Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-09-2013, 18:13   #12
Zormar
 
Zormar's Avatar
 
Reputacja: 1 Zormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputację
Przed kapłanem stał właśnie w niewielkiej odległości mały chłopiec o kruczoczarnych włosach i niebieskich oczach. Dzieciak obserwował go do tej pory z większej odległości i z lepszej, lub gorszej kryjówki. Widać "wielebny" chciał mieć Kapłana na oku. Rzecz zastanawiająca, choć dość popularna, gdyż w większości wiosek miejscowi kapłani- o ile tylko tacy byli, a w większości byli- też wysyłali dzieciaki, czy innych swoich szpiegów do szpiegowania nieprzywykłych, przez co nie byli zbyt dyskretni. Chłopczyk, który przed nim stał musiał już pochodzić z rodziny, której lepiej się wiodło, gdyż jego odzienie było już lepszej jakości, niż tamtego, który go przyprowadził pod świątynię Kreve. Ciekawostką było tylko czemu on się mu pokazał. *Czyżby chciał coś ode mnie?* Daveon postąpił krok do przodu zniżając swoją głowę jak i wzrok na mniej więcej wysokość oczu chłopca.
-Witaj... Jestem Daveon, a ty?- Przywitał się spokojnym, miłym i ciepłym głosem, nie chciał czasem by chłopczyk się go wystraszył.
Chłopczyk w odpowiedzi jedynie się uśmiechnął. Następnie wskazał na swoją buzię i pokiwał przecząco głową. Wyciągnął z kieszeni jakąś kartkę i rozciągnął ją. Na niej narysowany był całkiem ładnie kościół, podobny do tego, przed którym kapłan Wiecznego Ognia niedawno stał, ale jednak różniący się kilkoma szczegółami. Dziecko znów przypatrywało się twarzy Daveona, tym razem z jakby pytającym wyrazem.
Kapłan w mig pojął o co chodzi. Chłopiec nie mówi. Może tak się urodził, może coś mu się stało. Mimo to spostrzegł, że coś od niego chce, gdyż pokazał mu kartkę, gdzie był rysunek świątyni, przed którą jeszcze chwilę temu rozmawiał z tutejszym wielebnym. Mimo to on miał kilka różnic, które kapłan z początku zignorował, ale po chwili zbliżył wzrok do kartki, by lepiej się jej przyjrzeć i na czym polegają dokładniej te różnice, gdyż ewidentnie było widać, że chłopiec ma do niego jakieś pytanie, ale z racji, iż jest niemową musiał się z nim porozumieć w inny sposób.
Różnice, między kościołem znajdującym się w wiosce, a tym, co było na kartce, polegały głównie na tym, że... obrazek chłopca był po prostu ładniejszy, niż oryginał. W paru miejscach, gdzie były jakieś krzywe krawędzie, chłopiec tą część zaokrąglił i wygładził, lekko zniszczone części w rzeczywistości, na obrazku były również “zreperowane”. Nie dało się dostrzec niczego, co mogło mieć jakiś głębszy podtekst.
-Chcesz powiedzieć, że świątynia kiedyś tak wyglądała?- Spytał Daveon. *Ciekawe, że “wielebny” chodzi syty i przyozdobiony, a świątynia popada w ruinę. Nie podoba mi się to.
Chłopiec w odpowiedzi wzruszył tylko ramionami z obojętnością. Następnie wyciągnął kolejny rysunek. Na nim widniała idąca kobieta, idąca w stronę rzeki. Szczupła kobieta była bogato ubrana, jak na taką wioskę, miała długie, czarne włosy, więcej konkretnych szczegółów ciężko było dostrzec, w końcu Daveon miał do czynienia z dzieckiem. Mógł jednak odczuć, że z tej kobiety bije dosyć ponura aura. Chłopiec tym razem patrzył ze sporym zaciekawieniem na reakcję kapłana.
Daveon przyglądał się nowemu obrazkowi, który miał zaszczyt ujżeć. Wiedział, że chłopiec chciał mu coś przekazać, ale kapłan prawdę powiedziawszy pierwszy raz spotyka się z taką sytuacją, no może nie do końca pierwszy, ale pierwszy w takiej formie. Z tego są jego kłopoty, by coś wydedukować z tego co tutaj zostało mu pokazane. *Świątynia, w lepszym stanie... Odchodząca kobieta... To musi się jakoś łączyć... Ale jak? Oto jest pytanie...* Kapłan myślał silnie, że aż jego czoło zostało zorane bruzdami. *Wieczny Ogniu, proszę, oświeć mnie!* Daveon przyłożył pięść do czoła, kiedy to jego zorana bruzdami twarz rozjaśniła się. *Czyżby to... Możliwe...*
-Chłopcze, czy to jest wasza poprzednia kapłanka?- Zapytał chłopca uprzednio rozejrzawszy się dookoła, czy aby nikt go nie podsłuchuje.
Chłopiec westchnął z niezadowoleniem w reakcji na pytanie kapłana. Wyciągnął poprzedni obrazek z narysowanym kościołem, wskazał palcem na niego, następnie wskazał palcem na obrazek z kobietą i zakiwał przecząco głową. Następnie schował obrazek kościoła do kieszeni, po czym wskazał kobietę na obrazku, po tym na siebie, po czym pokazał rękoma coś na kształt kołyszącej się kołyski.
Kapłan złapał się za głowę i spuścił wzrok widząc swoją głupotę. *Zacząłem iść w stronę spisków, ja nie mądry. Wieczny Ogniu, proszę przyświecaj mi, by mógł umysł nie płatał mi takich figli.* Nie często się zdarzało, że tak mylił się w swoich osądach, ale to była zupełnie obca mu sytuacja, choć raczej z jej charakteru nie była, ale obcy był mu niestety jej przebieg.
-Wybacz, już rozumiem, chcesz by zaprowadzić cię do mamy? A matka jest w kościele?- Zadał kolejne pytanie mając nadzieję, że nareszcie odgadł co chciał od niego chłopiec. -A może chodzi ci o to, że zniknęła, gdy poszła nad rzekę?- Dodał po chwili gdy naszła go nowa myśl, przypominając sobie, że na obrazku kobieta zdążała w kierunku rzeki.
Chłopiec uśmiechnął się wreszcie pod koniec jego wypowiedzi, wskazał palcami na dwójkę, by po chwili jednak zamachnąć lekko ręką, by pokazać, że jednak nie do końca. Nie pokazał jednak nic, co mogłoby mocniej naprowadzić Daveona, kapłan mógł jedynie dalej snuć swoje domysły, jeśli dalej próbowałby się porozumieć z chłopcem.
Kapłan nadal czuł pewien niedosyt, gdyż nadal nie wiedział dokładnie co chciał od niego chłopiec, więc postanowił, że postanowi dowiedzieć jeszcze trochę więcej.
-Chłopcze, a może chodzi ci o to, że chcesz, bym przy okazji poszukał twojej mamy, gdy będę nad rzeką?- Zadał kolejne pytanie mając nadzieję, że doszedł do tego, co chciał od niego chłopiec.
Chłopiec skinął niepewnie głową, jakby nie będąc do końca przekonanym. Jeszcze raz wskazał na rysunku kobietę, którą kapłan odszyfrował jako matkę chłopca. Następnie palcami dzieciak pokazał, że chodzi, w stronę rzeki, która znajdowała się na obrazku. Na koniec palcami po kolei wskazywał kolejne liczby. Jeden, dwa, trzy, cztery, pięć, sześć, aż w końcu się trochę pogubił i spojrzał na Daveona, licząc, że ten go zrozumie.
Daveon przypatrywał się chłopcu i temu co pokazywał. *Matka... Chodzi nad rzekę... Jeden... Dwa... Trzy... Hmm czyżby chodziło mu czas jaki już jej nie ma? Możliwe.* Kapłan postanowił działać metodą prób i błędów, bo do niczego nie dojdzie.
-Jeśli dobrze zrozumiałem, to twoja mama zniknęła, gdy poszła nad rzekę i było to już kilka, czy kilkanaście dni temu, tak?- Spróbował głosiciel wiecznego ognia.
Chłopiec pokiwał przecząco głową i ponownie zaczął pokazywać coś na rysunku. Tym razem wskazywał kobietę idącą w stronę rzeki, a następnie jakby idącą od niej z powrotem. Po tym ponownie wyliczał na palcach kolejne liczby.
-Chyba rozumiem. Chodzi ci o to, że twoja matka kilkanaście razy chodziła nad rzekę i z powrotem. Hmmm… Może szukała tam kogoś lub czegoś? A ty… Chcesz bym spróbował to odnaleźć?- Wydedukował Daveon miejąc nadzieję, że teraz wszystko dobrze zrozumiał.
Chłopiec w końcu skinął z zadowoleniem głową. Był tak ucieszony, że aż odbiegł od kapłana, który mógł być zaskoczony szczęśliwą reakcją chłopca, ale gdyby chciał zadać jeszcze jakieś pytanie, to pewnie dałby radę gdzieś go dogonić. O ile chciał jeszcze z nim się porozumiewać, czy może jednak postanowił zacząć działać.

Kapłan był już szczerze zmęczony tymi zgadywankami i postanowił, iż zacznie coś w końcu robić. Wszakże zależy od tego życie co najmniej wioski, o ile jej mieszkańcy nie postanowią w końcu znaleźć innego domu. Czym prędzej ruszył więc ku rzece, by zacząć śledztwo.
 
Zormar jest offline