Los Angeles, 22 April 2007
[center:555d518024]Los Angeles[/center:555d518024]
Wraz z mijaniem popołudnia zaczęły naciągać wały burzowych chmur. Wiatr po raz kolejny zerwał się, by swą mocą strwożyć mieszkańców Miasta Aniołów. Po nim już zaczęły dość krążyć następne plotki, o ulicznych gangach, mścicielach oraz - nocnych wyścigach samochodowych i motorowych.
Podczas gdy miasto spało, wydarzyło się wiele dziwnych rzeczy. Fala włamań to jedna z tych spraw. Drugą były nocne eskapady gangów motorowych. Roi się od pogłosek o prywatnych, nielegalnych wojnach. W dzień jest na razie cicho. Lecz w nocy zaczyna się wielki pogrom. [center:555d518024]Take me inside, don't leave me here
I'm breaking in two, shaking with fear
Throw me a line, or let me go
Just don't leave me here in the rain
My soul is on fire, I'm a desperate man
I'm battered and torn, I do what I can
Just look at these tears, flow down my face
Take me in out of the rain
Take me inside, lay me down
I'll love you now and always
Give me a sign, or let me go
Just don't leave me here in the rain
I said don't leave me here in the rain
Twisting our fate, send our lives down
Out of control, spinning around
I am still in tonight, leave me behind
Come to me out of the rain
Take me inside, lay me down
I'll love you now and always
Give me a sign, or let me go
Just don't leave me here in the rain
I said don't leave me here in the rain
~Guitar Solo~
Take me inside, lay me down
I'll love you now and always
Give me a sign, or let me go
Just come to me out of the rain
Take me inside, lay me down
I'll love you now and always
Give me a sign, or let me go
Just don't take me out of the rain
Said don't leave me here in the rain
I said don't leave me here in the rain
I said don't leave me here in the rain
Said don't
Shaking with fear
You know how I feel
Out of control Bad Company, „Downpour in Cairo” [/center:555d518024] 1880 Academy Dr. Los Angeles, CA
14:00
Pogoda znowu robiła się paskudna. Niebo stało się ciemno-niebieskie, nabierające głębokiej toni oraz gniewu pod postacią niemal czarnego granatu. Po kilkunastu chwilach dało się usłyszeć pierwsze grzmoty. Nadciąga burza.
Tymczasem w domu pogawędkę ucięli sobie Francis oraz Leo. Nieoczekiwanie, ich rozmowę przerwał telefon do Francis. Francis
Podeszła do urządzenia, patrząc na Leo i odebrała słuchawkę:
- Halo? Czy mam przyjemność z Francis Louis Purcell? - poznała lekki, miękki kobiecy głos.
- Tak, we własnej osobie.
- Mam do Pani pilną sprawę. Muszę się jak najprędzej spotkać. Szczegóły na spotkaniu. Czy może być dzisiaj, powiedzmy, za dwie godziny? Leo
Po cicho wymyka się z domu Francis zostawiając jedynie wizytówkę, by przemyśleć całą sprawę. Wie, że wróci lub zadzwoni później. Jeremy, Aleksander, John
Po żmudnej pracy udało im się wykonać istne cudeńko. Jednak dostrzegli, że na dworze robi się bardzo nieciekawie. Być może inni by nie zauważyli nic dziwnego w tym, ponieważ uznaliby kolejną ulewę za coś normalnego, w końcu cały czas padało - ale ci trzej, ze złości lub ze zbiegu okoliczności zaobserwowali, że ta burza zbyt szybko przymknęła tutaj - i to jeszcze po całkowicie słonecznym niebie.
Zaczęło to ich mocno zastanawiać. Prawdopodobnie ktoś bawi się pogodą. Do tego burza. Coś się święci. |