WÄ…tek: [Autorski] Zuchwali
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-10-2013, 11:46   #2
czajos
 
czajos's Avatar
 
Reputacja: 1 czajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwu
Wczoraj

Księżyc był w pełni ale lejące się z nieba srebrne światło z trudem przenikało do wąskich wypełnionych śmieciami zaułków Errden. Tylo było to na rękę godzina spotkania zbliżała się, a on nie chciał być zauważony przez zbyt wiele osób. Jego ciemno bury płaszcz z głębokim kapturem zapewniał mu co prawda anonimowość ale zawsze lepiej dmuchać na zimne. Był już prawie u celu gdy wieża zegarowa wybiła północ, teraz zmieniają się warty straży więc powinien przejść spokojnie. Nie mylił się on, zawieszona na tyczce latarnia trzymana przez jednego z strażników miejskich zamigotała już tylko na rogu jednej z głównych ulic na którą musiał dostać się Tylo i zniknęła, do przybycia zmiany miał on pewno jeszcze z 15 minut więc czasu był aż nadmiar. Przemknął on kryjąc się w cieniach do domu rzeźnika. Budynek był bardzo duży jak na na zwykłego handlarz mięsem, a Tylo wiedział dlaczego. W zeszłym roku zamieszkały tu Rufert był członkiem zakapturzonych na jego nieszczęście postanowił on dokonać najgorszej zbrodni jakiej mógł się podjąć w szeregach tej organizacji, zdradził. Dwa wozy pełne skór i stado bydła które zakapturzeni zdobyli w swoich łupieskich wyprawach pod jego obstawą miały dostać się w okolice Cygiu systematycznie gubiąc po drodze swój ładunek i rozdając go okolicznym chłopom, ale tak się nie stało cały ładunek zaginął rozpłynął się w powietrzu razem z Rufertem. Ale za wszystko w końcu czeka kara i miała ona zostać wymierzona dziś w nocy z rąk Tylo. Kto by się spodziewał że zaproszenie do starego towarzysza Edvina pomoże mu też znaleźć tą szumowinę.

-A kto by się spodziewał Eddvin, że gdy spotkam cie po latach będziesz kupcem.- mruknął do siebie pod nosem Tylo odchylając jedną z okiennic w tylnej części domu rzeźnika.

Cholernego szmaciarza było nawet stać na podwórze, ale to działało także na korzyść Tylo wysoka tuje zasłaniała go od strony zaułka. Okiennice były zamknięte na haczyk ale bez problemu dało się go podważyć wsuwając sztylet w szparę.

- Szyba kurwa, w tylnich oknach od podwórza za tują.- mruknął znów zirytowanym tonem zakapturzny widząc gładką tafle ukrytą za okiennicami.

Nie mając innych pomysłów wymierzył w nią uderzenie łokciem, szybko sięgnął do środka otworzył okno i wskoczył do środka. Brzęk mógł kogoś zaalarmować więc lepiej niech widzą tylko stare dobrze znane podwórze z zamkniętymi okiennicami niż szarpiącego się na zewnątrz mężczyznę.

- I trzeba było taką wielką chałupę stawiać Rufert ?- pomyślał Tylo.
- Jak by miała tylko jedno piętro to od razu byś mnie usłyszał-

Przekradając się przez ciemne korytarze Tylo kierował się basowym chrapaniem które słyszał już z tyłu domu piętro niżej. Drzwi do sypialni rzeźnika były otwarte, sporych rozmiarów pokój z sześć na sześć metrów cały aż ociekał bogactwem. Stół z najlepszego lakierowanego drewna, krzesło z kunsztownie zdobionymi oparciem i siedziskiem z aksamitu musiały być warte fortunę nie wspominając już o królewskim łożu w którym obok zgrabnej kurewki spoczywał potwornie gruby Rufert. Kobieta otworzyła oczy natychmiast gdy tylko ręka Tylo spadła na jej usta nie pozwalając jej wydać nawet najmniejszego dźwięku, jej oczy urosły do rozmiarów talerzy gdy zobaczyła nóż w drugiej ręce zakapturzonego i zastygła w bezruchu ze strachem w oczach. Tylo nie zamierzał jej zabijać nóż w jego ręce obrócił się chowając ostre za przedramię, a następnie tą samą ręką sięgnął do swojego kaptura i tu pociągnął nieznacznie w dół jego czubek i kiwnął głową niczym gentleman witający się z kobietą na ulicy unosząc lekko kapelusz, był to znak zakapturzonych. Kurewka uspokoiła się trochę. Tylo następnie dotknął wskazującym palcem jej klatki piersiowej a następnie pokazał na drzwi. Dziwka zrozumiała podniosła się cicho z łoża zabrała swoją suknie i cichym truchtem wybiegła z pokoju.
Tylo odczekał aż usłyszy zamykające się za nią drzwi i przystąpił do grubasa, ostrze noża znowu się ukazało i szybkim pewnym ruchem przywarło do tłustej szyi grubasa. Rufert tylko zachrapał donośnie i powiercił się odrobinę więc Tylko wymierzył mu siarczysty policzek, ostrze sztyletu przecięło lekko skórę rzeźnika gdy jego głowa szarpnęła pod wpływem uderzenia.

-Co! ysz ty kurwo jak ja.....- i tu przerwał nagle widząc stojącą nad nim ze sztyletem na gardle postać.

Chciał krzyczeć ale silna dłoń zatkała mu usta.

- Witaj Rufert - powiedział Tylo.
- Widzę ,że interes kwitnie. No, no, z dwadzieścia świniaków wóz pełen dobrych skór i dwa lata, a tu coś takiego. Musisz mieć niezłą żyłkę do interesów.- dorzucił kpiąco.

Oczy rzeźnika były jeziorami pełnymi czystego przerażenia a rozchodzący się po pokoju odór moczu mógł sugerował, że zwieracze rzeźnika odmówiły posłuszeństwa.

- Posłuchaj mnie teraz. Zabiorę teraz rękę z twoich ust ale spróbuj chociaż spróbować krzyczeć a utopię cię we własnej krwi.- powiedział spokojnie Tylo i powolnym ruchem zabrał dłoń z ust grubasa.
- To nie tak, to nie tak, ja to wszystko zbieram żeby oddać. Przecież widać ile wszystko warte. Już miałem jechać i wszystko rozdać tylko jeszcze interes zwinąć co by nic się nie zmarnowało. Mówię wam źle robicie ja jeszcze mogę się wam przyd... - a tu jego głos mienił się w bulgot krwi i ciche rzężenie, Tylo miał dość tego pierdolenia i po prostu przeciągnął mu ostrze po szyi.

Śmierć zabrała grubasa szybko . Teraz Tylo miał dużo czasu przetrzepał dom grubasa w poszukiwaniu wszystkiego co wartościowe i łatwe do wyniesienia złoto, kamienie szlachetne, srebrna zastawa stołowa. To wszystko wylądowało w jego torbie.
Z domu rzeźnika wymknął się dosłownie w ostatniej chwili światła lampy nowej zmiany straży już oświetlały początek ulicy.

***

Kolejnego dnia

Słońce świeciło jasno i mocno ale chłód i tak przenikał przez ubranie jak nóż wbijając się igłami w ciało ale na to Tylo nie mógł nic poradzić, postawił tylko wyżej kołnierz kurty i dalej kierował się w stronę głównego targu. Jego towarzysz miał tam już czekać. Nie szukał długo, nie wyróżniający się z tłumu jegomość niosący na plecach jakiś kosz kiwnął mu głową zaciągając na twarz kaptur na rogu pewnej uliczki. Tylo podszedł do niego odpowiadając tym samym gestem.

- Henzel ? - zapytał jeszcze dla pewności.

Nieznajomy kiwnął głową.

- Mam tu coś dla ciebie - powiedział Tylo stawiając na ziemi swoją torbę z której wyciągną worek w którym znajdowało się wszystko co zabrał z domu Ruferta.
- Przechodziłem dziś koło domu rzeźnika, nikt nic nie zauważył, myślą że po prostu zachlał i dziś nie otwiera. Poślijcie chłopaków wieczorem żeby zgarnęli resztę jak dalej będzie czystko - dorzucił Tylo lądując worek do kosza nieznajomego.
- Teraz pewno idziesz do Edvina, co nie? - zapytał jeszcze nieznajomy.
- Tak, mam u niego dług do spłacenia, Bezimmieny wie już o tym. Trzymajcie się jak mnie nie będzie. - powiedział jeszcze odchodząc.

***

W posiadłości Edvina.

Posiadłość Edvina bardzo podobała się Tylo. Różnica między nią a mieszkaniem gdzie przebywał ostatniej nocy była oczywista. Tylo nie miał nic przeciwko bogaceniu się pod warunkiem ,że nie odbywało się to cudzym kosztem człowiek nie obnosił się z tym zbyt przesadnie. Zdziwiło go natomiast to ,że "Moście Pan Edvin" nie zszedł do nich osobiście. Może nie ma go po prostu w mieście ?

- Ja mam nawet dwa. - powiedział Tylo po wypowiedzi skryby.
- Czy jedziemy tą samą drogą co poprzednie transporty i jeżeli można pytać, co będziemy przewozić? -
 
czajos jest offline