Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-09-2013, 13:40   #22
Dziadek Zielarz
 
Dziadek Zielarz's Avatar
 
Reputacja: 1 Dziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemu
Chwile dłużyły się niemiłosiernie. Marco nie kwapił się do powrotu, więc póki co nie posunęli się za bardzo do przodu. Z drugiej strony na placu poza typowym śródmiejskim gwarem i zdawkowymi okrzykami gęstniejącego tłumu nie było słychać niczego szczególnego, co mogło świadczyć o tym, że szykuje się coś niedobrego, albo po prostu ludzie Złego też chuja ugrali. W każdym razie oni pilnowali terenu, a ta robota sprowadzała się głównie do siedzenia na dupie i czekania, aż coś się stanie. Narwal siedział więc i czekał z zawodowym spokojem na twarzy. Dla zabicia czasu wyjął kozik i zaczął się nim bawić. W zasadzie "kozik" był całkiem pokaźnych rozmiarów kawałkiem żelastwa, ale przy gabarytach właściciela wydawał się drobną zabawką.

Narwal rzucił okiem na drobną sprzeczkę Azaela i Siwego. Jeśli podświadomie liczył na to, że tileańczyk się odgryzie i może dojdzie do jakiejś ciekawej bójki to się przeliczył. Najemnik stał prosto jak struna i chyba nie kwapił się do brania za łby. Azael za to był nabuzowany jak ogar na polowaniu tuż przed tym nim spuści się go ze smyczy. Jego ruchy były zamaszyste, głos podniesiony, a maska trzymana w ręku co najmniej podejrzana. Był tutaj nowy, więc trudno było powiedzieć czy ten typ po prostu tak ma, czy to bliska perspektywa rozróby tak go podkręca. Dość powiedzieć, że gość gotów jeszcze zrobić coś głupiego. Osiłek w duchu zgadzał się z najemnym mieczem z południa, nie ma co szarżować - skończyć z kosą w bebechach umiał każdy głupi.

- Nie napinaj się tak, magiku. - przemówił znudzonym głosem - Jak harcerzyki Złego wychylą łeb będzie jeszcze dosyć okazji. Na razie zluzuj i wyczaj gdzie siedzi reszta.

Narwal zamilkł na chwilę. Siwy poruszył jeszcze jedną ważną kwestię, która dotąd umykała ochroniarzowi, chociaż kotłowała się gdzieś pod czachą. Dowódca. Ktoś kto wskazuje ryja i mówi jak mocno. A czasem jak ma dobry dzień to mówi, żeby już dać se spokój, bo pacjent odpływa. Szefem niby był Ździchu, ale on siedział sobie, gdzieś w swojej kanciapie i popalał drogie cygara. Wykidajło rozejrzał się raz jeszcze po pomieszczeniu, tym razem uważniej przyglądając się każdemu z obecnych. Konus w czapce się nie nadawał, Jóżwa dłubiący w nosie... nie... Azaela nie znał, a Siwy podobnie jak on nie garnął się do wydawania poleceń. No chyba, że takich pokroju: "Zabierz te łapy, albo Ci je obetnę." Wzrok spoczął w końcu na ładującym kuszę Harcie. Ernst był w bandzie chyba od początku, a jeśli ktoś potrafi tak długo utrzymać się w zawodzie i nie przesiedzieć połowy tego czasu w pudle to musi mieć trochę oleju w głowie. Albo niebywałe szczęście. Tak czy inaczej nadawał się do roli. Poza tym jeśli będzie kazał Narwalowi robić jakieś głupoty to i tak nie musi go słuchać. Zadowolony z faktu, że ta sprawa została rozwiązana wielkolud znowu przygasł i wrócił do beznamiętnego wpatrywania się w refleksy kominka na przeciwległej ścianie.

Poza arsenałem poukrywanym w kieszeniach Narwal miał dla typasów Złego jeszcze kilka niespodzianek, jedna z nich stała obok spokojnie oparta o podmurowanie kominka i czekała na swoją kolej. Obiryj usadowił się tak by móc bez problemu obserwować wejście do pomieszczenia i schody odbijające się w lustrze.
 

Ostatnio edytowane przez Dziadek Zielarz : 28-09-2013 o 19:49.
Dziadek Zielarz jest offline