Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-09-2013, 09:04   #8
killinger
 
killinger's Avatar
 
Reputacja: 1 killinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputację
Ten wkracza na scenę

Zmiana zaskoczyła go kompletnie. Błędnik nie zasygnalizował żadnej zmiany położenia, żadnego wrażenia ruchu, tak jakby tkwił w tym miejscu od zawsze. Pojawieniu się nie towarzyszył syk powietrza, żadna implozja nie przywitała go znienacka.
Po prostu był.
Morderczy gniew i gigantyczny żal pompować zaczęły w jego żyły hektolitry hormonów, strach nie miał przystępu do niego, nie mogąc przebić się przez mieszaninę zdumienia i złości, w równych proporcjach przesłaniających Aidanowi sytuację.
Siedział tak jak przed chwilą, po turecku na podłodze. przyjrzał się trzymanemu w garści rewolwerowi. Zbielałe kostki palców znamionowały zbyt silny uścisk rękojeści, lecz nawet nie czuł tego, że z całej siły wbija się w kolbę wyłożoną orzechowym drewnem.
Zadział automatyzm, płynnym ruchem sięgnął do ładownicy, wyjmując speed loadera, zwolnienie zatrzasku blokady, poprzeczny ruch dłoni, wysunięcie bębenka, speed loader na miejscu, wyjąć, zatrzasnać, zabezpieczyć. Pełne 4 sekundy, jak na policyjnej strzelnicy.
Ciężar broni działał kojąco. Świadomość, że sześciu posłańców tylko czekało aż jego wola wyda wyrok, otulała poczuciem bezpieczeństwa. Wstał, otarł spocone dłonie o mundurowe spodnie i rozejrzał się. Gdzie zaprowadził go gniew?

Sala na pewno nie powstała z tak popularnych u schyłku lat siedemdziesiątych gotowych modułów. Nie wzniesiono jej także w technologii lekkiej, czy kanadyjskiej. Wyglądało to raczej na katakumby, czy lochy. Od razu skojarzył ubogi wystrój z podziemiami Fortu Lauderdale z okresu Wojny Secesyjnej, które kiedyś zwiedzał na jakiejś wycieczce z Tedem, Deirdre i Juanitą.
Ted... Juanita... Kurwa mać...

Odrzucił poczucie winy, zmiął wzrastający niepokój jak kulkę papieru, odrzucił go precz, skupiając się na tu i teraz.
Stół, kielich. Posąg?

Słysząc lekko zgrzytliwy głos automatycznie poszukał ochrony. Przypadł czujnie do stolika, kryjąc się za nim, wodził lufą po pomieszczeniu. Ech, nie pozostało nic innego niż zaakceptować, że głos emitowany był z tej obudowy w kształcie dziwnego rycerza. Nie widział głośnika, a przecież moc głosu wymagała potężnego tranzystora. Postanowił nie szukać skrytek i pomieszczenia technika obsługującego te efekty, wolał przyjrzeć się butelkom.

Miał ogromną ochotę na coś mocniejszego. Szklaneczka Jamesona na pewno pomogłaby wyciszyć szum niepewności jaki zakradał się w jego umysł. Zabijał w armii niejednokrotnie, zabijał i potem na służbie. To przecież część życia i jego pracy. Ale nigdy tak, nigdy tak dziwnie. Ten kto za tym stoi będzie zdychał wiele dni, napatrzył się nie raz na okrucieństwo służąc na Murze Hopkinsa, czy walcząc z szalonymi powstańcami w Nowym Meksyku. Umiał zadawać ból na niezliczone sposoby, nurzał się teraz w marzeniach jakie to zada cierpienia sile sprawczej jego upadku.

Strach odpłynął całkiem, ustępując miejsca metalicznie smakującej furii. Gniew to przyjaciel, któremu warto zawierzyć.

Wstał, zbliżył się czujnie do butelek. Ogień w zamkniętej butelce? Napalm może płonąć pod wodą, galareta wykorzystywała minimalne ilości tlenu. Ta butelka świeciła płomieniami ciągle mimo iż pozostawała długo zamknięta. Niezła broń, warto by ją wykorzystać. Zabrał butelkę do kieszeni kurtki, a drugą, lodowatą postanowił wykorzystać do zaspokojenia pragnienia. Wybór zdawał się naturalny. Whiskey z lodem punkt 6 P.M. to uświęcony rytuał, któremu hołdowali z Tedem od trzech lat. Teraz lód bez whiskey będzie namiastką przyzwyczajenia.

Przelał dziwny, opalizujący płyn do kielicha. Wyglądał nieco jak kielich mszalny ojca Moriarty'ego z jego parafii przy Kenwood Drive, lecz nie był złoty. Ujął go ciekawie by obejrzeć zdobienia.

Matko Zbawiciela! To się rusza!
Zmiana wielkości wbrew prawom fizyki, czy Natury w ogólności rozchwiała jego pozorny spokój. Potrzebował czegoś mocniejszego jak nigdy dotąd. Przelał płyn z parzącej chłodem butelki do kielicha, podumał chwilę, wyjął druga butelkę i próbował dolać z niej nieco ognistego oleju.
Butelka pozostała głucha na jego prośby. Próbował podważać scyzorykiem, próbował otworzyć o blat stołu - ognista butla stanowiła zaporę nie do sforsowania. Zdegustowany wsunął ją ponownie do kieszeni, wierząc, że taki granat niejedną przeszkodę pomoże sforsować w przyszłości.

- Przydałaby się jeszcze oliwka, ale i tak dziękuję państwu. Zaraz sprawdzimy jakie serwujecie tu drinki.

Umoczył język, nie wyczuwając w lodowym napoju żadnych znanych mu domieszek halucynogenów, ani zapachu migdałów, wypił jednym haustem zawartość kielicha.

Lód palący żywym ogniem... Taki był i on. Spokojny, lecz nurzający się w pasji. Solidny posterunkowy, skażony krwią szalonych Celtów.
 
__________________
Pусский военный корабль, иди нахуй

Ostatnio edytowane przez killinger : 29-09-2013 o 14:27. Powód: wstydliwe literówki oraz światłe wskazówki :)
killinger jest offline