| Zaraz po przyjeździe Baszar w parę chwil ocenił sytuację. Wszyscy żyli, choć niekoniecznie wszyscy byli w jednym kawałku. Ekipa zajęła się innymi zadaniami, takimi jak leczenie i opierdalanie się wzajemnie, a on, ponieważ nie znał się za dobrze ani na jednym, ani na drugim postanowił zabezpieczyć jeńca. Choć technicznie rzecz biorąc kobieta była przez nich ocalona, a nie pojmana, to Indianin nie potrafił myśleć o niej inaczej niż jak o brance. Cóż, może zbyt wiele gardeł poderżnął w ostatnich latach? Z tego co pamiętał, na stacji benzynowej było tylko jedno pomieszczenie z drzwiami i bez okien - stary sracz. Capiło tam okrutnie, ale jak mawiał jeden z jego znajomych, od smrodu jeszcze nikt nie umarł, a od kąpieli stary Crain. Nie myśląc zaprowadził tam skrępowaną kobietę i zaczął objaśniać jej zasady.
- Siadaj. Bez pozwolenia nie wolno ci ściągać opaski ani stąd wychodzić. Nie pytana nie odzywasz się. Jasne?
Dziewczyna posłusznie usiadła i skinęła głową.
- Jasne.
Akurat ten moment wybrał sobie Młody, by z właściwą sobie nonszalancją włączyć się do rozmowy. Czerwonoskóry początkowo tylko się przysłuchiwał, ale nie trzeba było być mistrzem intelektu by odkryć do czego dąży rusznikarz. Baszar postanowił więc mu pomóc i pod pierwszym lepszym pretekstem opuścił smrodliwą celę. Wychodząc z budynku minął akurat wchodzącego Logana, którego postanowił zagadnąć.
- Słuchaj Drake, coś mi się wydaje, że nasza konspira ma coraz więcej dziur. Laska już widziała nasze twarze i kto wie, co słyszała. Jeśli jej nie wykańczamy to kto wie, czy nie lepiej to odpuścić? Tajemniczy wybawcy mogą wzbudzić większą sensację.
- Może tak, może nie - odparł Drake - widziała tylko nas trzech i to raczej w marnym świetle, w gruncie rzeczy zależy mi tylko, by nie dowiedziała się o zadaniu ani przesyłce. Banda uzbrojonych drabów eskortujących skrzynie to łakomy kąsek dla wszystkich zasrańców w okolicy.
- Ano łakomy. Dobrze podłożony ładunek i dupa. Czyli co, jak Polaczek z nią skończy to sznurek i opaska?
- Nie, sam dziwię się, że to powiem, ale to rozwali morale grupy. Plan pozostaje bez zmian, zobaczymy co wyśpiewa Staszkowi.
- OK – potwierdził Baszar i uznając to za wystarczający komentarz udał się na dłuższą rozmowę z matką naturą. Po zakończonych pozytywnie medytacjach nadział się na strapionego Maczetorękiego.
- To by było na tyle, jeżeli chodzi o klasykę nożownictwa… - powiedział Cutler pokazując złamany nóż zwiadowcy. - Moja niunia się złamała po zetknięciu z paszczą mutka. Mark ma Kukri, ale obecnie nie mam nic czym go zainteresuję. Masz pomysł jak można rozwiązać ten problem, Baszar?
- Najprościej byłoby, gdybyś wziął sobie póki co jakąś broń z tych zdobytych razem z laską. Przy najbliższej okazji mogę ci coś zrobić, ale muszę mieć materiał i miejsce. Właściwie to co byś chciał?
- Znasz mnie jak mało kto i wiesz, że z każdej broni ręcznej zrobię coś do zabijania. Może być nóż, pała, łom, siekierka, a nawet Swischerem bym nie pogardził. - James zastanowił się, czy zwiadowca będzie wiedział, o czym mówi. - To taki karwasz z blachy na całe przedramię z pancerną rękawicą. Są wersje z kolcami i bez kolców… Kumpel gladiator kiedyś miał taką, ale była na mnie za mała. Co tam macie po tych porywaczach i ile osób będę musiał o to pytać? - zapytał Cutler.
- Przyhamuj konia, Wodzu - roześmiał się czerwonoskóry. Nie jestem rzemieślnikiem. Potrafię parę rzeczy, ale bez szaleństw. Zrobimy tak: na tyle naszej budy znajdziesz jakieś noże, siekierę, chyba też łom. Weź co ci trzeba; nikogo pytać nie musisz. Jeśli ktoś ma jakieś wąty to mów, żeby przyszedł do mnie. A - i weź se chociaż ze 2 sztuki, cobyś 2 razy nie chodził. Postaram się zrobić ci coś fajnego razem z Młodym, ale to nie na już. Potrzeba czasu. Ok?
- Noże, siekiera, łom? - wymieniał z niedowierzaniem Cutler. - Stary, gdybyś był o pół głowy niższy, o dwadzieścia kilo lżejszy, miał duże cycki i cipkę chyba bym cię ukochał. Teraz jedynie gwarantuję, że jak nie wykorzystam tej broni z sensem to mogą mi uschnąć jaja. A o coś lepszego z Młodym nie musicie się za szybko starać. Nie jestem wybredny. Po prostu wkurwia mnie jak mi się broń w łapach rozsypuje. Sam widziałeś ten nóż…
- Tia, przedwojenne badziewie. James zanim zaczniesz skakać z radości to zobacz co to jest i ile to warte. Szczerze to nie było nawet kiedy tego obejrzeć. Może to jakieś barachło. - Powiedział nieco zbity z tropu tą quasigejowską aluzją Baszar.
- No dobra. - powiedział Cutler tracąc nagle część entuzjazmu. - Może jednak nie będzie tak źle. Zobaczę, przymierzę, a później się odezwę. Dzięki za pomoc, Baszar. - dodał z uśmiechem i oddalił się najemnik.
- Nie ma za co. Będzie dobrze. - Dodał na pocieszenie.
__________________ Pierwsza zasada przetrwania, nie daj się zabić.
Druga zasada przetrwania: To że masz paranoję nie znaczy, że oni nie chcą cię dopaść. |