Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-10-2013, 19:32   #106
obce
 
obce's Avatar
 
Reputacja: 1 obce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputację
Jon.
Przerzeźbieniec patrzy na monitor, jego oczy są blade, nieruchome i błyszczące jak chromowane kulki, nanotytanowe skalpele.
Ile mi zostało do sraki i w ogóle… ???
Przechyla głowę, zastanawia się czy skłamać. Tak - nie. Zero - jeden. Najprostsza logika, banalna alternatywa. Dwie bramki. Kłamstwo jest jednak zbędnym wysiłkiem, zbędnym wydatkiem energii. Szkoda na niego czasu, tak jak szkoda jest tego mózgu osadzonego w niszczejącym ciele.
7-8 h (?) / wynik niejednoznaczny //
38 h //
Kolejne bramki. Tym razem warunkowanie jest bardziej skomplikowane. Litość. Brak zrozumienia. Respekt. I świadomość, że potrzebuje Praha bardziej niż kogokolwiek innego. Potrzebuje jego zaradności i sprytu. Potrzebuje determinacji, która pozwoliła mu usunąć kłopotliwego księdza i noża, którym poderżnął wielebnemu gardło. Potrzebuje jego komputera i jego umiejętności. Potrzebuje…
Zdążymy //
Dopisuje po krótkiej chwili, zamykając jedną z bramek. Pocieszenie bez pokrycia, przekłamanie prawdopodobieństwa, które ostatecznie ześlizguje się w kłamstwo.

Ostrożnie - jakby pieprzył trans-człowieka przerzeźbionego w bio-kryształy - formatuje kolejne partycje swojego WKP, klonuje Ego i otacza firewallem, maskuje się za komputerem Praha: za jego IP, za jego numerami seryjnymi. Spokojnie, metodycznie. Programuje przekierowanie, wystawia Szczura jak żywy cel.

To tylko kolejna bramka.
Kolejny wybór. Kolejne zero - jeden.

Uśmiecha się spod ciemnych gogli do Szczura tym swoim bezbronnym, chłodno-kruchym uśmiechem.
Nie czuje najmniejszego wyrzutu sumienia.


* * *


Nie może oderwać wzroku od twarzy Wynmeyera. Jak wiele czasu minęło od kiedy widział odrutowanego? Niemal pożera wzrokiem miejsce gdzie zielonkawy fiberglass scala się ze skórą twarzy. To prosta samoróbka, prymitywna, brutalna. Bardziej gwałt na żywym mięsie niż harmonijne połączenie. Ale gwałt, gwałt w kontrolowanych warunkach też potrafi podniecić i Jonasz czuje to. Mocno, niemal boleśnie.

Krzywi usta, rekonfiguruje priorytety i niemal czuje jak dodatkowe gruczoły przykręgowe uwalniają odpowiednie inhibitory. Przeprogramowuje się kolejny raz.
Ale nawet na moment nie odwraca wzroku.


* * *


Zagaduje milkliwego Torcha. Próbuje nawiązać dialog, wypracować jakiś szlak komunikacyjny, rozwiązać zagadkę, którą jest dla niego starzec. Stara się zrozumieć dlaczego wybrali właśnie jego. Zrozumieć, ocenić, przybić szpilką w białej gablocie, skatalogować. Określić parametry, ocenić przydatność. Oswoić po swojemu w zrozumiałych i klarownych wyznacznikach prawdopodobieństwa.


* * *


Kontrast pomiędzy Skrzyżowaniem a Terminale jest ogromny. Mrowisko, ul, kołtun pełen czepiajacych się życia oszalałych wesz i cichy, przestronny korytarz jak sterylna pochwa gigantycznej samicy z nanotytanu i grafenu. Karnawał biolo i obudowana cieniami przestrzeń. Dla Jonasza to nie jest żadne porównanie, żaden wybór, żadna alternatywa. Skrzyżowanie przypomina mu opanowane przez robaki śmieciowisko, zwyrodniałą karykaturę wielkiego miasta.

W Terminalu oddycha głęboko. Z ulgą.

I gdy jego obciążone pierścieniami kontrolnymi tańczą pomiędzy interfejsem VR, wykrywaczem elektroniki i jammerem wydaje się żywy i ludzki jak nigdy wcześniej.
 
__________________
"[...] specjalizował się w zaprzepaszczonych sprawach. Najpierw zaprzepaścić coś, a potem uganiać się za tym jak wariat."
obce jest offline