Wątek: Z mroku...
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-02-2007, 15:41   #25
g_o_l_d
 
g_o_l_d's Avatar
 
Reputacja: 1 g_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znany
Do uszu Iywlii dotarł dźwięk otwieranych drzwi. Równy i zdecydowany krok zmierzał w jej stronę. Iskra dobrze znała chód swojej siostry. Szuranie ciągniętego po podłodze krzesła, i nagły ruch przy drzwiach do gospody nie zwrócił jej uwagi. Z twarzą bez wyrazu, nie obecnym wzrokiem wpatrywała się w ogień kominka. Kolejny ognik przeplatał się między jej palcami. Sathi postawiła krzesło oparciem do twarzy siostry. Przełożyła jedną nogę przez siedzisko i wsparłszy się na nim popatrzyła Iywlii głęboko w oczy. Po chwili ich spojrzenia się spotkały. Lazurowe oczy przyciągnęły wzrok Iskry. Były lodowato zimne i mętne. Nie było w nich już nich radosnych ogników. Ich miejsce zajmował gniew i czyżby bezradność. Pierwsze słowa wypowiedziane przez Sathi gdzieś umknęły Iywlii. Jej uwagę całkowicie pochłonęły te oczy. Takie obce, zimne i dziwne. Po chwili jednak jej myśli zaczęły krążyć wokół osoby Chyva Imrina i jego niezwykłego tworu.

Tia... odparła jakby sam od siebie Opowiadanie naszego utalentowanego śpiewaka, wcale nie musi być tylko plątaniną pustych słów. Jest w tym ziarnko prawdy. Być może właśnie to ziarnko pisaku drażni twoje oczy... O Chyva Imrinanie i jego niezwykłym tworze czytałam niegdyś bibliotece akademii w Almraiven. Nie wiem za wiele, gdyż w owym przybytku wiedzy jest więcej kurzu i piasku niż stronic wartych przeczytania. Cała wiedza o konstrukcji i zasadach działania tej dziwnej i tajemniczej różdżki przepadła wraz ze śmiercią jej twórcy. Miejsce w którym się znajduje również pozostawało zagadką, aż do tej chwili. Granuluje siostrzyczko udało Ci się mnie zaintrygować.

Iywlii pomału zsunęła nogi z krawędzi stołu. Podniosła się leniwie, rozciągając zastygłe od bezruchu mięsnie. Wspięła się na palce, rozchyliła ramiona lekko ziewając. Poczym odwróciła się i lekkim krokiem zaczęła podążać w kierunku muskularnego półorka i drowa, którzy wprowadzili właśnie przez próg gospody dwie nieznane jej postacie. W jej smukłych brązowych dłoniach wciąż zwinie tańczył płomyk.
 
__________________
Nie wierzę w cuda, ja na nie liczę...

Dreamfall by Markus & g_o_l_d
g_o_l_d jest offline