Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-10-2013, 13:06   #108
kanna
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Kesa uśmiechnęła się do dziewczyny.
- Pozwolisz? -zapytała siadając obok. - Jak się czujesz?
- Dzień dobry - von Szantówna uśmiechnęła się do niej blado. - Tak oczywiście. - Wskazała wolne krzesło. Herbaty?
- Bardzo chętnie


Marina wstała. Podniosła porcelanowy dzbanuszek i nalała wywaru do filiżanki. Po pokoju rozszedł się świeży zapach rumianku.
- Jeszcze trochę słabo, ale dziękuję. Dziękuję za wszystko co pani dla mnie zrobiła.
- Kesa
- medyczka uśmiechnęła się znowu. - Jestem od ciebie niewiele starsza, Marino.

- Kesa -
powtórzyła dziewczyna, oddając uśmiech. - Pracujesz dla mojego ojca?
- Nie przepadam za zwrotem “pracować dla kogoś”, ale ..w sumie tak, jeszcze przez pięć dni płaci mi twój ojciec.

Westchnęła.
- Wiesz, ze zginęła moja protegowana? Kobieta, której duszę leczyłam?

Dziewczyna drgnęła.
- Ja… ja na prawdę nie chciałam, żeby zginęła. - Głos jej drżał. - Nikt tego nie powie głośno, ale wszyscy tak na mnie patrzą. Wszyscy myślą, że to przeze mnie.
Filiżanka trzymana w ręce wypadła jej z ręki rozbijając się o podłogę. Wstała gwałtownie przewracając krzesło.
- Och… - przykryła dłonią usta. - Przepraszam.
Do pokoju weszła zaniepokojona Marta.
- Wszystko w porządku panienko?
- Tak… Ja przepraszam.
- Nic się nie stało. Posprzątam
- schyliła się by zebrać potłuczone szkło
.
- Chodź - Kesa rzuciła szybkie spojrzenie na Martę, a potem ujęła Marinę pod ramie i pociągnęła delikatnie za sobą, w stronę ogrodu.
- Widziałam Marthę krótko przed i zaraz po śmierci.. nie mówię tego, żeby cię straszyć - zapewniła dziewczynę. – Wiem, że Martha nie była by w stanie nikogo zatrzymywać ani nikomu stawać na drodze. Sądzę, że ktoś przyszedł specjalnie po to, żeby ją zabić. Moim zdaniem nie chodziło o ciebie. Nie jesteś winna śmierci Marthy.
Spojrzała uważnie na dziewczynę. Mała była przestraszona, nic dziwnego, obawiała się o swoje zycie...

- Nie? - przez jej twarz przebiegł blady uśmiech. - Ale dlaczego ktoś miałby chcieć ją zabić?
- Powodów może być wiele…
- odpowiedziała Kesa wymijająco. - Ale ważniejsze pytanie brzmi - dlaczego ktoś miałby chcieć skrzywdzić ciebie?

Marina usiadła na białej ławeczce przy krzaku czerwonych róż.
- To ma coś wspólnego z pracą taty. Nie wiem dokładnie. Zdaje się, że tata nadepnął na odcisk jakiemuś złemu człowiekowi.
Kesa przysiadła obok, ostrożnie, żeby nie spłoszyć dziewczyny.
- Ten zamach na ciebie w lesie też? - dopytała - Myślisz, że to ojciec się w coś wplątał?

- Och, jestem pewna - westchnęła. - Tata jest bardzo uparty i… Słyszałam raz jak się pokłócił z pewnym człowiekiem, że zapłaci za swój upór.
- Taaak… ja też coś słyszałam. Oczywiście, twój ojciec odmawia wszelkich komentarzy. Znasz tego człowieka, z którym się pokłócił?


Szantówna zamyśliła się przez chwilę.
- Nie wiem jak się nazywa. Widziałam go jednak kilka razy. Zdaje się, że jest kupcem, czy kimś w tym rodzaju.
- Opisz mi, proszę, jak wygląda. No i przede wszystkim gdzie go widziałaś. To był jakiś sklep, targ? Czy tutaj, w domu ojca
?

- Przyszedł kiedyś do domu ojca, po czym zamknęli się w jego gabinecie i kłócili głośno. Ale widziałam go też kilka razy jak rozmawiał z innymi rajcami - zmarszczyła czoło jakby starając się przypomnieć sobie pewne fakty. - Jest postawnym mężczyzną, z dużym, krzaczastym zarostem. Ubrany po kupiecku, stąd pewnie pomyślałam, że może być kupcem.
- Wygląda na to, ze może być rajcą.
. - zastanowiła się głośno Kesa. - Czy oni zbierają się.. no.. na obrady, nie wiem, powinni się spotykać wspólnie.
Nie wiadomo było, czy pyta się dziewczyny, czy po prostu myśli na głos.

- Hmmm… Nie wiem, ojciec trzyma mnie z daleka od polityki.
- Poczekaj na mnie, Marino
- powiedziała Kesa. - Zorientuję się, gdzie zbierają się rajcy i pokażesz mi tego mężczyznę.
- Nie obawiaj się
- podniosła dłoń do góry, w uspokajającym geście. - On ciebie nie zobaczy, zaaranżuję to tak, żebyś była niewidoczna.

To nie powinno być trudne – myślała Kesa. – Na pewno jest ustalone miejsce, gdzie zbierają się rajcy.. wystarczy popytać, a potem zadbać, żeby schować się gdzieś w bliskiej okolicy z Mariną …. Zapytać, ale nie Von Szanta, oczywiście choć on powinien wyjaśnić mi, czemu jego pełnomocnictwa nie działają i nie chcą mnie wpuścić do lochów…

Szła szybko, kierując się w stronę dziedzińca – tam powinna znaleźć kogoś, kto ją poinformuje. Gdyby się zastanowiła, pewnie odpuściła by sprawę Szantówny i wróciła do męża Marthy… albo do lochów.. albo do Staruchy, która też ją intrygowała, ale jednocześnie niepokoiła… zbyt dużo rzeczy zadziało się na raz.

Nie to spodziewała się znaleźć w mieście, czuła narastający niepokój, jakby jakiś nurt porwał ją i ciągnął, bezwładną, w stronę wiru… Musiała działać, inaczej utopi się, bezwolna.
Potrzasnęła głową, odganiając głupie myśli i jeszce bardziej przyspieszyła kroku. Teraz nie mogła się już zatrzymać.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline