Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-09-2013, 18:02   #182
Lomir
 
Lomir's Avatar
 
Reputacja: 1 Lomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputację
- Hmph, jasne że umiem! - Ayragin, napuszony jak paw, poszedł w stronę Sesera i zaczął go uzdrawiać. W tym czasie gospodarz zbladł jeszcze bardziej na ciągłe propozycje pozostałych, żeby się “w to wmieszać”.

- Nie, nie, nie… - Mówił ciągle właściciel przybytku. - Musicie po prostu opuścić to miejsce… jak najszybciej… i nie mieszać się w nic tutaj. Zawsze źle się to kończy, zawsze!

- Hę? O czym on gada? - Spytały plecy wielkiego elfa, który właśnie skończył przywracać Dziadka do normalności.

- Ta karczma jest nawiedzona. - Wyjaśnił Nekromanta, usiadłszy niepewnie na łóżku. - I została spalona co najmniej raz z powodu duchów, które broniły się w ten sposób przed osobami, które mogłyby je stąd wypędzić, dobrze myślę?

Gospodarz spuścił głowę, jednak po chwili ledwo zauważalnie przytaknął.

- Jestem za tym, żeby stąd iść - powiedziała płaczliwym głosem Beevie.

- Odprawmy egzorcymy, będzie o tym fajna pieśń - zaproponował Galain.

- Chyba zgłupiałeś - stwierdził Aseir. - Wyleczmy się i znikajmy stąd. Tylko najpierw ściągniemy odszkodowanie za straty, jakich doznaliśmy - dodał.

- Dokładnie! - zapłakała elfka. - I ja chcę jakiegoś kapłana… - dodała. Nie wiedziała za bardzo, o co chodzi z tym kapłanem, ale skoro mówili, że kapłan pomoże, a ona czuła się po prostu fatalnie...

- Znam fajna kapłankę - pochwalil sie bard - a pozavtym muszę załatwić coś na mieście nim ruszymy dalej

Raam wyciągnął swój miecz i oparł się na rękojeść,i ostrze wbijając w drewnianą podłogę.

-Nie możemy tego tak zostawić. Musimy mu pomóc, przecież nie jesteśmy zwykłymi najemnikami, jesteśmy drużyną, która swoimi czynami ma wsławić się na całym Wybrzeży Mieczy! Galain, nie uważasz, że powinniśmy pomóc? Będą o nas śpiewali, sam będziesz mógł ułożyć pieśń. Wyruszyłem z mojej wioski celem niesienia pomocy a nie odwracania się od potrzebujących! Nie z takimi rzeczami sobie radziliśmy!

- Raaaaam - jęknęła elfka. Usiadła na podłodze, nie bardzo mając już siły, żeby ustać. A chciała się tylko porządnie wyspać. Czy to tak wiele?! Oparła się o nogę olbrzyma.


- Dobrze gada, polać mu! - Ayragin, wstawszy już, uderzył pięścią w otwartą dłoń, aż kostki mu strzeliły. - Kogo mamy mordować, kto nam karczmę i beczki z piwem chce spalić?! A, chwila, Beevie, chodź no tu... - Ayragin podszedł do małej elfki i zaczął również na niej czarować.

Nekromanta w tym czasie podszedł powoli do gospodarza, który wyglądał, jakby rozpaczliwie w głowie szukał kolejnych argumentów przeciw temu, żeby drużyna została w karczmie.

- Jesteś pewien, człowieku, że nie chcesz naszej pomocy? - powiedział z lekkim rozbawieniem Seser, jakby targował się z kimś, kto na straganie nie chce przyjąć od niego darmowego kurczaka. Gospodarz w tym czasie zupełnie już bezsilnie spojrzał raz na Aseira, raz na Beevie, którzy jako jedyni (wydawało się) mogliby go wesprzeć.

- Dziadku, pieniądze. Pieniądze! - upomniała elfka, niechętnie przyjmując pomoc Skretyniałego Idioty. To aż bolało… brr...

- Ot pieniądze, pieniądze to wiatr i pył, woda i kamienie. sława się liczy, Raam ma rację! Wieczna i zupełna sława - potwierdzil Galain nagle najety entuzjzmem.

- Za pieniądze można kupić wszystko. Sławę również! - zaprotestowała zdenerwowana Beevie. - Wiesz, na co można wydać pieniądze? No właśnie!

- Sława za pieniądze? Pył na wietrze, nie warta tego - zdecydowanie odpaerł bard.

- O! Więc oddasz mi wszystkie swoje pieniądze? Bardzo się cieszę! - Elfka uśmiechnęła się promiennie, nagle bardzo uradowana. - Czy ktoś jeszcze chce mnie wspomóc finansowo?

Do dofinansowywania Beevie Aseir niezbyt się palił. Elfka jakoś nie miała ręki do pieniędzy i mag miał wrażenie, że każdy dany jej grosz jet po prostu wyrzuceniem owego grosza w błoto. A w takiej sytuacji wolał trzymać te pieniądze w kieszeni. Poza tym mogło się okazać, że on sam będzie potrzebować złota na kapłana.

- Ayraginie, możesz mi też pomóc? - spytał.

- Chyba coś ci się pomyliło. Że nie wydaje ich na sławę, nie znaczy się że lepszych wydatków nie mam niż ich oddawanie - odparł słodko bard.

- Pff… - mruknęła rzeczowo Beevie.

-Jak widzisz, nie zrezygnujemy z pomocy. Czy tego chcesz czy nie. A jak nie będziesz chciał to będziemy przetrząsać kawałek po kawałku twoją karczmę, a wiedz, że wtedy nie zostanie tu kamień na kamieniu. Więęęęęc? - Pół gigant wyszczerzył zęby w dzikim uśmiechu na myśl o zniszczeniach, których mógłby dokonać. Taaak, lubił niszczyć.
- Ano! Jeśli nam pomożesz, to może minimalnie obniżymy cenę! - zawołała Beevie. - Ale o odszkodowaniu nie zapomnimy! Twoim obowiązkiem było nas ostrzec! Omal nie poginęliśmy!
 
Lomir jest offline