Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-10-2013, 19:54   #53
Lechu
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację

Cutler zdążył nieco ochłonąć zanim w okolice stacji zajechało kolejne auto. Jego kierowcą był dowódca QRS, a z paki kolejno zeszli Nataniel i Bashar. Było widać, że to zawodowcy nawet na chwilę nie zapominający o ubezpieczaniu siebie nawzajem i bacznym lustrowaniu okolicy. James trzymał się z boku, gdy Heinrich i Rączka informowali trójkę najemników o obecnym stanie rzeczy. Mimo iż rana stawała się coraz bardziej dokuczliwa olbrzym jako pierwszy ruszył na polecenie dowódcy aby zebrać ciała w jednym miejscu. Jak zawsze on nie pytał o nic, nie komentował, cierpliwie i bez ociągania wykonując powierzone mu zadanie. Skrupulatnie. Po raz kolejny Ci, którzy myśleli o nim jak o mało rozgarniętym mięśniaku żyjącym od sieczki do sieczki musieli się niezmiernie zawieść.

Rannych poza Cutlerem było dwóch. Heinrich, który raczej prędko z tego wyjdzie i Rączka, który - podobnie jak Maczetoręki - został ranny w nogę. On jednak nie został postrzelony co czyniło jego ranę nieco poważniejszą niż ta Jamesa. Kula - w mniemaniu najemnika - ledwo drasnęła jego nogę, a Rączka ma ten problem, że nie wie czym ufajdane były szpony mutanta, który go zranił. Samo otrzymanie obrażeń w zwarciu od czegoś takiego było według Hegemończyka swego rodzaju nietaktem, ale nie każdy tak dobrze radził sobie ze stresem jak on...


- Dobra, jak ranni? - Drake skierował pytanie do swoich ludzi.

- To tylko draśnięcie. - powiedział Cutler pokazując na przestrzelone pociskiem udo. - Z “zamachowcem” już co nieco ustaliliśmy więc nie ma powodu do obaw. Staszek zapomniał, że w znikomej widoczności może trafić nie w potwora a kogoś kto akurat jest z nim w zwarciu. Tyle. Ja zadam teraz inne pytanie. Gdzie, kurwa mać, był Lynx? Na kiego chuja wyruszał za Tobą i Basharem? - zapytał wielkolud patrząc na Logana. - Wiem, że sami sobie poradziliśmy, ale to było mało profesjonalne, a nie zapominajmy, że to ja tu jestem mało profesjonalnym, wypuszczonym z klatki, agresywnym psycholem z porannymi ciągotami samobójczymi… - mówiąc to ostatnie James z uśmiechem rzucił spojrzenie Markowi.

Lynx czekał aż Logan się do niego odezwie. Słowa Cutlera przyjął z niedowierzaniem. Spokojnie cedząc słowa odpowiedział:

- Luzuj gatki James. Nie odpowiadam przed Tobą tylko przed Drakiem. Poza tym moja miała być ostatnia wachta. Wykorzystałem swój czas wolny, że tak powiem. Zamiast pieprzyć o dawnych czasach czy przeglądać gamble. Mnie chuj do tego co robisz w wolnym czasie, na przykład oklepujesz skurwysynów na lokalnej arenie. Nie zachowałem się wzorowo, ale wybacz, jesteś ostatnią osobą, której pozwolę siebie opierdalać. A teraz wybacz. Pozwól mi porozmawiać z dowódcą. - odwrócił się do Logana, czekając, aż James się oddali.

- Poluzować gatki? Jak chcesz możesz spróbować… - powiedział poirytowany James. - Gdy Drake i Bashar wyruszyli w razie problemów mieliśmy zostać w komplecie. Brak twojej osoby był poważnym osłabieniem tego “kompletu”. Wybacz Nataniel, ale gdyby przez twój błąd coś stało się Młodemu to nie skończyłoby się na spokojnej wymianie zdań…

- Odpuść James… i nie strasz... - spokojnie, bez cienia emocji odpowiedział Lynx. - ...bo się Ciebie nie boję. Nie Ty mnie będziesz rozliczał. Sam wiem co zrobiłem nie tak więc wsadź se w dupę swoje morały.

- Zwisa mi to czy się mnie boisz czy nie, Wood. - rzucił Cutler. - Nie straszę tylko informuję. Nie lubię gdybać, ale mogło to się skończyć o wiele gorzej, stary. Fajnie, że nie muszę Ciebie umoralniać, bo nie to mam na celu. Jestem do tego ostatnią osobą. Po prostu chciałbym uniknąć podobnych sytuacji w przyszłości. I nie spinaj się twardzielu, bo pomyślę, że chcesz mi przyjebać. - dodał na koniec dla rozluźnienia atmosfery James.

Nataniel nie odpowiedział Cutlerowi. Miał zamiar poczekać aż ten się oddali. Spojrzał z wyczekiwaniem na Logana. Olbrzym jednak nie wyglądał na osobę, która zamierzała odejść. Albo chciał posłuchać tłumaczenia strzelca wyborowego albo również miał sprawę do dowódcy. A może oba naraz? Któż to wie.

- Całe QRS nagle dostało okres czy co? - spytał dość poważnie Drake wyglądający nawet na lekko rozdrażnionego. - Nie musimy sobie łbów urywać. Już i tak wielu zrobiłoby to za nas. Znamy się kurwa od lat. James, masz swoje racje, ale chce też usłyszeć czym kierował się Lynx. - skinął głową w kierunku najlepszego strzelca QRS.

Lynx najpierw obejrzał się w prawo i lewo sprawdzając czy gdzieś blisko jest Mark, Rączka albo Karen, a potem spokojnie odrzekł:

- Może po prostu nie miałem ochoty na rozmowy o życiu i śmierci przy ognisku? Rzygam tęczą jak je słyszę. Mamy chyba określony cel? Zemścić się na pewnych ludziach? Z drugiej strony skąd miałem wiedzieć, że tu za chwilę zrobi się taka chryja? Dałem ciała, ale nie pozwolę, żeby mnie opierdalał gość, przystawiający sobie lufę do łba... - przerwał na chwilę aby po chwili dodać ciszej. - Przepraszam… Po prostu po ostatnich akcjach stałem się trochę bardziej nerwowy niż zwykle… Tyle.

Cutler skinął głową powoli uznając tłumaczenie Lynxa za wystarczające. A może po prostu nie chciał tego ciągnąć? Przecież i tak każdy wiedział, że w razie czego da sobie łapska i nogi za każdego z QRS upierdolić…

- To było głupie... - powiedział Drake, był poważny choć jego wypowiedzi daleko było do karcącego tonu. - ...ale sam wiesz co zrobiłeś. Wszystkim nam ostatnio trochę odpierdala, mnie też. Musimy zachować zimną krew. - zdawało się, że tym razem kieruje swoje słowa nie tylko do Lynxa. - Ostatnią rozpierduchę przeżyliśmy, bo działaliśmy wspólnie. Niech tak zostanie.

- Ta. - rzekł bez emocji James. - Nikt z nas nie zamierza ginąć, ale gdyby mi się zdarzyło to przepraszam zawczasu. - dodał z uśmiechem i odszedł.


Po załatwieniu spraw z nowojorczykiem i kurierką Młody zamierzał zająć się drużynowym gigamutem. Skinął Rączce głową, że nadszedł czas, po czym zwrócił się do Cutlera.

- James, przyjacielu! Nawet nie wiesz jak dobrze cię widzieć! Wiesz co zamierzam teraz zrobić, prawda wielkoludzie?

Nowojorczyk paląc papierosa spokojnie wstał i podszedł do rusznikarza opierając ciężar ciała na zdrowej nodze.

- Już Ci mówiłem, że z tego nic nie będzie. Jestem wielki, silny i jak ostatnio nadal hetero. Nic z tego Młody. - rzucił Cutler z uśmiechem. - I uwierz mi, że Rączka w tym stanie mnie nie utrzyma. Moja czarna dziura zostanie już po wsze czasy do srania… Nie patrz tak na mnie! - wielkolud wybuchnął śmiechem.

- Ty brzydalu tylko o jednym. Kobite byś sobie znalazł to głupoty zaraz by Ci ze łba wybiła. Masz dwie opcje, albo grzecznie dasz sobie opatrzyć nogę nie łamiąc mi nic odruchowo jak coś cię zaboli albo zaszczypie przy odkażaniu albo Ci ją amputuję jak już wygnije i wda się gangrena. A obiecuję, że wtedy zrobię to łyżeczką. Plastikową.

- Nie strasz, nie strasz, bo się… - zaśmiał się James zostawiając słowo do uzupełnienia przez słuchaczy. - Pewnie, że dam sobie nogę opatrzyć! A z tym łamaniem czy w ogóle jakimiś odruchami dziwnymi u mnie… Co ty, kurwa, Marka czy Torrino żeś się na mój temat radził?! Kurwa, Młody, zachowujesz się jak byśmy się wcześniej nie znali. Ogarnij się proszę.

- Stary, Ciebie coś zaswędzi w trakcie szycia, uderzysz bo myślisz że to jakiś komar Cię bajcnął, a tu się okaże że moja ręka nagle jest dwa razy szersza, bo z kości zostanie proszek. Masz kurwa przestrzeloną nogę, a ja nie mam sprzętu ani umiejętności jak Fadiej, rozumiesz? Jak się szarpniesz to mogę Ci coś uszkodzić więc nie pierdol. Tyle dobrze, że kula przeszła na czysto, bo nie wiem czy dałbym radę Ci ją wyciągnąć, ale i tak oczyszczenie rany będzie bolało jak diabli.

- Myślisz, że boję się bólu? - zapytał Cutler uśmiechając się jak szarlatan. - Młody, ja ból znam od podszewki. To mój kumpel. Widujemy się przy każdej rzezi jakiej jestem fundatorem. Rób co chcesz i zwisa mi czy będziesz delikatny czy wręcz przeciwnie. Wiem, że opatrywać rany potrafisz nieźle więc niczym się nie martw. Postaram się przeżyć. - dodał na koniec śmiejąc się najemnik.

- Kurwa, tu nie chodzi o to czy boisz się bólu, ciemności czy impotencji. Tu chodzi o naturalne odruchy. Jednak jeśli jesteś ich pewien to zabieram się do roboty. - odpowiedział rusznikarz rozpakowując swój plecak. - Rączka po prostu przytrzyma Cię żebyś się nie szarpnął, gdy będę cię odkażał.

- Spoko. Niech trzyma. - skwitował Cutler. - Nie zamierzam się szarpać, a gdybym chciał przydałby się jeszcze Drake czy Mark do pomocy… U mnie naturalne odruchy zastąpiły te wyszkolone na froncie. Wiesz… skręcanie karków, automatyczne strzały w pysk czy biegacze na tors. Takie tam.

Po bardzo fachowym - jak na oko Cutlera - opatrzeniu rany James skinął z wdzięcznością dzieciakowi głową. Nie bolało go za bardzo, a nawet gdyby to nie pokazał po sobie cienia emocji.

- Dzięki za pomoc, Młody. - powiedział z uznaniem. - W razie czego gadałem ze Staszkiem i zgodził się pokryć z własnej kieszeni braki w bandażach. Tobie również dziękuję, James.

Rączka puścił nogę Cutlera, którą przyciskał do ziemi by ten odruchowo nią nie szarpnął.

- Spoko wielkoludzie. Młody zgodził się zajrzeć do mojego gówna, które udaje broń.

- Jeszcze kilka lat w zawodzie a może nauczysz się rozróżniać porządny oręż jak ja… - powiedział Cutler wyciągając z kieszeni połamany nóż. - Kurwa! Nie ten rekwizyt.

James popatrzył z politowaniem na swojego imiennika, skinął młodemu głową i odszedł wyciągając papierosa z kieszeni.

- Spoko gość. - powiedział do Młodego olbrzym. - Mało rozmowny, nieśmiały, ale zaczynam go lubić.


Gdy Młody skończył opatrywać Jamesa podszedł do niego Mark. Olbrzym zwrócił się w kierunku Polaka zakrywając opatrunek jakby wstydził się, że został ranny.

- Widziałem, że nóż Ci się rozwalił. Mam coś na zbyciu.


Z torby wyciągnął długi, zakrzywiony nóż. Niejeden by określił go mianem maczety, ale Cutler wiedział co to jest kukri. Bardzo rzadko spotykane po wojnie. Szczególnie, że to nie był egzemplarz pamiętający czasy przedwojenne i zniszczony przez kiepskie konserwowanie. Nie była to też samoróbka zrobiona przez jakiegoś amatora. Po znaku wybitym na klindze można było poznać, że twórcą był jeden żółtek mieszkający na wschodzie ZSA. Słynął właśnie z produkcji kukri zgodnie z przedwojennymi zasadami. I liczył za nie słono. Cutler zachęcony gestem Marka wziął broń do ręki. Była świetnie wyważona i naostrzona. Stal nie powinna się złamać nawet w starciu z bestią. Europejczyk po chwili kontynuował.

- Nie masz pewnie gambli. Ja podobnie poza tym kukri. A rozwalił mi się kałach. Widziałem, że macie na zbyciu springfielda. Wypożyczę Ci kukri jak Wy mi karabin. Jeżeli któraś z broni się uszkodzi nie płacimy za naprawę. Jeżeli po otrzymaniu wynagrodzenia będziemy chcieli na stałe dobić targu to jakoś się dogadamy.

- Zajebista broń… - oczy Cutlera zabłysły, gdy sprawdzał wyważenie klingi. - Rzeczywiście nie mam gambli, a za te od Torrino zwróci mi się ledwo za złamany nóż… - dodał z krzywym uśmiechem James. - Nie ja zdobyłem Springfielda, ale pogadam z dowódcą i jak nie będzie miał nic przeciwko zaraz Ciebie znajdę. Myślę, że na pożyczkę powinien się bez problemu zgodzić. W razie problemów mi by się takie kukri przydało. Idę do Drake’a. Widzimy się za chwilkę, ok?

- Jasne. Czekam.

Po chwili chodzenia po obozie James wrócił do Marka. Polak mógł widzieć, że najemnik podchodził kolejno do dowódcy QRS i Młodego. Zapewne odesłany do kolejnej osoby pokiwał jedynie z rezygnacją głową i zdecydował się wrócić. Był bardzo zawiedziony.

- Wybacz, Mark, nie ma mowy. - rzucił patrząc na żołnierza. - Myślałem, że to będzie formalność, ale bardzo się przeliczyłem. Kukri jest zajebiste i nadal jestem nim zainteresowany, ale nie mogę za nie zaoferować karabinu. Nie ja go zdobyłem. Gdyby tak było wymieniłbym się. Może chcesz za nie 10 pocisków i łuskę? Nie mam obecnie broni do walki wręcz chyba, że pożyczysz mi tą siekierkę…

- Siekierki potrzebuję. Pociski… O ile nie są 5,45 to podziękuję. Mogę Ci pożyczyć kukri, ale potrzebuje coś w zastaw jakbyś je uszkodził. Masz dużo pary w łapach.

- Dzięki, Mark. - powiedział Cutler doceniając komplement. - Mam pociski .357 Magnum, 5,56mm oraz jedną półcalówkę. Mógłbym zapodać mój rewolwer, ale niestety jest dla mnie zbyt cenny. Na słowo mi nie uwierzysz, że oddam ją całą albo pokryję stratę w razie potrzeby. Sam bym sobie nie uwierzył. Pozostaje mi modlić się, że nie będzie mi potrzebna broń biała. Nie wiele gorzej strzelam więc w razie co wywalę z pralki… Szkoda, że Torrino płaci mi już mniej niż straciłem. KaBar był wart więcej niż on mi za tę misję płaci. No, ale nic. Ważne aby chłopakom nic się nie stało. Semper Fidelis jakby gorzko rzekł marines z pierwszej.

- No nic. Idę pomóc Karen. - powiedział Polak wzruszając ramionami.

- Jak bym był potrzebny krzycz. - rzucił na koniec Cutler i odszedł w swoją stronę.


- Co to za samowolka, świeżak? - zapytał Cutler chłopaka, gdy tylko wyszedł z kibla, gdzie najstraszniejszy Indianiec jakiego znał przesłuchiwał kobietę.

- Świeżak? Dużo określeń do mnie pasuje panie paskudo, ale akurat nie to. Chyba, że masz na myśli, że wciąż jestem świeży i przystojny w porównaniu do bardziej czerstwej i niezbyt pięknej części naszej ekipy.

- Bardziej chodzi mi o to jak szybko rozkazy przełożonych wylatują z twojego pojemnego łba, Młody. - rzucił James. - Przecież Drake mówił, że ani słowa o nas. My to również ty. I nie pierdol mi tu o rycerstwie i miłej aparycji w stosunku do płci pięknej, bo wiesz, że nie o to tu chodzi. Już mnie łapy napierdalają od łamania katów, którzy próbują z Ciebie wypruć flaki. - zaśmiał się Cutler. - Poważnie nie dyskutuj z Panną. Oczywiście o tym wybryku szefowi nie doniosę, ale naprawdę nie po to wybraliśmy Drake’a dowódcą aby każdy z was olewał jego wytyczne. Najpierw Lynx spierdala z posterunku, potem Bashar przesłuchuje laskę chociaż był inny plan, a teraz ty udajesz głuchego przyjemniaczka? Co jest, kurwa, grane?

- I widzisz James, dlatego to ja robię za fachowca w teamie, a nie ty. Dzięki mnie dziewczyna teraz uważa nas co najwyżej za grupę lokalnych obijmordów, a mnie personalnie za niedoświadczonego młodzika, który lubi paplać za dużo. Cholernie wygodne, nie sądzisz? Poza tym powinieneś wiedzieć, że mnie akurat płeć piękna nie prowokuje do heroicznych zachowań, a rycerskość jest ok tak długo jak długo jest mi wygodna. Facet czy kobieta umierają tak samo wielkoludzie, pamiętaj o tym. Sam zamierzam opowiedzieć reszcie o mojej rozmowie z Jenn, bo w przeciwieństwie co do niektórych ni chuja nie ufam mrożonce. Może i ta kulka, którą zarobiłeś w trakcie mocowania się z mutkiem była przypadkiem, ale nie zamierzam ryzykować.

- Pewnie, że była przypadkiem. Było ciemno, a Staszek nie ma takich umiejętności jak ja czy Drake. Na zimno zauważyłem jedynie, że wyjawiłeś swoją ksywkę, którą znamy my i ludzie mający z nami wcześniej kontrakty. Poza tym wspomniałeś, że jesteś medykiem i jakieś tam pierdoły o gotowaniu… Tak czy siak nie było to mądre. Przynajmniej moim zdaniem Młody. - Cutler od dawna nie wyglądał tak poważnie. - Nie znasz jej i nie wiesz czy nie czyta twoich intencji tak samo jak Ci psychole z Warhead Hight. Znałem kiedyś takiego tylko, że z włosami, ubranego jak na psychola całkiem normalnie i świetnie znającego się na podchodach. Uważaj na to, bo jej nie znasz. Po mnie od razu widać, że umiem przyjebać, ale są tacy ważący po 70 kilo co by mi wjebali. Po nich widać jakby nawet robienie kupy sprawiało im ból…

Młody skrzywił się wyraźnie po czym rzekł:

- Stary, stałeś pod kibelkiem i podsłuchiwałeś o czym rozmawiamy? I to dość długo. No ładnie… Co do ksywki to tak się składa, że nie jestem jedynym kto jako najmłodsza osoba w grupie taką dostaje. Skojarzyć Młodego jako rusznikarza byłoby łatwo, w końcu o QRS słyszało sporo osób. Młody jako medyk już gorzej… W końcu łataniem was zajmowali się fachowcy, ja czasem tylko pomagałem. Rzucając swoją ksywką i łącząc ją z profesją medyka i kucharza powiedziałem prawdę, jednocześnie dezinformując dziewczynę co do tego kim faktycznie jesteśmy. Czysta poezja, jeśli wiesz co mam na myśli.

- Nie podsłuchiwałem tylko czytałem informacje od Fadieja, a że nie mówiliście szeptem słyszałem mimo chęci. - powiedział Cutler. - Kim jest Młody będzie wiedział każdy kto zna QRS kolego więc mogłeś powiedzieć, że jesteś mistrzem baletu nawet. Wystarczy, że poda Twoją ksywkę dalej i będzie wiedzieć z kim mówiła. Wydaje mi się, że nie mówiąc nic posiadałaby mniej informacji o nas niż próbując ją nieudolnie dezinformować, Młody. Od gadki miał być Staszek, którego wskazał nasz dowódca. Wiem, że Drake to nasz przyjaciel, tak samo jak John, ale jest on też naszym dowódcą. Nigdy się tak nie przejmowałem organizacją, bo było nas 10 razy tylu. Teraz musimy bardziej uważać…

Młody wsparł się o pobliski kawałek ściany po czym odpowiedział:

- Stary, co ty pieprzysz? Posłuchaj sam siebie. Tak się akurat złoży, że ktoś będzie znał QRS. Ok, to jest możliwe, faktycznie byliśmy dość rozpoznawalni. Na dodatek okaże się, że słyszał o mnie, który był w zapleczu technicznym a z faktycznymi akcjami miał tyle wspólnego co powiedzmy nasz świętej pamięci medyk. Ok, o Brianie mogliby słyszeć, ale staruszek był ogólnie rozpoznawalny nie tylko w kręgach zajmujących się rusznikarstwem. Załóżmy, że zaszedł taki przypadek i cudem okaże się, że ktoś może kojarzyć rusznikarza o ksywce Młody z QRS. Rusznikarza powtarzam, a nie medyka. A teraz wiesz przy ilu grupach mniej lub bardziej zorganizowanych kręci się ktoś o ksywce Młody, zwykle jako najmłodszy pełniący funkcję drużynowego popychadła zmuszonego do zajmowania się gotowaniem czy prowizorycznym łataniem rannych jeśli nie mają medyka z prawdziwego zdarzenia? I teraz podsumowując, bo robi się naprawdę zajebiście, spotkana przez nas dziewczyna okaże się asem wywiadu i z tonu mojego głosu magicznym sposobem rozpozna, że akurat nie jestem wcale przydupasem teamu tylko specem technikiem z QRS i nie daj Boże dowie się, że to akurat ocaleli z naszej grupy na której to informacji ni chuja nie ma jej po co zależeć? I którą to dla przypomnienia swobodnie rzucaliśmy na prawo i lewo w Enklawie? No kurwa, logika pierwsza klasa.

- Na prawo i lewo? - zapytał Cutler zdziwiony. - Ja niczym nie rzucałem nie licząc mistrzów areny wymienionej mieściny. - dodał z uśmiechem. - Nie masz całkowitej racji, Młody, ale nie zamierzam się z Tobą kłócić. Jak zaczynam zwykle kończy się mordobiciem, a my jesteśmy przyjaciółmi więc sobie darujmy. Może Drake podzieli moje zdanie, a może zleje to ciepłym moczem. Nawet jak wpadną po nas najlepsi rzeźnicy jacy chodzą po globie zrobię wszystko aby zmienić ich w tradycyjny przemiał flaczkowo-mięsno-kostny. Czyli moje nastawienie się nie zmienia.

- No więc tym bardziej nie kumam, gdzie tkwi problem. Fadiej dobrze wiedział kim jesteśmy. W końcu jako kumpel Briana czasem obijał się z naszą wesołą gromadką. O zachowanie u niego sekretu trudno, zwłaszcza jak podpije co robi dość często więc można śmiało założyć, że w Enklawie wiedzą o nas sporo. A tu nagle wielki ból dupy o jakąś laskę spotkaną na drodze.

- Ukrainiec wiedział o nas zanim pojawiliśmy się ostatnio w Enklawie, Młody. Ta laska spotyka nas po raz pierwszy i na start nie wiedziała o nas nic. Dzięki niektórym osobom to się zmieniło i pewnie w niedalekiej przyszłości dowie się na nasz temat jeszcze więcej. Nie boję się o siebie, o sprzęt nie dbam. Bardziej martwię się o resztę, w tym Ciebie i o nasze dobre imię. Musicie słuchać dowódcy, a taka samowolka raczej jest czymś przeciwnym. - Cutler mówił spokojnie. - A jeżeli kogoś boli dupa to już nie mój problem. Może to kara za nie stosowanie się do zaleceń przełożonego? - zapytał i zaśmiał się olbrzym

Młody wyraźnie nie podzielał wesołości kompana. Wyglądał na wkurzonego.

- Ja jednak twierdzę, że to ciebie boli dupa, skoro nagle odpierdalasz takie kazanie i to na dodatek kompletnie bez sensu. Fadiej o nas słyszał, ale pozostali mieszkańcy Enklawy niekoniecznie jednak nikt nie robił z tego problemu ani nie prosił lekarza by zachował informacje dla siebie. Jeśli ktoś chce iść naszym tropem to fakt, że wiedzą o nas w Enklawie, wiedzą gdzie i kiedy wyszliśmy z bunkra i do jakiej grupy najemników należeliśmy jest dużo groźniejsze niż fakt, że przypadkowa laska spotkana na drodze wie, że gdzieś w pobliżu jest uzbrojona grupa w której jest ktoś o cholernie popularnej ksywce Młody. Nie mówiąc już o kimś kto ze wszystkich sił w Enklawie starał się zwrócić na siebie uwagę. Poza tym pieprzysz w kółko o rozkazach, a ja dla przypomnienia powiem, że Drake nie zakazał rozmawiania z dziewczyną.

- Nie zakazał, ale wydaje mi się, że zająć miał się tym Staszek. Po drugie Drake coś wspomniał, że mamy jej nie ujawniać kim jesteśmy, a ty raczej nie bardzo się do tego stosujesz. W Enklawie było inaczej i nie byliśmy na misji. Mieliśmy wolne i jak na wolnym mieliśmy prawo się zachowywać. Teraz wymagają od nas profesjonalizmu nawet jeżeli za kilka dni roboty płacą nam 10 pocisków co nie jest warte utraconego na misji sprzętu. - przy tym ostatnim Cutler się uśmiechnął. - Widzę, że nie idzie nam za bardzo siłowanie się na słowa więc może na ręce? Byłoby szybciej… - zaśmiał się olbrzym. - Nie spinaj się Młody. Ostatnio coś nie dobrze działam na ludzi.

- Komu nie idzie, temu nie idzie, a na ręce przynajmniej miałbyś szanse, co? Po raz kolejny wyjaśniać Ci, że ujawnione przeze mnie informacje nie mają znaczenia zwyczajnie nie mam ochoty, bo widzę że jakoś tego nie możesz załapać. Drake chciał wykorzystać Staszka, bo myślał, że dziewczyna będzie niechętna do rozmowy z kimkolwiek z QRS, co jak pokazałem nie do końca było prawdą. A teraz wybacz, ale nie mam ochoty kontynuować tej rozmowy. Mam parę spraw do załatwienia. - odpowiedział Młody odchodząc w stronę obozowiska.

- Na ręce bym wygrał tak samo jak na słowa, Młody. - rzucił z uśmiechem Cutler. - Pogódź się z tym. - rzekł mężczyzna rozbawiony nie wiadomo czym.


Nie minął kwadrans jak James - za namową Bashara - przyjrzał się bliżej broni białej po świętej pamięci porywaczach po godzinach zajmujących się gwałtami na porywanych kobietach. Mały arsenał grupy składał się z siekiery, łańcucha i dwóch niewielkich kling. Siekiera była wielka i solidna. James na miejscu zajął się jej ostrzeniem za pomocą osełki. Gdy siekiera była gotowa James wziął w łapy łańcuch. Olbrzymi krowiak nie wyglądał na najmocniejszy. Po machnięciu w powietrzu rozleciał się na kawałki, a Cutler zaklął cicho. Lepiej teraz niż podczas walki...


Pierwszy z malców to scyzoryk składany z blokadą ściąganą kciukiem. Dość wygodny, ale - jak na gust i łapska Jamesa - za mały. Po naostrzeniu trafił do kieszeni najemnika. Ostatnią z broni był sztylet. Nie za mały, nie za duży, zwyczajny. Prosta, cienka, ostro zakończona głownia, niewielki jelec. Nijako wyglądający oręż trafił za pas olbrzyma…
 
Lechu jest offline