Prawdę mówiąc Lorenzo nie był zbyt chętny do opuszczania lokalu i ponownego przemieszczania się w deszczu i błocie, ale czego nie robi dla się lepszych wygód? Ruszył zatem dość żwawo, by nie moknąć za bardzo. Gdy już ujrzał przed sobą czerwone domostwo, nie oparł się pokusie i skomentował z uśmieszkiem na twarzy. - Myślałem, że to miał być zwyczajny dom, a nie zamtuz jakiś...
Gdy już wszedł do środka rozejrzał się dokładnie i trzeba przyznać, że obecne lokum bardzo mu pasowało. Jakość i piękno wykonania wnętrza jedynie spowodowały ledwie zauważalny uśmiech zadowolenia. Ponadto było cicho, a i zapach był znacznie lepszy. Co jeszcze lepsze, wieśniak potem podszedł do młodego szermierza i podał mu zdobiony płaszcz. - Pomyślę nad tym... - powiedział odbierając lśniący ubiór, po czym dodał. - Jeśli to wszystko, możecie odejść i spocząć.
Cabanera póki co odłożył płaszcz gdzieś na bok i gdy zostali już sami we dwójkę, zwrócił się do towarzysza. - Nawet w kominku nam już rozpalili... Tak wielka gościnność może budzić podejrzenia. Chyba mnie za panicza jakiego mają. W sumie to mi to odpowiada... - wyszczerzył zęby w figlarnym uśmiech. Dawno nie otrzymywał takiego traktowania, zaś wieśniak dając mu bogato zdobiony płaszcz chyba przeszedł samego siebie. Czy w tak okrutnym świecie takie zachowanie było normalne? Raczej nie... Z drugiej strony Lorenzo nie miał zamiaru rezygnować z takich wygód i postanowił skorzystać z pełni dobrodziejstw obecnej kwatery. Jedną z pierwszych rzeczy, którą uczynił było wypełnienie kielicha wybranym przez siebie czerwonym winem. Potem miał zamiar ponowne ogarnięcie swojego stroju, by ostatecznie móc szczęśliwie sobie spocząć. - Żyć nie umierać. Co ty na to, ażebyśmy pozostali tu na nieco dłużej? - zapytał wyraźnie zadowolony z komfortowej sytuacji, chyba nawet zapominając o pozostałych towarzyszach będących w gorszej sytuacji, czy o poranionym pracodawcy. |