Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-10-2013, 16:48   #110
Baczy
 
Baczy's Avatar
 
Reputacja: 1 Baczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumny
Czasem ludzie mają szansę walczyć o życie, zarówno w zwykłej potyczce na noże, jak i w przypadku nowotworów. Często jednak rzeczy po prostu się dzieją, a ich konsekwencją jest Twoja śmierć.
Tak umarł Praha. Bez krzyku, bez walki, może nawet bez świadomości zbliżającego się końca. Nic w tym poetyckiego, już lepsza jest śmierć na Arenie. Przynajmniej umierasz nie jak zwykły śmieć, lecz jako wojownik, nawet jeśli poległy. Praha zaś zostanie kupką organicznego nawozu, leżącą zupełnie nie na miejscu; bezimiennym, który miał pecha. Tak bywa często na Gehennie, co nie zmienia faktu, że ten konkretny bezimienny był im cholernie pomocny. Czy to znaczy, że bez niego nie dadzą rady? Oczywiście, że nie. Będzie jednak trudniej, w końcu jest ich o jednego zdeterminowanego człowieka mniej.

Na Gehennie nikt nie płacze po śmierci drugiego. Wszyscy za to zdają się myśleć "To mogłem być ja". Teraz ta myśl dodała Torchowi więcej adrenaliny niż kiedykolwiek. Wyciągnął miotacz, gotów do walki. Nie był pewien, jak amatorska mieszanka zadziała na syntetyka, ale uznał, że skoro pociski Ortegi czynią widoczne szkody, nie zaszkodzi jeszcze podgrzać główki żywym ogniem. "Strzał" osmolił ją i na moment maszyna zwolniła. Po chwili dopiero zaczęła człapać niepewnie do przodu i machać zaostrzonymi odnóżami, jakby na oślep. Wyglądało na to, że zyskali trochę czasu.
Oleg schował miotacz, nic więcej by nie wskórał, skupił się za to na przygotowaniu do ucieczki. Jonasz zwinął mądrze fanty martwego szczura, zaś Punisher co rusz strzelał do mecha, ze średnim rezultatem. A Torch tylko czekał, aż żelazne skrzydła rozsuną się wystarczająco, pozwalając mu opuścić korytarz i wreszcie zejść z kursu Modliszki. Pewnie gdyby miała czymś strzelić, zrobiłaby to przy pierwszym ostrzale, jednak nie ma potrzeby kusić losu.
Blady użył swojej nowej zabawki, ale nie dało się powiedzieć, czy ustrojstwo w ogóle działa.
Drzwi rozsunęły się na tyle, żeby odsłonić pozbawiony światłą korytarz. Petrenko zerknął na Jonasza, na latarkę zawieszoną na pasku.

- Daj latarkę – powiedział, ale jego ręka była szybsza, już chwycił, już odmotał, już stał jedną nogą w ciemnym korytarzu. Poświecił niewyraźnym światłem, nic szczególnego, żadnego zagrożenia w zasięgu wzroku. Wszedł szybko i wyszył do przodu, sprawdzić co jest za zakrętem. Czysto, sucho, bez niespodzianek. Bezpiecznie. Wrócił się akurat, by zobaczyć wbiegającego Ortegę, ledwo uniknął przytrzaśnięcia zamykanymi ścianami metalu. Kilka uderzeń modliszki, napięcie mięśni gotowych do ucieczki, chwila wahania, może już zacząć biec? Cichnie, odchodzi, SI zdiagnozowało, że się nie przebije. Jebane roboty.

Ortega mówi coś o jakimś draśnięciu, Oleg przypomina sobie o jego latarce z dynamem. Zdecydowanie woli tę od Jonasza.

Teraz on stoi na czele stada, teraz tylko od niego zależy obrana droga. A wystarczy jeden błąd w tej kwestii, i zginą marnie. Co ciekawe, dobry wybór nie niesie ze sobą adekwatnych korzyści, jedynie zmniejsza niebezpieczeństwo.

Jonasz rozdaje witaminy, jedna z lepszych rzeczy, jakie zostawił po sobie Praha, po czym zebrało mu się na pogaduszki. Już w drodze po terminalu zaczepił go, wymienili nieco grzecznościowych uwag, Torch miał okazję opowiedzieć o swojej barwnej przeszłości, która mocno zdziwiła hakera, sądząc po jego minie. Wyglądało tak, jakby był jakimś tech-jechowym – poprzednia rozmowa miała zmniejszyć dystans między nimi, a teraz chciał przekonać Olega o wyższości bioinżynierii, wszczepów i rzeźbienia w genotypie, nad nim, nad istotą pierwotnie ludzką. Dlaczego? Chciał udowodnić swoją wyższość, poniżyć Petrenkę, czy może po prostu brakowało mu dyskusji na tematy światopoglądowe? Chociaż, biorąc pod uwagę jak mało zdradzał o sobie, raczej chciał wybadać, z jakiej gliny ulepiony jest Ukrainiec. A niech ma, niech się zapcha danymi podczas algorytmizacji, jeśli myśli, że można uprościć człowieka do kilku liczb i dzięki temu przewidzieć jego ruch. Wiemy o sobie tyle, na ile nas sprawdzono. Inni wiedzą jeszcze mniej.

Musieli ruszać. Modliszka mogła szukać właśnie alternatywnej drogi do więźniów, a i Ortega w którymś momencie zacznie srać buraczkami. Może zdążą zanim do tego dojdzie.
 
__________________
– ...jestem prawie całkowicie przekonany, że Bóg umarł.
– Nie wiedziałem, że chorował.
Baczy jest offline