Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-09-2013, 17:10   #5
sheryane
 
sheryane's Avatar
 
Reputacja: 1 sheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwu
Wysoko wśród przestworzy jaśniała Czerwona Gwiazda, barwiąc niebo Pernu swym złowrogim blaskiem. Roniła Nici niczym bolesne łzy, znacząc horyzont srebrnymi strugami. Oczy Sharrath - granatowe w tamtej chwili - śledziły powietrzny taniec smoczych jeźdźców. Kłęby ognia wydobywające się raz po raz z pysków ogromnych jaszczurów niszczyły zdecydowaną większość srebrzystego zagrożenia. Pojedyncze mogły sięgnąć ziemi, ale tam w gotowości były już inne istoty, oczekując na wypełnienie swej roli w obronie planety. Kiedyś było inaczej… Dawno, dawno temu, za czasów świetności weyrów żadna Nić nie przebiłaby się przez taką ochronę. Teraz tak wiele się zmieniło...

Dostanie się do legendarnej wieży było jedną z najczęstszych myśli, które ostatnio nawiedzały Sharrath. Jak dostać się do miejsca, o którym nawet nie wiadomo, czy naprawdę istnieje? I nagle po prostu, tak zwyczajnie, się udało! Szykowała się do skoku pomiędzy, by odnaleźć Fynara, gdy nagle poczuła, że to właśnie teraz, że to właśnie ona, że to właśnie tu. Zamknęła oczy. Spodziewała się lodowatego powiewu powietrza pomiędzy i ciemnej nicości, ale nic takiego nie nastąpiło. Otworzyła oczy i rozejrzała się. Niby było ciemno, ale to zdecydowanie nie było pomiędzy, to nie był też jej weyr ani żadne ze znanych jej miejsc.

Natłok emocji aż przytłoczył jaszczurkę. Pierwsza była euforia. Stworzonko z radości wykonało kilka szybkich okrążeń dookoła pomieszczenia, trzepocząc szaleńczo skrzydłami. Po chwili przyszedł niepokój. Nie było bowiem z pomieszczenia żadnego widocznego wyjścia, więc nie wiedziała gdzie iść dalej. Jako trzeci dopadł Sharrath smutek. Fynar nie wiedział, gdzie mogła zniknąć jego przyjaciółka, a ona sama nie czuła już więzi telepatycznej, przez którą mogłaby go informować o swoim położeniu. Nie czuła też tego, co on czuł, a przecież Caleth dalej był ranny. A ona tu. Samotność... Ostatecznie Sharrath była tak skonfundowana, że po prostu wylądowała na stole rozglądając się po pokoju.

Wyglądała niczym błysk jasności w czerni pomieszczenia. Krzesło obok stołu było dla niej zdecydowanie za duże, mierzyła bowiem ledwie trzydzieści pięć centymetrów - i to razem z ogonem. Najbardziej przypominać mogła miniaturkę smoka. Cztery pazurzaste łapki, para skrzydeł, srebrne łuski i para jasnozielonych oczu, badających z uwagą otoczenie.

Uspokoiła się nieco i dostrzegła rycerza. W dodatku rycerz przemówił! Sharrath poderwała się do lotu i wylądowała na ramieniu człekokształtnej statuy. Oparła łapkę na wyrzeźbionym hełmie.
- Cześć! To tu, to tu, to tu? - zaszczebiotała wysokim głosem.
Ale rycerz milczał. Dopiero po chwili jaszczurka zorientowała się, że przecież to tylko posąg, a posągi raczej nie mówią. Tylko że on przed chwilą jeszcze mówił, a teraz znowu nie. Jak to tak więc? Potrząsnęła łebkiem, próbując jakoś poukładać sobie całą sytuację w głowie. Sfrunęła niżej i przyjrzała się obu butelkom, które rycerz dzierżył w swych rękach. Następnie podleciała ponownie do stołu i przyjrzała się kielichowi. Był dla niej sporo za duży i bardzo nieporęczny. Wsparła się łapkami o jego krawędź, by obejrzeć dokładnie, a ten nagle zaczął się zmniejszać! Sharrath w pierwszej chwili odskoczyła jak poparzona, spoglądając podejrzliwie. Ale kielich dostosował się do jej rozmiarów i tyle.

- Ale fajne! - pisnęła całkiem ucieszona.
Przeniosła wzrok z powrotem na butelki. Dla niej wybór w zasadzie był jasny. Ogień był w niej i ona była ogniem. A przynajmniej czasem tak się czuła. Nie bez powodu jednak nazywano jej rasę ognistymi jaszczurkami.
- Proszę ognisty trunek. - odezwała się, obserwując bacznie rycerza.
Sama przecież nie poradziłaby sobie z butelką, a on był tylko posągiem. Niby mówił, ale… Ruszać też się umiał! Zadowolona Sharrath machnęła radośnie ogonem, śledząc wzrokiem wznosząca się butelkę, która została przechylona nad zmniejszonym kielichem. Płynny ogień wypełnił naczynie, a rycerz ponownie wrócił na swoje miejsce i zastygł w bezruchu.
- Dziękuję! - powiedziała, pamiętając, że Fynar często uczył ją dobrych manier.
Złapawszy kielich w obie łapki przechyliła go w swoją stronę i wypiła ogień do ostatniej kropli czy też płomyka.
 
__________________
“Tu deviens responsable pour toujours de ce que tu as apprivoisé.”

Ostatnio edytowane przez sheryane : 27-09-2013 o 17:15.
sheryane jest offline