| - ...nie opuszczać miasta przez najbliższy tydzień. Może być pan wzywany do kolejnych wyjaśnień.
Z lochów wyłonił się Kranz Wolbrom z człowiekiem ubranym po mieszczańsku. Skryba wyglądał blado a plamy na jego skórze nadawały mu niezdrowego wyglądu.
- Juści, możecie mnie znaleźć Pod Zdechłą Wywerną. Bedem tam - odpowiedział mężczyzna a jego gminny akcent kontrastował wyraźnie z ubiorem. Odwrócił się na pięcie i mijając medyczkę ze staruchą zniknął w najbliższej uliczce.
- A... Mistrz Dobry - pisarz zauważył kata. - Nie wiem czy słyszeliście - wskazał na człowieka, który właśnie opuścił plac - że mamy nowego świadka w sprawie naszej uprowadzonej wiedźmy.
- Witajcie - powiedziała Kesa, podchodząc. - Jak głowa? Kat odwrócił się zdezorientowany, jakby nie wiedząc, czy ma łapać pisarza, czy odpowiedzieć Kesie. W końcu ręką dał znać “poczekaj chwilę” do Kranza, a sam z lekkim uśmiechem dwornie pokłonił się medyczce.
- Lepiej, niż przedtem… - uśmiechnął się - Skorom takiej atencji doznał i takiego leczenia, chyba częściej powinnienem obrywać - roześmiał się ciepło - A panna znów tutaj? Kogo tym razem zbawiać? - w jego głosie brzmiała lekka złośliwość, ale odnosił się do medyczki raczej życzliwie - Ot, białogłowy nie przekonasz, oj nie...jak się uprze…wołem nie zawrócisz - rozłożył bezradnie ręce.
- Widzę, żeście znawcą kobiecej natury - odcięła się, też życzliwie.- Ale tajemnice wam zdradzę: obiecałam tydzień mojego czasu radcy Von Szanta. To niehonorowo umowy nie dotrzymywać, no sami powiedzcie..
- Ano...wszak człowiek tyle wart, ile jego słowo - kat pokiwał głową i z troską w głosie spytał - U von Szanta podobnież jakieś nieszczęście? Was nie tknęło, mam nadzieję?
- Tak, zamordowano Marthę. Znacie ją, niedawno stąd wyszła.
- O! - kat uniósł palec w górę - Widzi panienka. Bogowie nierychliwi, ale sprawiedliwi. Przed karą słuszną się nie ujdzie...jak nie na ziemi, to w niebesach ją wymierzą...Ale ja nie o tym - zreflektował się - Przeprosić panienkę muszę, bom zajęty teraz nieco...Alem pytać chciał, gdzie pannę można najść po pracy? Jakoś za ratowanie głowy odwdzięczyć się wypada, a pyszny koncept mi na myśl przyszedł. Moralnie cnotliwy, rzecz jasna - mrugnął do Kesy.
- Uniewinniona została, sami to najlepiej wiecie.. - mruknęła Kesa. - I człowiek ją zamordował, może do was trafi, nie mieszajcie do tego Bogów. A podzięki mi nie trzeba. Wystarczy, żeście zdrowi.
- Może jednak? - Bernard spojrzał na Kesę z troską - Tydzień jednak mało, a i pewnikiem pieniądz z tego niewielki, a praca niewdzięczna. A ja dla was mam dobrą posadę. Ludziom pomożecie, w fachu się podszkolicie..- dodał zachęcająco - Niech się panienka nie wzbrania. Ludzie sobie pomagać muszą, bo jak nie życzliwość człowiecza, to gdzieśmy by byli…? Staruszek, który od dłuższego czasu przypatrywał się rozmowie w milczeniu a już od jakiegoś czasu przestępował z nogi na nogę, chrząknął po czym odezwał się słabo.
- Hmmm... Bernard, będę u siebie jeśli mnie będziesz potrzebował. Kesa pokiwała głową.
- Wysłucham waszej propozycji, ale z ciekawości. Uprzedzam jednak lojalnie - nie sądze, żeby mnie zainteresowała. Nie potrafię długo czasu w jednym miejscu spędzać. Kat zrobił gest, jakby chciał ująć Kesę pod łokieć, ale w połowie ruchu zrezygnował i po prostu odszedł kilka kroków, poza zasięg słuchu Kulawca. Westchnął teatralnie.
- A panna znów taka odmowna…tylko nie, nie i nie - uśmiechnął się - Moja...przyjaciółka, tak serdeczna przyjaciółka - zawahał się się przy tym zdaniu, jakby szukał odpowiedniego określenia, ale zaraz kontynuował - Wdowa po świętej pamięci aptekarzu, niech mu ziemia lekką będzie, szuka kogo do terminu...Ma jednego pomagiera, ale ten bardziej na alkimi się zna, i klijentów straszy, boć gbur okropny i niezguła...w dodatku pokurcz. A panna jest miła, gładka, fach medyczny liznęła...ot, pomyślałem, że się nadacie - spojrzał przez ramię, w kierunku, w którym odszedł Kranz - Panienka się namyśli. Jutro będę von Szanta nawiedzał, a i tu najść mnie można...Tedy wstąpcie, detale wyłuszczę. Ale teraz - pokręcił ze smutkiem głową - panna wybaczy, praca wzywa...Choć bogowie świadkami, że z taką urokliwą białogłową, jak panią medyczką to i cały dzionek mógłbym przegadać… - mrugnął okiem i pochylił się znów w głębokim ukłonie - Ale co począć, sami wiecie...Bywajcie! Dobrego dnia!
Chwilę patrzył jeszcze oddalającą się jasną postacią, ale szybko zebrał się w sobie. Wieści o wiedźmie! Wreszcie coś drgnęło w całej tej śmierdzącej sprawie...Ruszył szybkim krokiem do pokoiku pisarza, od progu przepraszając staruszka i gęsto się tłumacząc z opóźnienia...Mimo wszystko, w środku aż drżał z niecierpliwości, co takiego Wolbrom ma mu do przekazania...
__________________ "Polecam inteligentną i terminową graczkę. I tylko graczkę. Jak z każdą kobietą - dyskusja jest bezcelowa - wie lepiej i ma rację nawet jak się myli." ~ by Aschaar [banned] 02.06.2014 Nieobecna 28.04 - 01.05! |