Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-09-2013, 15:48   #181
vanadu
 
Reputacja: 1 vanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znany
Tymczasem Beevie myślała. Owszem. Może nie za często jej się to ostatnio zdarzało (nie zrozummy się źle… zazwyczaj przecież knuła!), ale sytuacja tego wymagała. Najpierw huk. Potem koci złodziej, potem rozmywający się w powietrzu kot Raama, potem kot pojawia się tu. No a potem okazuje się, że wszystkim się coś przytrafiło (no może poza Skretyniałym Idiotą, ale on jest za głupi, żeby zauważyć, czy coś mu się przytrafiło). W takim razie… co z Dziadkiem?! Jedynie u niego jeszcze nikogo nie było!
Zgarnęła prędko pieniądze do sakwy i popędziła w stronę pokoju Sesera, po czym użyła wszelkich swoich zdolności elfa miejskiego, aby bezszelestnie uchylić drzwi.
Wewnątrz pokoju Beevie zastała wszystko tak jak być powinno: meble na swoim miejscu, żadnych dziur w ścianach, okna pozamykane, Dziadek leżący na łóżku.
Dopiero po dłuższej chwili zobaczyła co było bardzo nie tak: Seser nie ruszał się nie dlatego, że spał, ale nie mógł się ruszyć. Miał oczy szeroko otwarte i patrzył się to na Beevie, to na swoją szafę. Wtedy też elfka dostrzegła, że Nekromanta wygląda okropnie: jakby był co najmniej sto lat starszy, niż faktycznie był. Zapadnięta skóra, niezliczone zmarszczki na twarzy i dłoniach. Wyglądał naprawdę koszmarnie.
Jednak to było nic w porównaniu z tym, na co Dziadek wskazywał wzrokiem. Zanim Beevie zdążyła zbliżyć się do szafy, zza niej wyskoczył z wielkim wrzaskiem stwór nie z tego świata, rzucając się na elfkę.
Nie miała najmniejszej okazji mu się przyjrzeć: była zbyt zajęta piszczeniem ze strachu i zasłanianiem się rękami, byle by osłonić się jakoś przed atakiem.
Czymkolwiek jednak był stwór, po prostu przeniknął przez biedną elfkę, powodując u niej napad upiornego chłodu i wielkie osłabienie, przez które Beevie padła na chwilę bezwładnie na ziemi, nie będąc w stanie nic zrobić. Na szczęście w kolejnych sekundach odzyskiwała powoli władność w ciele i dostrzegła najważniejsze: cokolwiek to było, już dawno uciekło.
Zanim jednak Beevie zdążyła cokolwiek przedsięwziąć, do pokoju wpadł Raam z mieczem w ręku i zlustrował całe pomieszczenie wzrokiem, zatrzymując go na przerażonej elfce.

- Co tu się do cholery dzieje! - wykrzyknął barbarzyńca, chowając do pochwy swój miecz. - Kocie demony, Seser sparaliżowany. Co ci jest? - krzyknął do Beevie i podniósł ją szybkim ruchem, stawiając na nogi, ale asekurując, cały czas gotowy podstawić jej krzesło, żeby usiadła.
Następnie podszedł do Sesera i pochylił się nad nim, mimo, że wiedział, że nekromanta nie może mu odpowiedzieć powiedział - Co jest Seser? Co się stało?! - a następnie odwrócił się w kierunku drzwi i krzyknął na całe gardło - Aseir, Aryganin, Galain! Potrzebuję pomocy z Seserem! - A następnie spróbował wywnioskować ze stanu nekromanty co mogło mu się stać. Krótkie oględziny pozwoliły mu stwierdzić, że Seser wygląda wyjątkowo staro, nawet jak na siebie. Ani chybi jakaś plugawa magia wyssała z niego niemalże całe siły witalne tak, że Nekromanta nie mógł się nawet ruszyć. Po chwili Raam spostrzegł, że po części to samo stało się z Beevie: zazwyczaj młoda i pełna energii elfka wyglądała teraz raczej sędziwo, choć jeszcze nie tak jak Dziadek.
- Seser, ktoś zaatakował cię magią? Beevie, widziałaś coś? Kapłana wam potrzeba! - po czym odwrócił się w kierunku drzwi i krzyknął jeszcze raz do towarzyszy, którzy zapewne już zmierzali ku niemu - Potrzeba kapłana! Ktoś wyssał witalność z Sesera i Beevie, uważajcie! Może tu ciągle być!-
- R-raaaaaam - rozpłakała się elfka, wtulając w olbrzyma.

Galain zaś położył się, zastanawiając gdzie znaleść kogoś kto naprawi lutnię.
Ledwo jednak bard legł w łóżku, podskoczył z zaskoczenia: usłyszał bowiem jakiś nieludzki wrzask oraz pisk przerażenia Beevie, oba dobiegające z sypialni Sesera.
Aseir zamierzał nieco odpocząć po niespodzianej wizycie zjawy, jednak okazało się, że w tym towarzystwie odpocząć się nie da.
- Znowu jakieś wrzaski - mruknął, niechętnie podnosząc się z łóżka. Powoli, acz uzbrojony po zęby, ruszył w stronę pokoju Sesera.
- Co tu się stało, na demony? - spytał. - Beevie?
Elfka nie tyle wyglądała na winną, co raczej na taką, co też oberwała, a na dodatek mogła coś widzieć i przekazać tę wiedzę pozostałym.
- B-bo p-pomyślałam - zaczęła, cały czas chlipiąc pod nosem, wtulona w Raama - że skoro nas w-w-wszystkich coś za-a-aatakowało, to D-dziadka t-też…
- Jak przyszłaś, to on już tak leżał? - spytał Aseir. - Widziałaś coś? Poczułaś?
- W-yskoczyło z-z-za szafy-y
- Ale co wyskoczyło zapytał delikatnie bard.
-No!? - ponaglił elfkę półgigant.
- Nie wiem… potwór... - odpowiedziała cicho.
-Bogowie… Otrząśnij się. Jaki potwór, taki jak ten które pilnowały skarbu Sesera, czy jakaś inna zjawa? Opisz coś, jeśli mamy wam pomóc, Seser nie jest w stanie mówić, wiec ty musisz! - powiedział Raam po czym zwrócił się do Ayragina (jeśli był w pokoju) - Wiem, że masz jakieś umiejętności kapłańskie, umiesz przywracać wyssaną energię życiową? - zapytał.
- [Ehh, zastosujemy sprawdzoną metodę odparł bard podchodzac do szafy i wsuwajac dloń w kierunku szafy.
Elfka wczepiła się w olbrzyma i rozglądała wystraszona dokoła. Nie wyglądało na to, żeby cokolwiek mieli z niej wyciągnąć.
- Sądzisz, że to coś tam jeszcze siedzi? - z pewną ironią w głosie spytał Aseir.

Galain zebrał moc w swoim pierścieniu i skierował ją w pełni na szafę. Trzasnęło tak, że wcześniejsze trzaski w ścianach pokoi Raama i Beevie wydawały się przy tym cichymi stuknięciami. Szafa poleciała wszędzie i tylko dzięki ślepemu szczęściu nikt nie został raniony. No, prawie…
- Hej, o co cho… - Ayragin, który akurat wchodził do pokoju oberwał prosto w twarz jedną z desek szafy. Elfa na chwilę zamroczyło i nie był w stanie dokończyć zdania.
Drużyna usłyszała też (wreszcie) jakieś głosy dochodzące z dołu karczmy: najwyraźniej gospodarz też usłyszał trzask rozpadającej się szafy i postanowił to sprawdzić.
W każdym razie szafa, nawet w kawałkach, nie skrywała w sobie żadnej tajemnicy.
- Idiota - zaszlochała Beevie, dalej wczepiona w Raama, jakby przy wojowniku nic nie mogło się jej stać.
- Teraz na bank nikt sie tam nie ukrywa - odparł do niej z pocieszającym uśmiechem bard. - Aseirze, teraz jestem pewien, że nie. Wracajmy spać.
- A co z Seserem, idioto? - zapytała zmęczona elfka. I nie mogło ujść ich uwadze, że chyba po raz pierwszy nazwała ich pracodawcę po imieniu, nie per Dziadek.
- W szafie go nie było - stwierdził rozsądnie bard - w końcu elf dostał dechą, nie watrobą. - Pewnie znowu gdzieś poszedł
- Oj, za co to było?! - Warknął po chwili wkurzony Ayragin, pocierając ręką czoło i odrzucając ferelną deskę na bok. - Huh? W szafie go nie było, możemy iść spać? No dobra, to dobranoc. - Z tymi słowami elf zamknął za sobą drzwi i zniknął wszystkim z pola widzenia.
Z korytarza słychać było, że wielki elf natknął się na gospodarza.
- Coś tam było, ale uciekło z szafy i na pewno już go tam nie ma. - Zapewnił właściciela przybytku wielki elf. Człowiek jednak nie brzmiał na przekonanego i wpadł po chwili do pokoju z wszystkimi zebranymi. Kiedy zobaczył co zaszło (zwłaszcza po stanie Beevie i Sesera), a także szafę w kawałkach, mężczyzna zbladł strasznie i zemdlał, zwalając się jak długi na ziemię.
- Co za dureń - powiedział do siebie Raam widząc jak Ayragin się oddala. Podszedł do karczmarza i spróbował go ocucić. Gdy mu się to udało zapytał - Gdzie znajdę kapłana? Potrzebujemy pomocy, jak widzisz. Bardzo możliwe, że twoja karczma jest nawiedzona, wiesz coś o tym? - następnie poczekał aż gospodarz da mu instrukcję gdzie znaleźć kleryka i powiedział - Zostawiam cie z Aseirem i Galainem więc powinniście być bezpieczni. Jest jeszcze ten półgłówek ale na niego bym nie liczył. Idę po pomoc - po tych słowach szybkim korkiem wyszedł w poszukiwaniu kapłana.
- Ej, ej, ej, jakiego kapłana?! Po co kapłana?! - Oburzył się Ayragin, który nadzwyczaj szybko wrócił, kiedy tylko Raam zadał swoje pytanie. - Nie potrzebna nam tutaj kapłana, skoro macie kogoś lepszego!
Elf wypiął dumnie pierś i oczekiwał jakiejś reakcji ze strony pozostałych, zaś zmieszany (i trochę poobijany) gospodarz spojrzał nieprzytomnie na Raama.
- Proszę… lepiej będzie jeśli nie będziecie się w to mieszać. - Wyjąkał, po czym sam sobie zatkał usta i potrząsnął głową, jakby powiedział coś, czego nie powinien.
- W co, litości? - spytał zaskoczony Aseir. - W co niby mamy się nie mieszać? Chyba ktoś nas już w coś wmieszał!
- Żądam odszkodowania! - wyłkała Beevie. - I jakiegoś kompetentnego kapłana… - dodała ciszej.
-Ty wielki durniu, teraz będziesz tutaj udawał wielkiego kleryka, a jak wcześniej do ciebie mówiłem, to wyszedłeś z pokoju, spać! - powiedział rozgniewany głupotą elfa Raam - Umiesz im pomóc? - skończył, a następnie zwrócił się do karczmarza - Myślę, że wmieszaliśmy się już dostatecznie. Dwoje naszych zostało zaatakowane przez coś co tu straszy, także lepiej powiedz wszystko od razu, zanim będę zmuszony to z ciebie wyciągnąć - powiedział Berserker, schylając się do siedzącego na ziemi karczmarza, chwytając go za ubrania i stawiając jednym płynnym ruchem na nogi.
- Ehh, spokojnie, ja z nim pogadam, postaw zaoponował spokojnie bard.
 
vanadu jest offline