Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-10-2013, 18:39   #59
Szarlej
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
Po opatrzeniu Cutlera bez słowa wyszedłem na zewnątrz. Nikt mnie nawet nie zauważył, nie spytał gdzie idę... Byli zbyt zajęci sobą, skłóceni. Podniosłem torbę spod ściany i ostrożnie zamknąłem za sobą drzwi. Słyszałem głos od strony samochodów. Jess i Polaka. Odszedłem w bok, jakby ktoś mnie obserwował chciałem by myślał, że poszedłem za potrzebą. Nikt mnie nie śledził. Chyba. Nie widziałem w środku Baszara a wiedziałem, że ludzie pustyni potrafią gdy chcą być niewidoczni. Jeżeli miałoby dojść do walki będę musiał zabić go pierwszego. Inaczej już zawsze będę oglądał się za ramię. A nie po to zgubiłem marines by znowu żyć w strachu.

Zacząłem się skradać, wątpię by ktoś po za tropicielem mógł się bawić ze mną w podchody. Zaszedłem Europejczyka i kobieta na dwadzieścia metrów. Dystrybutor i ciemne ciuchy dawały mi dobrą osłonę. Powoli, by się nie zdradzić najmniejszym dźwiękiem swojej obecności wyjąłem zabawki i je złożyłem. Mimo ciemności poszło mi to zręcznie, nie tak jakbym chciał ale wystarczająco.

Słuchałem "przesłuchania". Nie wiem kim był Polak, nie nawykł do broni ale był twardy. Za twardy by go lekceważyć. Nie rzucał swoich gróźb na wiatr, faktycznie chciał ją oddać dla QRS. Dla bandy degeneratów, której trzon tworzyli psychole ze Zwiadowczego. Długo nie mierzyłem. Dystans był banalny. .45 HP jak za starych czasów wyrwała duży kawałek przeciwnika obalając go na miejscu. Tłumik sprawił, że strzał nie ściągnął mi na głowę jego kompanów. Strzeliłem drugi raz. Karen nie zdążyła nawet krzyknąć. Jej głowa eksplodowała. Podszedłem do Jess, pochylała się nad Polakiem. Nie podobała mi się jej decyzja ale posłuchałem się. To ona była mózgiem a ja mięśniami. Rzuciłem jej nóż i spełniłem polecenia. Wiedziałem, że była wkurwiona, nie okazywała tego ale zbyt dobrze się znaliśmy. Wolałem jednak zawalić misję niż pozwolić jej wyrządził krzywdę. Już z tymi podstawionymi bandytami mieliśmy problemy.

Gdy ruszyliśmy zobaczyłem w lusterku jak drzwi się otwierają. Czekał nas pościg. Miałem dla niego coś specjalnego. Parę sztuczek rodem z Pierwszej.

Pustkowia; Baszar


Wyrzuciłeś zużytą gazetę i podciągnąłeś gacie i spodnie. Wąchacz, którego ostatnio jadłeś zemścił się za swoją śmierć. Obtarłeś czoło i z uczuciem dobrze spełnionego zadania chwyciłeś karabin chcąc oddalić się od smrodu. Wtedy usłyszałeś auto a zaraz zobaczyłeś jak od strony stacji oddala się samochód. Jeden. Wyraźnie się śpiesząc. Któryś z pick upów. Coś poszło nie tak? QRS rzuciło się za kimś w pogoń? A może dziewczyna uciekła? Miałeś mało czasu do namysłu czy strzelać czy sprawdzić co się stało. Po chwili zobaczyłeś sylwetkę biegnącą za samochodem. Cholernie szybko, to musiał być dopalony Cutler.

Parking przed stacją benzynową; Drake i Lynx


Wszystko działo się szybko. Cholernie szybko. Zabrzmiał samochód, Nathaniel zaobserwował leżące ciała, wzniesienie przez Logana alarmu i rzucenie się jeepa. Drake w biegu wyciągnął kluczyki i wskoczył na miejsce kierowcy. Ręce mu nie drżały, po tym co przeszedł takie zagrania były dla niego jak chleb powszedni. Silnik zaskoczył za pierwszym razem. Gorzej miała się sprawa z Lynxem, jednak nie z winy Posterunkowca. Zobaczył przyklejony do buggy'ego niewielki przedmiot. Przy tak szybkiej akcji pewnie nawet Baszar by tego nie spostrzegł ale cyberoko robiło swoje. Co gorsza Nathaniel wiedział co to jest. Plastik. Wystarczająco by rozwalić cały pojazd. Pytanie czy ktoś i pod jeepem zostawił im taką niespodziankę? Lynx mógł jeszcze zatrzymać akcje ale wtedy malały szanse na złapanie dziewczyny.

Stacja benzynowa; Cutler


Wszystko stało się naraz. James usłyszał krzyk "QRS!", to na pewno był Drake, i odjeżdżający samochód. Hegemończyk zadziałał odruchowo. Planowanie nigdy nie było jego mocną stroną. Zerwał się do biegu i wyciągnął klamkę. Na zewnątrz spostrzegł biegnącego do jeepa Logana i Lynxa i oddalającego się pick up'a. Szybko. On jednak do pościgu nie potrzebował samochodu. Świat zwolnił, nigdy nie postrzegał tego jako przyśpieszenia swoich reakcji a właśnie jako poruszanie się wszystkiego wokół w wolniejszym tempie. Irracjonalna myśl, że to subiektywne postrzeganie bo jego były dowódca Szybki odbierał to na odwrót szybko uleciała z głowy. Nogi wyzwalały tumany kurzu i piasku, pracowały jak tłoki. Światła jadącego auta zaczęły się przybliżać.

Gdyby James się zastanowił nad wszystkim pewnie by nie pobiegł. Pustkowia nienawidziły ludzi i próbowały ich zabić. Zawsze. Podczas biegu przez nie liczyła się tylko kondycja a spostrzegawczość. Żeby nie wpaść w dziurę, nie potknąć się o coś... Ale Cutler nie zastanawiał się. Biegł wbijając wzrok w światłach Nissana. Nie potknął się.

Zbliżał się. Wyraźnie zmniejszał dystans. 10 metrów. 5 metrów. I wtedy się zaczęło. Ból. Okropny, jakby ktoś wbijał mu w kręgosłup rozpalone do czerwoności żelazo. I pojawiła się myśl. Stare słowa. "Jak boli to znaczy, że żyjesz ale źle się dzieje". Wiedział, że dalszy bieg może pogorszyć jego stan. Fadiej mu o tym mówił. Że przy najmniejszych oznakach bólu w plecach powinien odpocząć. Z drugiej strony jeżeli utrzymałby dalej takie tempo to już za parę sekund mógłby spróbować wskoczyć na pakę. I zastrzelić dziewczynę, która gwizdnęła ich furę.

Młody

Baszar nie wracał. Albo coś mu się stało albo ładnie go przeczyściło. Tak czy siak dziewczyna była pod opieką Staszka i Karen a on chwilowo nie miał żadnych obowiązków. Zabrał się za pitraszenie zostawiając robotę rusznikarską na rano. Nim zdążył wszystko przygotować zaczęło się dziać. Logan krzyknął, ktoś odpalił auto (a może w odwrotnej kolejności?) a Cutler zerwał się do biegu po chwili rozmazując się w oczach.
Młody rozejrzał się po ekipie. Został sam z oboma Europejczykami. Marek podniósł AK-74, które skądś wytrzasnął i zaczął iść w kierunku drzwi. Z podniesioną bronią. Ostrożnie.
- Pilnujcie paczki. Sprawdzę to.
Polecenie było logiczne jednak Młody był ciekawy w jaką kabałę ci debile, których nazywał rodziną, znowu się wpakowali.
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]
Szarlej jest offline