Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-10-2013, 12:49   #3
Smirrnov
 
Smirrnov's Avatar
 
Reputacja: 1 Smirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znany
Bliżej nieokreślona i brzydka część lasu.

No, może nie tak nieokreślona. Nic nie przebijało bowiem unoszącego się leniwie nad ziemią, dokładnie na wysokości nozdży, odoru gnijących odpadków, kału i pałaszujących na resztkach, zwierząt (często dopuszczając się swoistego, zwierzęcego kanibalizmu).

Cywilizacja....

Miejsce gdzie zalesiałe, melancholijnie upstrzone tereny, ustępują chaotycznie wybuchowym. A grunt przesiąka wszelkimi nieczystościami. Brud, smród i ubóstwo szybko odzyskało rezon gdy tylko jesienne deszcze ustąpiły słońcu. Nic nie trwa wiecznie, a najkrócej czyste powietrze w miastach.
To nie należało do wyjątków. Mogło jedynie wyróżniać się wyraźnie widocznymi oparami przetaczającymi się w mocnym chłodzie pogody. Oraz mniejszymi oknami stanowiącymi niejako barierę dla lodowatej mieszanki zapachowej. Niestety, tutaj trzeba było zawitać. Tak pisało w liście dostarczonym kilka, kilkanaście... nieważne, dni temu. Tutaj, konkretnego dnia, wizja pełnej sakiewki miała stać się coraz bardziej materialna.

Errden...

Narsain przetoczył niespiesznie po mało malowniczym krajobrazie konstrukcji wciśniętej na siłę w nieprzyjazny klimat. Można by użyć słowa leniwie, lecz nie oddawałoby to powolności z jaką piwno-żółte oczy krytykowały w milczeniu ideę życia ciągle w tym samym miejscu. Nie oddawałoby tej niechęci i grymasu twarzy wylegającego jako odzew na perspektywę zanurzenia się w tą pedantycznie uporządkowaną i równą "pieczarę". Spowitą produktami defekacji tak wielu osobników. Gówniane miejsce.
Ale nikt nie mówił że będzie łatwo, prawda?


Rezydencja pracodawcy. Po zawiłej wycieczce wąskimi uliczkami.

Ghrarr czuł że jego płaszcz, zlepek kilkunastu fragmentów różnych włochatych skór, na dobre zespolił się z zapachami miasta. Niemniej jednak, pozwolił on uniknąć przewiercających spojrzeń jakimi obdarzano go na traktach, gdy spotykał dowolną grupkę ludzi. Czy to kupców, czy zwykłych podróżników lub zwolenników danej religii.
Czapka z klapami na uszy stanowiła dodatkową sposobność do stopienia się z niekiedy większym, niekiedy mniejszym, tłumem. Taką samą formą"obrony" był poszarpany nożem, nieregularny zarost na brodzie.
Pozbawił się jednak tej ochrony, nawet jeśli i tak idiotycznie w niej wyglądał, odsłaniając swą wyblakłą, oliwkową cerę.
"Złodziej", "Zwierzak", "Odludek"... Ghrarr z niejednym określeniem się już spotkał ale zawsze jakoś przekonywano się do niego w obliczu przejścia leśnymi zakamarkami. Można by rzec, że po dniu czy dwóch podróży, darzono go sympatią. Co raczej nie zdarzało się w tę "drugą" stronę...

Jedynym i najważniejszym dla Narsaina plusem posiadłości były duże korytarze. Zamknięte klitki wywoływały w nim nie tyle agresję, co chęć profilaktycznego obicia mordy najbliższemu osobnikowi. Tak dla przykładu.
Przepych, choć utrzymany w harmonicznym tonie, zbył wzruszeniem ramionami, a nieobecności samego pracodawcy nawet nie zauważył. No bo po co?
Na zachętę do pytań skinął głową ale nie zadawał sobie trudu by plątać język tą amelodyjną mową ludzką.
Wolał posłuchać, zgodnie z radą, która niejednokrotnie ochroniła go od kalectwa, czy braku paru zębów (w najlepszym przypadku) - "trzymaj język za zębami" - złota rada.
 
__________________
Kto lubi czytać, ten dokonuje wymiany godzin nudy, które są nieuchronne w życiu, na godziny rozkoszy.
Smirrnov jest offline