Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-09-2013, 20:10   #298
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Wszystko w tym miejscu śmierdziało Auril. Niemalże niewidoczny zapaszek tej bogini roznosił się po całej jaskini. Samotnik rozglądał się nieufnie po lodowym królestwie śnieżnej ślicznotki.
Po czym skupił się na samej dziewuszce przyglądając się jej… Kobiecy głos w jej głowie ironiczny i złośliwy nawoływał do walki, drugi delikatny i ciepły do spokoju, ale najważniejszy był trzeci głos. Mędrca z ironicznym zacięciem… mówcy. Istoty, która do pewnego stopnia zastąpił mu ojca.
Raetar się z nim zgadzał i wystąpił przed szereg mówiąc.- Witaj pani, jesteśmy podróżnikami i badaczami błądzącymi po dalekiej północy. Czy… możemy wiedzieć czyje to życzliwe serce przyjęło naszą zbieraninę, pod swój…- mag zerknął w kierunku sufitu jaskini.- ...dach?
- Zwę się Harmony Seeker -
Panienka się do nich uśmiechnęła schodząc z łoża, ciągnąc za sobą sporych rozmiarów brązowe futro, którym się owinęła - Miło kogoś tu spotkać… niezbyt często mam gości.
Dwaj włochaci przysiedli zaś w rogu, tępo przyglądając się rozmowie. Jeden z nich zaczął nawet po chwili grzebać w swym futrze, wyraźnie nie przykładając uwagi do obserwowania gości jego pani.
-Myślę, że położenie rezydencji ma na to duży wpływ. - odparł Samotnik rozglądając się.- Jakkolwiek jest ona ładna, to zawsze można by pomyśleć nad przeprowadzką bardziej na południe. Do Srebrnych Marchii na przykład.
Skłonił się dziewczynie dodając.- Na imię mam Raetar, nazwisko nie jest zaś warte spamiętania.
Po czym przedstawił z imienia resztę towarzyszy.
- Bardzo mi miło…a co do południa, trochę za ciepło jak dla mnie - Powiedziała, przypatrując się każdemu z mężczyzn przez dłuższą chwilę, następnie zaś machnęła dłonią po rozległym pomieszczeniu - Chcecie spocząć, posilić się?
Samotnik rozejrzał się po swych towarzyszach i rzekł w odpowiedzi.- Raczej nie odmówimy tak hojnej ofercie.
- A winko pani masz?
- wypalił Foraghor.
- Oczywiście - Uśmiechnęła się Harmony…
Ilisdur rozejrzał się dookoła i tylko skinął w milczeniu, w przeciwieństwie do Foraghora, elf zachował czujność i był podejrzliwy w stosunku do futrzastych opiekunów kobiety. Reatara to nie dziwiło, ostatnie gościnne miejsce okazało się być siedliskiem demonów… a i tak było mniej podejrzane niż to. Samotnik nie bał się jednak otrucia. Sam nie mógł być otruty w tej chwili, a jego towarzysze dopóki trzymali się blisko niego również, nie odczuwali wpływu trucizn na swe ciała.
Towarzystwo zasiadło więc na futrach nieopodal, a przed nimi - i oczywiście magicznie - pojawiło się sporo jadła i trunków, choć co ciekawe, było niewiele ciepłych potraw, a jeśli już, to zdecydowanie nie parowały, a zważywszy na miejsce w jakim się znajdowali…

- Skąd przybywacie? - Spytała dziewoja, podjadając zdaje się winogrona - I oczywiście dokąd zmierzacie? - Zachichotała - Jesteście potężnymi wojownikami, magami? A może wy macie jakieś pytania? - Jej buźka najwyraźniej nie miała zamiaru się przymknąć…
-Mnóstwo. Dlaczego wybrałaś te góry za swą siedzibę, czym.. kim są te stworzenia które ci służą i czym ty się zajmujesz siedząc w tej samotni w górach.- Raetar wolał, żeby ona się rozgadała, niż… on musiał odpowiadać na jej niewygodne pytania.
- Taka moja natura… - Harmony uśmiechnęła się - Wolę mniej ciepłe miejsca… żyję tu sobie, gdyż wielu się mnie obawia, ale ja naprawdę nie chcę nikomu źle czynić… - Posmutniała na chwilę - A moi towarzysze, to Yeti, nie wiem czy wam ta nazwa coś mówi… a na moje pytania nie odpowiecie? - Lekko się uśmiechnęła.
- Wojownicy! - Foraghor przestał żłopać wino prosto z butelki - Tak, tak, wojownicy, i magiki! Niezwykle potężni!
Harmony uśmiechnęła się o wiele szerzej, wpatrując w trójkę mężczyzn swymi niezwykłymi, błękitnymi oczętami, mieniącymi się niczym wspaniałe klejnoty… na co Arasaadi jakoś tak odchrząknęła, szczególnie gdy “gospodyni” wlepiała swe ślipka w Samotnika.
-Natura? Aaaa dokładniej?- drążył temat Raetar, podczas gdy Ilisdur ostrożnie szepnął do ucha Samotnika.- Z tego co słyszałem yeti nie mają rogów, chyba że… to czarcie odpowiedniki zwykłych yeti.
- Co tu będę dużo gadała…
- Dziewoja wzięła jabłko w dłoń, a te natychmiast pokryło się grubym szronem.
- Tak już mam, taka właśnie moja lodowa natura - Wzruszyła ramionami.

I właśnie tej lodowej natury się obawiał Raetar. Dobrze, że nie było tu ognisto-śnieżnej parki magicznej. On zacząłby pewnie ślinić się, a ona… robić małe inferno. Samotnik uznał, że odgadł prawdziwą naturę władczyni, czyli potężnej kapłanki Auril. I nie bardzo mu się to odkrycie podobało.- A nasza natura nie pozwala zbyt długo przebywać w jednym miejscu. I pcha nas obecnie daleko na północ.
- Och, to jakaś wyprawa w nieznane? A może i znane?
- Harmony przymrużając oczka, skupiła spojrzenie na Raetarze - Może będę umiała w czymś wam pomóc?
-Nie śmiemy prosić o tak dużą… hojność z twej strony pani. Podróżujemy kierując się wizjami pchającymi nas coraz dalej na północ, do miejsc które widzieliśmy w snach.-
Raetar wolał się trzymać bajki o mistycznych wizjach, nieważne jak niedorzecznej w tej sytuacji.-Pomoc w tej podróży by się przydała, zwłaszcza że ostatnio orki zeszły z gór do Srebrnych Marchii i odepchnięte od Silverymoon wróciły z powrotem, tak więc szlaki górskie i ścieżki są niebezpieczne… Słyszałaś może ostatnich wydarzeniach w Srebrnych Marchiach, Pani?
- Orków tu ostatnio wiele, prawda. Natrętne robactwo... ale nie wiedziałam o Silverymoon, miasto ucierpiało? -
Wyraźnie ją temat zainteresował, i Harmony usiadła w pobliżu Raetara, co oczywiście wywołało stukot palców Arasaadi o blat stołu.
“-Trzeba będzie się poświęcić. Nie ma co irytować służki Auril, zwłaszcza w domenie jej pani. I tak… zdaję sobie sprawę do czego ona może dążyć.”- mag wyjaśnił telepatycznie łotrzycy, całą uwagę spojrzenia skupiając na Harmony.- Miasto wyszło bez szwanku, wszak banda orków nie jest wstanie zagrozić stolicy Srebrnych Marchii.
Samotnik nie widział powodu, by być w pełni szczerym z Harmony, ani też by wyjawiać faktyczny stan miasta, które ich wynajęło.
- To dobrze, że się nic nie stało, biedni ludzie mogli ucierpieć - Wypowiedź dziewczyny jakoś nie pasowała do pewnych podejrzeń względem jej osoby - Zielone pokraki to się chyba nigdy nie nauczą… - Pokręciła głową z lekkim uśmieszkiem.
- Chyba się przejdę - Wycedziła przez zęby Arasaadi, siląc się na uśmiech.
- Potrzebujesz przewodnika? - Spytała Harmony, wskazując dłonią pobliskie Yeti.
- Nie, dziękuję, obejdzie się… - Ludzka Łotrzyca wstała od wspólnego stołu, zostawiając na nim kostur, który całkiem niedawno otrzymali.
“-Uważaj… tu może być niebezpiecznie.”- dodał telepatycznie mag i skupił uwagę Harmony na sobie.- Orki nie schodzą bez powodu, góry to surowe miejsce… i nie wyżywi tak szybko rozmnażających się stworzeń. Gdy jest ich za dużo i głód zagląda w oczy, schodzą z gór po łupy i pożywienie. Część zginie, reszta powróci z tym co zdobyła do rodzinnych jaskiń. A populacja orków się skurczy wystarczająco, by znów wyżywić się w górach I cykl się powtórzy za jakiś czas znowu. Niemniej Srebrne Marchie nie szukają trwałego rozwiązania problemu… Więc nie ma się co dziwić okresowym napaściom orków. Są jak… naturalne katastrofy.
- Czasem naturze można pomóc, i zachować równowagę
- Harmony mrugnęła do Raetara - Nie tak dawno sama widziałam jak… a zresztą mniejsza z tym, to pierdółki, a o nich przecież nie będziemy rozmawiać - Machnęła dłonią - Silverymoon i Orki ważniejsze - Uśmiechnęła się, spoglądając na lekko już zasypiającego Foraghora po flaszce wina - Czy zostaniecie na noc? Zważywszy pogodę na zewnątrz.. i byłoby miło móc z kimś porozmawiać poza moimi kudłaczami.
-Z chęcią zostaniemy na noc.-
odparł mag spoglądając na towarzyszy. Ilisdur miał minę zaciętą, a i Saebrinteh nie była szczególnie ucieszona sytuacją. Ale nie mieli wszak wyboru. Pogoda im nie sprzyjała, a poza tym… nie było żadnego innego miejsca na nocleg w okolicy.
- Bardzo się z tego powodu cieszę… - Dziewoja przysiadła się jeszcze bliżej Raetara, po raz kolejny uśmiechając się do niego wyjątkowo czarująco. Sam Samotnik z kolei wyczuł, iż od Harmony wyraźnie dosłownie bije chłodem nawet z odległości metra... - Mam kilka komnat, które możecie zająć… a właśnie! - Nagle położyła swoją dłoń na dłoni mężczyzny, jednocześnie podrywając się z miejsca - Pokazać wam coś ciekawego?
Nie żeby go to zdziwiło. Dobrze że chłód nie był trupi, choć i na to mag był odporny.
-Ja tak. Choć moi towarzysze są już chyba znużeni.- Raetar zerknął na drużynę. Foraghor był zmęczony, ale… pozostała dwójka nie. Niemniej Samotnik wolał na sobie skupić uwagę kleryczki Auril, by dać pozostałym członkom drużyny swobodę działania.
- To może zaprowadzę was na spoczynek, a kto chce, może iść ze mną - Uśmiechnęła się.

….

Komnaty były wyjątkowo skromne, i oczywiście całe z lodu, łącznie nawet z łożem, choć na nim znajdowała się sterta futer, nie trzeba było więc leżeć bezpośrednio na lodowym bloku, choć czy od samego spania w takich warunkach, nie można było i tak zamarznąć? Tu i ówdzie walały się jakieś zwyczajowe przedmioty codziennego użytku, jak chociażby jakieś wiaderko, worki, plecak, różnorodne ubrania, a nawet znalazła się jakaś zbroja czy miecz, i tym podobne, zupełnie, jakby Harmony zbierała co popadło lub… były to pozostałości po jej wcześniejszych gościach? Jeśli tak, to co się z nimi stało?

~

Dziewczyna zaprowadziła chętnych krętymi tunelami ku tajemniczemu celowi owej wędrówki, nie mając zamiaru wyjawić, dokąd idą. Gdy zaś w końcu dotarli do rozległej jaskini, oczom śmiałków ukazał się niecodzienny widok.


- Interesujące, prawda? - Harmony przymrużyła lekko oczka.
-Morski czy z Haalrua?- spytał się Samotnik niezwykle zainteresowany jej odkryciem.
- Tego to ja niestety nie wiem - Dziewczyna pokręciła głową z rozbrajającym uśmiechem - Ale chyba jest bardzo stary. Parę razy już tam byłam, oglądałam… zamarznięte kości tam są i… skarb.
- Skarb?? -
Foraghor wyraźnie się ożywił jeszcze bardziej, niż na widok byle zamarzniętego statku.
-Skarb?- także i Raetar zdziwił się jej słowom i spojrzał na okręt.- Jakiego rodzaju skarb?
- Ładownie wypełnione złotem -
Szepnęła konspiracyjnie... bardzo i teatralnie Harmony, a Barbarzyńca dostał momentalnie ślinotoku. Raetar skinął w zainteresowaniu (pozornym) głową. Jego złoto nie interesowało. -I tak tam sobie złoto leży odkąd go znalazłaś? Kajuta kapitańska zawiera księgi pokładowe?
- Zapiski w nieznanym mi języku, dziwaczne przedmioty, kości wielu osób i złoto leżą tam sobie, tak jak to znalazłam. Nie widzę potrzeby, by coś zabierać, co mi się nie przydaje
- Przeczesała dłonią zupełnie niepotrzebnie włosy, wpatrując się w Raetara - Tym, co mnie bardziej interesuje, nie są dobra materialne…
-W to nie wątpię. A te dziwaczne przedmioty, gdzie są ?
-ciekawość Samotnika którą rozbudziła Harmony swymi słowami wymagała zaspokojenia.
- Zamiast tak mnie wypytywać, może lepiej tam pójdziemy, i wszystko sami zobaczycie? - Dziewczyna wyciągnęła “po dworsku” dłoń do Raetara.
-Prowadź pani.- rzekł Samotnik ujmując dwornie dłoń dziewczyny. Ciekawość pchała go do przodu bardziej niż obawy związane z niebezpieczeństwem. Choć te nie milkły w głowie Raeatar.

Za to milczał Ilisdur niemalże czując na sobie oddech czyhającej na jeden błąd śmierci. Oddech mroźny i złowieszczy. Jeden błąd wystarczyłby wszak, by pogodna dotąd dziewczyna zmieniła się w urażonego mściwego babsztyla. Wszak Auril takim właśnie była.
Wolał się więc nie wtrącać w rozmowy zainteresowanej Samotnikiem panienki. Jakkolwiek ekscentrycznym i egocentrycznym osobnikiem był Raetar, to umiał sobie radzić z kobietami. Pozostało więc zaufać, że mu się uda… i przygotować na wypadek gdyby mu się nie udało.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline