Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-09-2013, 00:47   #2
Ryo
 
Ryo's Avatar
 
Reputacja: 1 Ryo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputację
Nie było już odwrotu. Dostała bilet w jedną stronę - albo do Boga, albo do diabła.
Czy ta cała wyprawa była dobrym pomysłem? Desperat i szaleniec ponoć o takie rzeczy się nie pyta.
Bo desperat wie, że każdy cel uświęca środki, a środki uświęcają cele. A szaleniec - że tzw. racjonalne myślenie to rzecz nader przereklamowana i przegadana.
Ale co, jeśli się jest tylko zdesperowanym stworzeniem, któremu natura poskąpiła wzrostu, a chaos podarował parę kłopotliwych przywar? Gotowym już nawet opuścić swoich nielicznych, choć wiernych towarzyszy, którzy zamiast słowa otuchy, jakiegoś wyjaśnienia otrzymali szaradę co do celu następnej wyprawy, żeby zrealizować swoje plany, kiedy inne środki już zawiodły?

To sprawa wydaje się nieco problematyczna. Ryoku teoretycznie nie musiała podejmować tak ryzykownej decyzji. Problem polegał jednak na tym, że uważała, iż naprawdę nie ma już niczego do stracenia. To był jej wybór i sama postanowiła się zmagać z jego konsekwencjami, nie wtajemniczając w swoje problemy nikogo więcej. Nikt więcej nie może jej bardziej pomóc niż dotychczas. Towarzysze muszą zająć się swoim życiem, nie jej problemami.

A tych miała niemało i na pewno nie były nimi szrama na prawym policzku rozciągająca się od żuchwy do nosa, blizny na rękach, zadrapania i siniaki na ciele, ani rozbudowane i umięśnione jak u sportowca ciało czy ostre uszy poprzeszywane czterema parami srebrnych kolczyków-kółek. Nie była może nieziemsko piękna, ale była naprawdę całkiem ładna i to w kwestii urody jej wystarczało. Niestety, nie wszystko w życiu można mieć i Ryoku doskonale o tym wiedziała. Miała ledwo półtora metra wzrostu i wyglądała jak notoryczna chuliganeria o lekko opalonej skórze.
Gdyby nie ta nieszczęsna, niegojąca się rana na policzku i parę zadrapań na czole, miałaby nieskazitelną, trójkątną twarz. Miała żółte oczy, mały, kształtny nos, długie, wąskie brwi i ostre, rysy twarzy, a także spękane, różane wargi. Długie, ciemne włosy związywała w kucyk, reszcie kosmyków pozwalała latać na wszystkie strony. Zresztą gdyby miała je bez przerwy poprawiać, to musiałaby dostać niezłego fioła na ich punkcie. Ryoku nie przywiązywała nadmiernej wagi do perfekcyjnego, olśniewającego wyglądu ani do pedantycznie poukładanej, ulizanej fryzurki.
Mocno umięśnione ręce, niemały biust i znaczną część ciała ukrywała pod białą koszulą i zielonym płaszczem, podobnie potężnie zbudowane nogi ukrywała w szarych spodniach. Nosiła ciemne, wysokie, skórzane, wiązane buty na grubej podeszwie.

Jej głos… cóż, był powalający i to niestety nie w pozytywnym znaczeniu tego słowa.i
- Panie, da pan dwa naraz, to się razem napijemy - rzuciła żartobliwie do pomnika, uśmiechając się od ucha do ucha. - Raz na jedną, raz na drugą nóżkę i będzie git.
Niskie, ochrypłe powarkiwanie jak u bestii lub kogoś, kogo od lat dręczyło chroniczne, poważne zapalenie krtani, tętniło wesołością, a jego echo odbijało się w pomieszczeniu.
Aua… czasem Ryoku zastanawiała się, jak ktoś mógł wytrzymywać jej gadanie bez śladu zatroskania, zgrzytu zębów lub niepokoju i jednocześnie nie poradził nawet dyskretnie, by skonsultowała się z lekarzem lub farmaceutą.

Ale rycerz już nie śmiał więcej przemówić. Ryoku przewiercała go wzrokiem, czekając aż kamienny jegomość chociaż mruknie. Albo żeby się chociaż poruszył, ale tu karzełka czekało rozczarowanie, bo potencjalny kompan do trunku (gwizdać hełm) zastygł jako statua.
- Szkoda, żeś zastygł, pan. Było mi miło, ale racja, trzeba iść dalej - zgodziła się, po czym przyglądała się butelkom.

Niby nie byłoby problemu, przynajmniej w tzw. normalnych warunkach, z wyborem trunku. Oczywiście, że wolałaby napój, który rozgrzewał, nawet jak z wyglądu przypominał raczej rozrzedzoną lawę, niż ten, który ziębi na lód.
Sęk w tym, że to była inna rzeczywistość.
Tu mogły rządzić inne prawa fizyki, czasu. To, co w niejednym świecie by zabijało, nie wspominając o tym, że nie mogłoby zaistnieć w swoim stanie, tutaj nie musiało czynić żadnej fizycznej ani nawet psychicznej krzywdy.
Tu przybywali desperaci, z najróżniejszymi uzdolnieniami i talentami, gotowi do pójścia po trupach do celu. Groźni, uzbrojeni, silni, bezlitośni.
Ale jedna rzecz pozostawała niezmienna.
Męska decyzja.
Dlatego też Ryoku zdecydowała się na butelkę z płonącą zawartością. Już wolała zostać strawiona przez ogień niż zamienić się w bryłę lodu.
- Idziemy w ogień, towarzyszu… - rzekła zdecydowanym głosem do pomnika, mimo iż towarzyszyła jej autentyczna obawa, nie zamierzała jednak zmienić swojej decyzji. - Postanowione. To moja męska decyzja. Wybieram ognistą wódkę.

Wzięła “ciepłą” butelkę do ręki.
- Kieliszków nie ma, polać nie możesz, to muszę pić po chamsku z gwinta... - westchnęła do pomnika. - Ale nie żebym miała to za złe - uśmiechnęła się łobuzersko i opróżniła do cna naczynie.
Czuła, jak płynny ogień przelewa się jej do gardła i pali przełyk.
- Mocne to jak diabli… Uf… Bóg zapłać, zacny rycerzu - oddała honor kamiennej statui.

Oczekiwała na efekt swojej decyzji. Coś jej mówiło, że mocno tego pożałuje. I to chyba jeszcze nie raz. Ale pożyje, zobaczy. Prawdziwe problemy dopiero zaczną się wcześniej czy później. A wówczas będzie musiała na bok odłożyć żarciki, dowcipy, litość i współczucie.
 

Ostatnio edytowane przez Ryo : 27-09-2013 o 00:49.
Ryo jest offline