Larch z niezbyt sympatyczną miną odprowadził wzrokiem znikającego Nathaniela. - Nie dość, że trudne zadanie, to jeszcze głupie niespodzianki - powiedział niechętnie. - I jeszcze dowcipniś w stylu 'pojawiam się i znikam...'
Pokręcił głową, a potem rzucił okiem na Neferi i Alexa. - I jeszcze pretensje o to, że ktoś nie chce dać w łeb osobie wybranej przez Wyrocznię...
Uśmiechnął się ponuro, a potem machnął ręką.
- Nie ma o czym mówić... Jeden wróg więcej, chociaż chwilowo - wskazał plamy krwi - mniej groźny.
Podniósł z podłogi leżący tam miecz i rzucił na stół.
- Trofeum wojenne - powiedział do krasnoluda. - Weź, albo... - wykonał gest łamania ostrza na kolanie.
- A Neferi ma rację - spojrzał na dziewczynę - Warto się przespać. Zamkniemy okna i drzwi, a ja popilnuję, by nasz ex-przyjaciel nie wpadł z wizytą, gdyby czasem jego nowe zwierzchnictwo dodało mu sił i zdrowia.
Wstał, by zamknąć okno.
- Za dwie godziny zbudzę Lanę - powiedział. - A teraz znikajcie... |