Alexander zjawił się znienacka i to w idealnym momencie. Kto wie ile czasu i z jakim skutkiem musiałby wspinać się na dach domostwa. Earlah oczywiście nie ufał nikomu ale w tej sytuacji chętnie skorzystał z pomocy kompana. Trzeba było się jeszcze dobrze ułożyć i zabarykadować, żeby jakiś skurwiel od tylca nie wlazł.
- Prowadź więc. A tak właściwie to masz zamiar mnie ubezpieczać czy idziesz w prosto w bój? Bo pasuje żeby ktoś krył mi tyłek jak będę walił do tych skurwieli - Mówiąc to nie rzucał spojrzenia na towarzysza, lepiej być przezornym w tłumie.
Szli więc ramię w ramię, aby objąć dogodne stanowisko. |