznę ją rozbrajać, a jak spieprzę, to wszyscy pewnie zginiemy!. - Ryknął do mikrofonu. - Nie bardzo chce mi się umierać, bo na zewnątrz widziałem jakiś jeszcze statek przycumowany, więc może damy radę się ewakuować. - Dodał na zachętę. Skoro przeżył do tej pory i wszystko co się dookoła działo, to nieśpieszno mu było umierać, mimo że najwyraźniej wszechświat bardzo chciał to zmienić.

- Spróbuj otworzyć panel przy bombie. Powinna tam być karta kodowa. Podaj numer 65320912. Może zadziała.

Shroud nie miał wiele do stracenia, wyciągnął narzędzia i dobrał się do panelu, miał jedynie nadzieję że nie ma tam dodatkowego zapalnika lub czegokolwiek podobnego. Zamiast powtarzać sobie numer w myślach, napisał go przecinarką, osmalając po prostu podłogę w kształcie cyfer. Miał nadzieję że zadziała.

Zadziałało. Cyfry zatrzymały się w odliczaniu na 5:27. Licznik wyzerował. Bomba została wyłączona.

- I jak? - dało się słyszeć głos kobiety po drugiej stronie. - Załatwiłeś je?

- Pięć dwadzieścia siedem, to moje nowe liczby na loterię. Mamy czas, bomba jest rozbrojona… Spotkałyście któregoś z tych nie martwych martwych w kanałach technicznych? Jeśli nie, proponuję się stąd nimi ewakuować i opuścić ten przeklęty statek. - Rzucił Shroud, któremu z ulgi prawie zmiękły nogi. Teraz musiał jedyni tunelami dostać się na zewnątrz.

- Załatwiłeś obie bomby? Drugą założyliśmy w magazynie numer dwa.

- Kurwa… Gdzie jest magazyn numer dwa i w którym miejscu ja założyliście, będę musiał przeciąć drzwi, albo wcale nie mamy dużo czasu. - Rzucił Shroud. Zaczynał sie czuć jak niewierny Tomasz, tylko ze on momentami zapominał o Murpy’m.

- Ty - zaśmiała się kobieta- Wyluzuj. Był tylko jeden ładunek. Żartowałem. To bomba kompensacyjna, atomowa. Wystarczyłaby na rozpierdzielenie w drobny mak tego przeklętego statku. Taki żart. Przepraszam. Postawię ci piwo za to, dobra? Jak już wylecimy z tego burdla.

- Piwo… duże piwo i może coś jeszcze, ja tu prawie zawału dostałem, byłem na zewnątrz jak Space dragona wysadziło, nie lubię latać w kosmosie po takich wybuchach. - Właściwie to mógłby kląć, płakać, złościć się i załamywać, ale czuł zbyt wielką ulgę. Po prostu ruszył do korytarzy technicznych. Musiał się dostać do pomieszczeń z Aniołem a stamtąd na zewnątrz przez dziurę i do statku, którym mogli się stąd ewakuować. Wszyscy którzy przeżyli.
- Idę do tuneli, najpierw do podtrzymywania życia, dalej do dziury na zewnątrz. Mam nadzieję że spotkamy się i ewakuujemy tym waszym statkiem. Jakby co mam przecinarkę plazmową. - Rzucił do kobiet. Nie był w stanie się wściekać. Zmienił baterię na nową i ruszył do tuneli technicznych. Plan był prosty, najpierw poprzednio bezpieczne pomieszczenia z maszynami do podtrzymywania życia, następnie kolejnymi tunelami do wyrwy i na zewnątrz. To był plan... z planami bywało różnie, ale miał zamiar się stąd wydostać. Żywy.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline