Mesin zostawił Williama za sobą. W chwilę potem znalazł się w zaułku przy Ratuszu. Zauważenie rosłego kompana pośród sporo niższych osób, nie stanowiło żadnego problemu.
- Słuchaj Grad, jest gęba do obicia! - spojrzał w górę na Grada.
Przez twarz olbrzyma przeszedł grymas irytacji. Krasnolud przerwał mu interesującą rozmowę z całkiem niezłą panną obdarzoną hojnie przez naturę, jednak ostatecznie zainteresował się słowami kompana. Fajnie byłoby troszkę porozruszać mięśnie, a do panienki jeszcze wrócę.
- Widziałem zdzichowego przy namiotach cyrkowych w okolicy Uniwersytetu. Weźmy go na małe spytki.
Ruszyli zatem w kierunku placu.
Minęli leżącego w swoich szczynach biedaka, dwie grube dziwki i bazar z narzędziami rolniczymi...
- No coż. Ludzi jest w cholerę dużo. Ale co się dziwić, skoro dzisiaj można kupić tu dosłownie wszystko. - podsumował Mesin głaszcząc się po brodzie. Jego nader filozoficzne myśli przerwał nagle znajomy głos.
- Dobrze się bawicie chłopaki?
- O! Właśnie mieliśmy taki zamiar. - Ironshield zdziwił się, że Zły pojawił się w tej okolicy tak wcześnie. |