Ralph przycisnął pedał gazu i niedbałym ruchem starł cieknącą po twarzy krew. Dostał odłamkiem szkła w policzek, nowa blizna do kolekcji. W ociężałym umyśle szofera funkcjonował tylko jeden pogląd na świat - Robić to co każe Shawn i złamać przy tym jak najwięcej cudzych gnatów. Przemoc to najlepszy środek wyrazu.
Czarny Maybach błyskawicznie nabierał prędkości i z łatwością doganiał furgonetkę. Shawn, zatopiony we własnych myślach, siedział spokojnie obok wielkoluda. Schował rewolwer do kabury i najwyraźniej nie zamierzał już go użyć. Opuścił kapelusz głęboko na oczy i mamrotał coś pod nosem niezrozumiale. Wykrzywił usta w ironicznym, złowróżebnym uśmiechu, prezentując białe, ostre kły - wyraźnie kontrastujące z ciemnością okalającą jego oblicze.
Po kilkunastu nerwowych sekundach limuzyna zrównała się z furgonem. |