Zaczynało się robić nieciekawie, zwłaszcza wtedy gdy jeden z towarzyszy podróży zaczął uciekać. Lady Ysabelle skwitowała to krótko i dobitnie, a Reginaldowi nie pozostało nic innego tylko przytaknąć. Szlachcic próbował znaleźć jakieś plusy w tej sytuacji i chyba jakieś jednak zobaczył, bo choć odeszła jedna strzelająca para rąk to istniała szansa, że spora część watahy rzuci się za zbiegiem. Dalej więc pan na Czarnolesie napinał swą kuszę i wysyłał pociski prosto w futrzane bestie. Celując starał się wypatrzeć który ze stworów dowodzi całą tą psiarnią. Zabicie przywódcy stada mogłoby przynieść nieoczekiwany zwrot w walce i to właśnie na ich korzyść.
Widząc że lady Ysabelle nie może już dalej strzelać z łuku, sir Reginald postanowił wspomóc ją trochę. - Na górę mościa panno! - krzyknął do niej - Będę cię osłaniał!
To była dla nich jedyna szansa, utrzymać się tu na podwyższeniu i spróbować ustrzelić samca przewodnika.
--------------------------------------------------------------------------
16,19,5,5,18 |