Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-09-2013, 20:15   #94
Autumm
 
Autumm's Avatar
 
Reputacja: 1 Autumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputację
- Mam, mam ich wszystkich - wąskie usta Weilbrona ułożyły się w uśmiech, który szybko zgasł. - Nie mogę jednak oddać ci niziołka. Nie teraz. Nie przed tym nim doprowadzi von Gassa do jego skarbów. Musisz zrozumieć, stawka jest zbyt duża… natomiast możemy porozmawiać o twoich dwóch zgubach. Bernard powiedz mi, szczerze, co zrobiłbyś z wiedźmą gdybyś znowu ją miał w celi?

- Łeb gołymi rękami urwał przy samej dupie… - zapytany już układał usta, żeby właśnie tak odpowiedzieć kompanowi, ale zreflektował się w ostatniej chwili. Rozłożył bezradnie ręce - Fakt, krwi mi ta cała sprawa nielicho napsuła...Dasz wiarę, że mnie Pomidor nawet brał na spytki? - wzdrygnął się na wspomnienie rozmowy z grubasem - Ale...znasz mnie. Co by nie było, to prawo jest prawem...tedy z nią tak się obejdę, jak kodeksy mówią. Albo jak sobie rajcy życzą... - “Tym razem bez głupich wyrzutów i kombinacji”, dodał w myślach. Ucieczką z więzienia wiedźma już wydała na siebie wyrok śmierci, dokładając do i do innych występków, kat jednak wierzył w sprawiedliwość. Nawet tak kulawą jak ta w Trudzie. - Choć z chęcią kilka pytań bym od siebie do niej miał…A jak już od kurdupla dostaniesz to, czego chcesz…- rzucił kupcowi krzywe spojrzenie - bądź tak miły i przyprowadź go do mnie.

- Dobry, poczciwy Bernard. - kupiec pokiwał głową. - Za to cię właśnie szanuję druhu i dlatego właśnie nie będę miał do ciebie żalu jeśli przyjdzie nam się kiedy spotkać w innych okolicznościach. - Podniósł kapotę, która leżała do tej pory na łóżku. - Wypatruj znaku ode mnie. Gdy tylko nadarzy się okazja podsunę ci ptaszynę jak jajecznicę na talerzu. A co do złodziejaszka… obiecać nie mogę, ale jeśli Albreht już go nie będzie potrzebował, to możesz na mnie liczyć.

- Ehe – mruknął kat, wsypując srebrniki do trzosiku - Ale..wolałbym by ta okazja nadarzyła się rychlej, niż później...Bo skoro panna taka ważna, to jeszcze kto ją wcześniej zakatrupi, nim pod sąd trafi… - wstał z łóżka i podał dłoń Angusowi - Wierz mi przyjacielu, żeś więcej zrobił dla prawa i porządku w tym mieście, niż panowie rajcy i straż razem wzięta - uśmiechnął się gorzko - Ot, pokrętne bywają ścieżki sprawiedliwości - dorzucił półżartem - Także, jeśli nie zamierzasz mnie więcej raczyć takimi rewelacjami, bywaj...na razie. Obyśmy rychło się spotkali...przy kufelku - uśmiechnął się, zawieszając głos dla efektu.

Kupiec uśmiechnął się, poklepał Bernarda przyjacielsko po ramieniu.

- Sam chętnie ci kolejkę postawię. Bywaj.

Przerzucił kapotę przez ramię i wyszedł zostawiając kata samego. Bernard chwilę posiedział w pustym pokoju; skoro dzień i tak się paskudnie zapowiadał, czemu by nie rozjaśnić go chociaż na chwilę? Nic wszakże lepiej nie pomaga na smutki niż kapka dobrego alkoholu...albo młode, gorące ciało. Magnolia spełniała wszystkie życzenia; jej dziewczęta nie brzydziły się oddawać nawet komuś, kto nosił na sobie piętno Pana Śmierci. Wolner uśmiechnął się krzywo: przestępcy, zhańbieni i dziwki...wspólnie pracujący po to, żeby w mieście panowała sprawiedliwość, a prawo było przestrzegane. Upomniał siebie w duchu: był wszakże w pracy, na urzędzie. I pewnych zasad należało się trzymać, nawet jeśli miałby być ostatnią osobą w Trudzie, która respektowałaby te niepisane prawa.

***

Gdy Bernard przyszedł pod lochy Kulawiec akurat zajmował się przyjmowaniem nowego podopiecznego. Wóz z oskarżonym stał na placu. Kuternoga, jak to miał w zwyczaju, zerknął na akt oskarżenia.

- Kradzież - wyczytał.

Człowieka, chuderlawego pokurcza, zgarbionego, jakby przytłoczonego oskarżeniem, wyprowadzono z klatki i wprowadzono do bramy.

- Kolejny złodziejaszek? - Bernard podszedł do stróża i wyciągnął rękę po papier - Co tym razem? - obrzucił wynędzniałą postać szybkim spojrzeniem - Chleb ze straganu, czy mieszek jakowejś słabującej matronie…?

Kulawiec odchrząknął.

- To będzie prosta i czyta sprawa. Zdaje się, że obejdzie się bez przesłuchań. Świadkowie są. Przyjdzie mu za kilka jabłek i cebulę rękę oddać.

- Ano - kat powoli pokiwał głową - Dziw, za jaką drobnostkę ludzie chcą tyle ryzykować...życiem, zdrowiem, imieniem swoim, rodziny bytowaniem. Dla brzucha napchania i kilku miedziaków w trzosie więcej. A co dopiero, jak stawka wyższa bywa, prawda? Ot, za złotą monetkę to matkę własną sprzedadzą, dziatków się zaprą, precz przysięgi i honor rzucą...Każdego łatwy zysk kusi, oj kusi. A i jak okazja do zemsty czy ugrania na swoje jest przy tym, to dopiero przyjemność, nie? - uśmiechnął się do strażnika.

- Dużo się teraz tego tałatajstwa do Trudu zjechało. A gdzie dużo gęb do wyżywienia, tam też głód ludzi do złodziejstwa pcha a czasami nawet tak jak mówisz, za monetę jedną sprzedadzą własną rodzinę. Ciężkie czasy przyszły. Ale tak po prawdzie mówiąc, to ten biedak dla mnie tak samo jest winien jak zwierzę, które zaszczute kąsa.

Westchnął ciężko.

- Jak po rozmowie z pomidorem? - zmienił temat.
- Ano pytał...pytał mnie, jak na przesłuchaniu jakim – kat udał, że spogląda na więzienny papier, ale kątem oka obserwował starego stróża – Bo pomyślcie sami: zatłuc starego śmieciarza to jedno. A rozkład lochów znać, wiedzieć gdzie cela jest wiedźmy, klucze do niej mieć...to sprawa zupełnie inna, i nie prosta bynajmniej...

I tak ciągnął swój wywód, na głos wymieniając kolejne swoje wątpliwości: że bandytom udało się dostać niepostrzeżenie do katowni; że ominęli straże, albo znali hasła; że „ktoś” kto pilnował wejścia, a znał Arona, nie rozpoznał przebierańców i pozwolił im wyjść; że straż jakoś przegapiła to, że jeden z uciekinierów podejrzanie przypomina niewiastę....itd. Oj, jakby się zastanowić, dziwnych przypadków i szczęśliwych dla zbójów zbiegów okoliczności było aż zanadto.

Bernard nie liczył na to, że stary się nagle złamie i do winy przyzna. Za dobrze wiedział, że jeno w bardowskich pieśniach i ludowych historiach gadaniem samym ludzi na dobre da się przekonać. Oj, proces dochodzenia do prawdy i ustalania faktów to rzecz długa, trudna i skomplikowana, co, przez wgląd na swój fach, kat wiedział najlepiej. Patrzył jednak na twarz klucznika uważnie, szukając jakiegoś znaku, drgnięcia, zamieszania; małego śladu, że coś o tej opowieści o brawurowej ucieczce wiedźmy z lochów Kulawiec wiedział więcej, niż udawał, że wie....Bernard mówił niespiesznie; usta powoli układały się w kolejne słowa i zdania; za to wzrok szarych oczy jak jastrząb kołujący nad zdobyczą był wbity w-jeszcze-niewinną ofiarę...
 
__________________
"Polecam inteligentną i terminową graczkę. I tylko graczkę. Jak z każdą kobietą - dyskusja jest bezcelowa - wie lepiej i ma rację nawet jak się myli." ~ by Aschaar [banned] 02.06.2014
Nieobecna 28.04 - 01.05!
Autumm jest offline