Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-10-2013, 00:02   #107
obce
 
obce's Avatar
 
Reputacja: 1 obce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputację
Znasz tą opowieść, mała Irgo? Mała dziewczynko zakradająca się nocą do geru żercy?

Pamiętasz opowieść o Halle, szybkonogim chłopcu, który obiecał wykraść perłę ze stawu Rihti, wodnego węża? Perłę okrągłą jak księżyc i białą jak śnieg z najwyższych szczytów Południowych Gór? Pamiętasz czego pragnął i co musiał zrobić?

Pamiętasz? Pamiętasz miękki jak owcze runo głos Orlego, jego czarne oczy, w które już wtedy zapadałaś jak w otchłań? Pamiętasz dotyk jego oznaczonej znamieniem ręki kiedy opowiadał jak…
...kamienie, kości świata, były twarde i chłodne w jego palcach. Lgnęły do jego skóry, karmiły się jej ciepłem, nie chciały opuścić wygodnej kolebki dłoni. W brzuch wbijały mu się długie drzazgi drzewa, któremu ukradł jedno z węźlastych ramion, kaleczyły podbrzusze. Ale Halle wiedział czego pragnie, wiedział co musi zrobić. Okrągła jak księżyc perła, oko węża, błyskało do niego spod gładkiej tafli wody. Trzymając się mocno pokrzywionego konaru, widział wyraźnie białe sploty śpiącego na dnie stawu gada.

Wiedział, że nie może zbudzić Rihtiego.
Wiedział, że nawet najmniejsza zmarszczka nie może pojawić się na nieruchomej powierzchni stawu.
Nawet najmniejsza zmarszczka, nawet najmniejszy krąg na wodzie.
Stara Irga zakrzywia palce jak szpony, wbija pożółkłe paznokcie w kamienny parapet. Pozwala myślom krążyć swobodnie, ale te - podobnie jak kruki zataczające dookoła niedalekiej wieży nieregularne spirale - obracają się wciąż wkoło Źródła.

Gdzieś znajdował się kamień. Kamień ze skazą, kamień pęknięty, kamień niedoskonały, którego kształtów nie wygładziła jeszcze rzeka losu. Skryty przed jej wzrokiem czekał na nią.

Kotwica.
Ostoja.
Przystań, w której mogłaby schronić się Brzoza i wszyscy inni, na których Źródło wypaliło swój ślad, których przyżegnało jak rozpalonym żelazem.

Czy mogła być nim ona? Nie. Ona nigdy nie była kamieniem. Była olchą, była zimnym żelazem, od zawsze - z mocy krwi - przewodniczką, narzędziem losu i starych praw. Lecz nigdy kamieniem, nigdy kością ziemi. Więc kto? Więc co?

Podopieczny jasnej dziewczyny, myśli tknięta nagłym przeczuciem, nagłym skojarzeniem, wspomnieniem nieodległej chwili. Wysoki mężczyzna nachylający się ponad młodą Brzozą jak wiekowy dąb. I była w nim twardość kamienia, było ciepło przechwyconych promieni słońca. Był spokój opustoszałego nocą miasta. Była cicha, milcząca siła.

Mógł być TYM kamieniem. Mógł być…
Halle nieskończenie powoli wsunął dłoń trzymającą kamień w taflę wody. Pamiętasz, mała Irgo? Pamiętasz jego zaciśnięte usta? Krew zastygającą na brzegach rany pozostawionej przez szpony myszołowa? Pamiętasz krople potu, które wyciskało z jego skóry słońce? Pamiętasz wyraz pobliźnionej twarzy Orlego, gdy sączył ci do ucha te słowa? Zapach kumysu, którym nasycony był jego oddech?

Pamiętasz? Już ściskał w palcach perłę, trzecie oko białego węża. Przez jeden moment był równy widzącym, przez moment przeczuwał kręte ścieżki losu, czuł ich pasma. Zdradziła go jedna kropla. Jedną kropla, która rozeszła się kręgami po gładkiej jak brzuch młodej kobiety powierzchni stawu. Jedna kropla, która zbudziła śpiącego ducha.

Szybkonogi Halle stracił tamtego dnia niemal wszystko, nie zyskując nic prócz znamienia we wnętrzu prawej dłoni, które nosił do końca życia. Duchy i los zawsze wymierzały okrutne kary nieudolnym złodziejom.
Stara Irga nie potrafi jednak myśleć o jego stracie, odgania wspomnienie czarnych jak studnie oczu Orlego, jego pobliźnionej twarzy. Źródło szepcze do niej i - gdzieś na granicy snu i jawy - szeptunka przeczuwa jego naturę, jego istotę. Słyszy dźwięk uderzających o taflę wody kropli. Niemal potrafi uchwycić ich miejsce poza znanym jej światem starych praw.

Wciąż znużona przymyka oczy, pozwala się ponownie porwać kolejnej fali snu, dryfuje na niej ku czerni pełnej chłodnego dotyku kamienia i opadających w wodę kropli.

Kap...
Kap...

KAP...
 
__________________
"[...] specjalizował się w zaprzepaszczonych sprawach. Najpierw zaprzepaścić coś, a potem uganiać się za tym jak wariat."
obce jest offline