„Zrobi syf w naszych czaszkach… Dobre sobie. Trochę się spóźniła.” Carla Ford syf w głowie miała już od dawna. Gdyby go nie miała… byłaby teraz szanującą się panią doktor z mężem – zapewne prawnikiem - i gromadką rozpuszczonych bachorów. Gdyby brud jej duszy nie przedostał się do głowy… nie skończyłabym w takim miejscu jak to. I co gorsza… nie czułaby się z tym tak dobrze.
Choć mieli przejebane, Carla dopiero tutaj w korytarzach Gehenny, wiedziała, że żyje. Niepewność następnego oddechu upajała ją. Każda rana, każda szrama, każda kropla krwi, którą uroniła w starciu z Hienami, była dla niej jak dotyk wyczekiwanego kochanka. Rozkosz ma jednak to do siebie, że potrzebuje coraz więcej bodźców. Z czasem pragnie się więcej, a Carla Ford była wyjątkowo zachłanną kobietą.
Jeśli Krzywy miał rację, to korytarz przed nimi prawdopodobnie opanował demon – jedna z tych istot, które czasem czuła w ścianach… To je karmiła swoimi emocjami i krzykiem ofiar, a teraz miała podejść bliżej. Wejść głębiej… w Czerń.
Odkaszlnęła, co przewodnik mógł odczytać jako wahanie. Ciekawe jakby zareagował, gdyby dowiedział się, że jego towarzyszka drepcze z nogi na nogę nie z powodu nerwów a narastającego podniecenia? Bo taka była Carla. Niewrażliwa już na to, co stanowiło podniety innych więźniów, lecz spragniona… jakże spragniona nowych wrażeń. - Jestem… gotowa.
Drapieżny uśmiech wypłynął na jej popękane wargi.
__________________ Konto zawieszone. |